Czy ludzie Kościoła przestali ze sobą rozmawiać?
Odejście Szymona Hołowni z „Newsweeka” i skrajnie agresywna reakcja na nią redaktora naczelnego tego tygodnika Tomasza Lisa wywołały wiele komentarzy. Zdecydowana większość z nich była pozytywna dla autora „Ludzi na walizkach”. Jednocześnie część komentatorów wysnuła z tego wydarzenia wniosek o „końcu świata liberalnych katolików” – czy to w formie suchej konstatacji, czy triumfalizmu.
Porażkę miał ponieść „Kościół otwarty”, chętny do nieustannego dialogowania ze wszystkimi wokół. Według Wiktora Świetlika dla Szymona Hołowni pożegnanie z tygodnikiem „powinno być nader poznawcze. A także dla wszystkich tych, którzy określali się jako >liberalni katolicy<, >wierzący antyklerykałowie<, >reformatorzy<, czy jak ich zwał, tak zwał. (…) Przestaliście być potrzebni, swoją rolę odegraliście, teraz jedyne, co można jeszcze zrobić, to na was ostentacyjnie splunąć” – pisze publicysta. Z kolei jeden z redaktorów serwisu wPolityce.pl autorytatywnie stwierdza, iż Hołownia „nagle zobaczył, komu służył tak długo”.
Szymon nie zapłakał
Robienie z dziennikarza syna marnotrawnego, który po latach rozpusty na łamach medium dziś otwarcie antykościelnego wraca na łono Ojca, jest dla niego mocno krzywdzące. Hołownia odsądzany od czci i wiary przez tych, którzy nie mogli znieść jego publikacji i występów w TVN, w rzeczywistości nigdy nie dał ostatecznego powodu do niechęci (chyba, że mamy do czynienia z osobistymi animozjami). Wręcz przeciwnie: gdy przychodziło co do czego, jasno i otwarcie wypowiadał się przeciwko temu, czego zaakceptować nie wolno, np. wróżbiarstwu czy związkom partnerskim. Jego odejście po skandalicznym tekście „Newsweeka” jest tylko logiczną konsekwencją jego dotychczasowej postawy. Zaistniałej sytuacji można traktować jako porażki wychodzenia z ewangelicznym przekazem do ludzi spoza Kościoła, bo jest ono po prostu koniecznością.
Nie da się jednak ukryć, że Hołownia nie należał do pupili publicystów zajmujących się Kościołem. Koronnym przykładem na to jest rozmowa, jaką sam zainteresowany przeprowadził kilka lat temu z Wojciechem Cejrowskim w Religia.tv (dostępna w całości w internecie). Od samego początku było widać, że obaj panowie za sobą nie przepadają i prędzej czy później dojdzie do sporu. Niedługo trzeba było czekać, a podróżnik zarzucił dziennikarzowi, iż ten zaciągnął na siebie ekskomunikę ze względu na swoje nie wystarczająco radykalne stanowisko wobec zakazu aborcji. Dowiedzieliśmy się także, iż obaj panowie nie spotkają się w jednym kościele, gdyż Cejrowski Hołowni nie lubi, w związku z czym nie chodzi do miejsc, w których ten przebywa. Być może rozmowa potoczyłaby się inaczej, gdyby nie to, że Hołownia także nie grzeszył cierpliwością i spokojem, traktował swojego rozmówcę z wyraźną wyższością, insynuował Cejrowskiemu obrażanie innych ludzi, zarzucił mu pychę, po czym na koniec, okazując smutek, zadał pytanie, czy między nimi istnieje jakaś płaszczyzna porozumienia.
Niestety, nie istnieje. Od dawna i nie tylko między nimi. Katolicy, którzy mają różne poglądy na funkcjonowanie Kościoła, przestali ze sobą rozmawiać. Debaty między różnymi nurtami katolicyzmu niemal nie ma. Nieliczne polemiki między X a Y służą raczej odbiciu się od stanowiska drugiej strony, ukazaniu własnego w jak najlepszym świetle, niż rzetelnej dyskusji o problemach. Bywa także, iż krytyka czyjegoś stanowiska uznana zostaje za zdradę, zapisanie się do obozu wrogów Kościoła.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.