Włoska grupa konserwatorów sztuki, która za pomocą specjalnej mobilnej aparatury bada w Muzeum Narodowym w Gdańsku "Sąd Ostateczny" Hansa Memlinga, odkryła w obrazie rzadki i cenny zestaw pigmentów.
Wstępne wyniki prac pięciorga naukowców z Uniwersytetu w Perugii przedstawił w piątek kierujący badaniami prof. Antonio Sgamelloti.
Zwrócił np. uwagę na użycie przez Memlinga bardzo dużej ilości niebieskiego pigmentu pochodzącego z minerału lapis lazuli występującego m.in. w Afganistanie. W okresie, kiedy tryptyk powstawał tj. między 1465 a 1471 rokiem, był on droższy od złota.
Obserwująca i koordynująca badania włoskich naukowców prof. Iwona Szmelter z Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, powiedziała dziennikarzom, że w ołtarzu, autorstwa Memlinga, odkryto "niesłychanie rzadki i bardzo cenny zestaw pigmentów".
"Było na pewno ekwilibrystyką ze strony Memlinga, że potrafił tak balansować na granicy właściwości rzadkich i cennych pigmentów zawieszając je w odpowiednio trwałych spoiwach" - podkreśliła Szmelter.
Dodała, że artysta pomylił się tylko raz malując ulegającą częstej deformacji głowę jednej z postaci.
"Ale nie dlatego, że nie jest możliwe technologicznie malowanie na cynie - od starożytności bowiem zawsze na niej malowano. Ten element dzieła od stuleci ma pęcherze i ulega zniszczeniu, bo obraz był przechowywany w temperaturach poniżej 13 stopni Celsjusza. A w takich warunkach może następować rozkład cyny i jej przemiana w postać krystaliczną" - wyjaśniła profesor z ASP w Warszawie.
Najsłynniejsze dzieło Muzeum Narodowego w Gdańsku będzie badane przez włoskich naukowców do soboty.
Używają oni przenośnej aparatury pomiarowej zwanej Molab (Mobil Laboratory). Tą nazwą określa się też grupę naukowców, która korzysta z tej innowacyjnej metody badania dzieł sztuki.
Dzięki Molab, dzieła można poddawać analizie w miejscu ich przechowywania, nie narażając ich tym samym na ewentualne uszkodzenia podczas transportu. Aparatura jest też bezinwazyjna, w żaden sposób nie dotyka badanego obiektu.
W ten sposób zespół naukowców Molab bada obecnie "Ołtarz Baranka Mistycznego" braci Van Eycków w Katedrze w Gandawie. Wcześniej mobilne laboratorium pracowało przy dziełach takich artystów jak Michał Anioł, Leonardo da Vinci, Rafael Santi i Pablo Picasso. Ekipa Molab odwiedziła do tej pory ponad 40 muzeów.
O zbadanie "Sądu Ostatecznego" Memlinga techniką Molab Muzeum Narodowe w Gdańsku wystąpiło składając aplikację do międzynarodowego projektu naukowo-konserwatorskiego Charisma, finansowanego przez Unię Europejską. Zwycięski wniosek opracowała prof. Iwona Szmelter.
"Sąd Ostateczny" został namalowany przez Hansa Memlinga między rokiem 1465 a 1471 i uważany jest za najlepsze jego dzieło. Malarz pochodził z Dolnej Nadrenii, prawie 30 lat swojego twórczego życia spędził w Brugii. Obraz w formie tryptyku jest jedynym dziełem niderlandzkiego twórcy w polskich zbiorach muzealnych.
Niezwykła jest historia obrazu. Płótno zostało zamówione przez filię brugijskiego banku Medyceuszy i miało trafić do jednego z kościołów we Florencji. Transportowany na pokładzie galeonu pod burgundzką banderą Saint Matteo obraz wraz z innymi łupami został przechwycony przez gdańskiego kapra Pawła Beneke. Jego okręt blokował angielskie wody terytorialne w czasie wojny Hanzy z Anglią. Beneke podarował obraz kościołowi Mariackiemu w Gdańsku. Zwrotu tryptyku domagali się bezskutecznie książę burgundzki, Medyceusze, a nawet papież Sykstus IV.
W kolejnych latach o wejście w posiadanie tryptyku zabiegali też cesarz Rudolf II i car Piotr I. W 1807 r., za czasów Napoleona Bonapartego, obraz został wywieziony do Paryża. Z Luwru po ośmiu latach trafił do Berlina. Po interwencji króla pruskiego dzieło Memlinga w 1817 r. wróciło do Gdańska. Pod koniec II wojny światowej hitlerowcy wywieźli obraz do Turyngii, gdzie został znaleziony przez Armię Czerwoną. Zanim ostatecznie w 1956 r. "Sąd Ostateczny" wrócił do Polski był wystawiany w leningradzkim Ermitażu.
"Dar każdego życia, każdego dziecka", jest znakiem Bożej miłości i bliskości.
To już dziewiąty wyjazd Jałmużnika Papieskiego w imieniu Papieża Franciszka z pomocą na Ukrainę.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
„Organizujemy konferencje i spotkania pokojowe, ale kontynuujemy produkowanie broni by zabijać”.
Pieniądze zostały przekazane przez jałmużnika papieskiego kard. Konrada Krajewskiego.
Na portalu Vatican News w 53 językach, w tym w języku migowym.