Co po ponad dwudziestu latach wie o katechezie profesor Henryk Samsonowicz?
W poniedziałkowej „Wyborczej” (27.08.2012 r.) ukazał się wywiad z prof. Henrykiem Samsonowiczem, który jako przedstawiciel rządu wprowadzał katechezę do szkół. Dziś kwestionuje kompetencyjność dydaktyczną szkolnej katechezy. Czytając wypowiedzi Pana Profesora nie mogę oprzeć się pokusie, by zadać mu kilka pytań.
Po pierwsze: Twierdzi Pan, Panie Profesorze, że katecheci nie zawsze są przygotowani do zawodu pedagoga, nauczyciela. Zatem na jakiej podstawie w publicznej szkole zatrudnione są niekompetentne osoby? Żaden dyrektor nie może zatrudnić do pracy z dziećmi i młodzieżą osoby, która nie posiada odpowiednich kwalifikacji, w tym pedagogicznych. Nieważne, czy to biolog, polonista, matematyk bądź teolog – jeżeli nie dostarczy poświadczenia o przygotowaniu pedagogicznym, nie przekroczy progu klasy! Na dyplomach katechetów, podpisanych przecież przez rektorów wyższych uczelni państwowych, znajduje się potwierdzenie, że katecheta ma takie przygotowanie. Zatem można rozumieć, że Pan Profesor potępia w czambuł każde przygotowanie pedagogiczne, jakie otrzymują studenci danej uczelni, którzy ukończyli inne kierunki. Logika każe mi wysnuć wniosek, że każdy nauczyciel jest niekompetentny! Tak Pan myśli, Panie Profesorze?
Na marginesie dodam, że od profesora historii można wymagać minimalnej wiedzy o kształtowaniu się systemów oświatowych w Europie. Bo nie kto inny jak osoby związane z Kościołem położyły podwaliny pod współczesną dydaktykę i pedagogikę. Tylko czy o tym warto jeszcze pamiętać?
Po drugie: szanowny Panie Profesorze, może wprowadzając katechezę do szkoły szło się na skróty, ale dziś katecheza szkolna nie jest traktowana ulgowo. Naprawdę myśli Pan, że katecheza w szkole jest traktowana w sposób ulgowy, ponad obowiązującym prawem? Programy nauczania religii nie różnią się pod względem dydaktycznym od innych przedmiotów. Pojęcia takie jak plan wynikowy, system oceniania zgodny z wewnątrzszkolnym systemem oceniania, rozkład materiału, nie są obce katechetom. Bez nich w szkole publicznej się nie pracuje! Z górą dwadzieścia lat minęło, Panie Profesorze – katecheza poszła naprzód!
Po trzecie: Panie Profesorze! Czy uczestniczył Pan w choćby jednej lekcji religii? Jeżeli sądzi Pan, że katecheza to uczenie regułek i wyliczanie przykazań i grzechów głównych to zapewniam – jest Pan w wielkim błędzie! Tam jest miejsce na pytania i dyskusje, a pytanie o „kamień, który stworzył Bóg i nie może go sam podnieść” trąci dziś myszką Panie Profesorze. Dzisiaj uczniowie zadają znacznie ciekawsze i trudniejsze pytania!
Po czwarte: Panie Profesorze, kto odpowiada za brak etyki w szkole? No chyba nie Kościół! Za organizację etyki odpowiedzialny jest dyrektor szkoły, jeżeli jest takie zapotrzebowanie ze strony uczniów. Tak to przed dwudziestu laty zostało ustalone. Dodam jeszcze, że Kościół nie ponosi odpowiedzialności również za to, że nie ma wykształconych w tym zakresie nauczycieli – może nie widzą perspektyw, by zdobywać odpowiednie kwalifikacje merytoryczne i pedagogiczne w tym zakresie!
Na koniec pragnę Panu Profesorowi podziękować. Ujęło mnie to, że przyznał Pan katechetom prawo do pracy, bo nie naruszają neutralności światopoglądowej państwa. I już na sam koniec taki mój osobisty apel – proszę traktować brać katechetyczną poważnie – oni mają tytuły nadawane przez państwowe uczelnie! Nie wchodzą do szkoły z ulicy, po ukończeniu „szkółki niedzielnej” – mają rzetelne wykształcenie, do którego przykładają ręce także pańscy koledzy i koleżanki – pracownicy uniwersytetów.
Ks. Jacek Błaszczok jest wizytatorem katechetycznym archidiecezji katowickiej
Abp Welby postrzega jedność jako jedno z największych duchowych wyzwań chrześcijaństwa.
Pomniejszają nas i uniemożliwiają rozwój człowieka - uważa Franciszek.