Uprawnionych do głosowania jest 135 kardynałów, którzy nie ukończyli 80 lat.
Grób został udostępniony wiernym w niedzielę rano. Przed bazyliką ustawiają się długie kolejki.
Duchowny odwiedza Polskę. Spotka się z prezydentem Andrzejem Dudą.
Obowiązujące zasady mają uwolnić proces wybory papieża od nacisków władz świeckich.
Nieoficjalnie wiadomo, że kardynałowie są za tym, by zaczęło się ono 5 lub 6 maja.
Obrażasz praktykę potężnej religii wiele starszej niż chrześcijaństwo o wielkiej tradycji duchowej.
o tym co nazywasz "ptasią kupką" Sobór Watykański pisze:
W hinduizmie ludzie badają i wyrażają boską tajemnicę poprzez niezmierną obfitość mitów i wnikliwe koncepcje filozoficzne, a wyzwolenia z udręk naszego losu szukają albo w różnych formach życia ascetycznego, albo w głębokiej medytacji, albo w uciekaniu się do Boga z miłością i ufnością
Dlatego z zaniepokojeniem przejrzałem ostatni numer "W drodze" (2/2012) i reportaż p. Stanisława Zasady, w którym niewiele jest treści na temat destruktywnych owoców uprawiania jogi...
Tym bardziej dziękuję za katechezę p. Agnieszki Grycewicz.
To jest punkt widzenia człowieka wierzącego, który uważa, że joga jest zgubna, gdy tymczasem ona jest znana na 500 lat p.n.e. i pokolenia ludzi przeżyły to.
Czytaj też inne komentarze i nie bij piany.
Wszystko to co jest konkurencyjne dla katolicyzmu w/g Was jest "zagrożeniem".
Której z tych modlitw zawierzycie?
Zawierzę modlitwie księdza nieco poobijanego. W końcu sam Jezus był bity, i to bardzo okrutnie. Ale to On zmartwychwstał!
Chciałbym, abyś w miarę możliwości odpowiedział na moje pytania dotyczące opętań, jeśli oczywiście będziesz chciał.
W każdej chwili mogą zamknąć dodawanie postów, więc e-mail to dobry pomysł. Mój adres lukasek27@interia.pl
Kupa, choćbyś nie wiem jak rozumowała, pozostanie kupą. Oczywiście możesz mówić, że tobie jej zapach zupełnie nie przeszkadza, że nawet skłania cię do szukania także innych zapachów, co gdyby nie jej zapach nigdy by u ciebie się nie pojawiło, itd.
Mam przyjaciela, który od jogi zaczynał. przyjechał jakiś guru z Indii i było tam wielu ludzi, jednak to jego "wzięło" a innych może nie. Jest po czterech egzorcyzmach i jeszcze nie jest tak jak powinno być. Po pierwszym egzorcyzmie, kiedy kapłan zalecił mu jak najczęstszą Komunię Świętą, jak szedł do komunii, to ludzie uciekali z kościoła. Zrobili nawet delegację do biskupa, aby nakazał proboszczowi zakaz wstępu owego nieszczęśnika do kościoła.
Jeżeli tobie nic się nie stało, to nie zdajesz sobie sprawy skąd i jaką masz ochronę duchową.
- To naprawdę nie są żarty.
Ponieważ nie rozumiesz, co inni piszą o jodze, o kulturze mistycymu Indii, która jest starsza od chrześcijaństwa, nie możesz być partnerem do jakichkowliek rozmów na temat duchowości.
Nie bij piany Jerzyk vel @malutki.
O. Joseph-Marie Verlinde pisał: „Moje osobiste doświadczenie nauczyło mnie, że przejście przez rytuał inicjacji buddyjskich czy hinduskich, to wydanie samego siebie w ręce nieprzyjaciela. Dla chrześcijanina jest to naprawdę zaparcie się Chrystusa. W rytuale inicjacji kandydat przynosi kilka symbolicznych przedmiotów. Ten zaś, kto dokonuje rytu inicjacji, ofiarowuje wszystkie te przedmioty któremuś z bóstw tradycji hinduskiej, które pochłaniają naszą uwagę i odwracają nas od Chrystusa. Są to uosobione siły natury, które ojcowie Kościoła nazywali wprost demonami, my zaś mówimy o duchach demonicznych. Kiedy więc uczestniczymy w rycie inicjacyjnym, zgadzamy się na – wynikające z niego – przymierze z tymi duchami. Dlatego wszystkim osobom, które przeszły tego typu inicjację, radzę wyspowiadać się z grzechu apostazji i – jeśli jakieś problemy będą się pojawiać dalej – poprosić o modlitwę o uwolnienie. Sprawa jest poważna. Doświadczenie egzorcystów dowodzi bowiem, iż inicjacje powodują bardzo silne związania. Ale Pan Jezus jest zwycięski we wszystkim i gdy prosimy, by uwolnił nas z więzów, którymi związaliśmy się przez swoją nieświadomość czy przez nieuwagę, także głosimy Jego zwycięstwo."
O. Joseph-Marie Verlinde mówił kiedyś: – Nie jestem przychylnie nastawiony do używania technik wschodnich w życiu chrześcijańskim. Weźmy przykład jogi, którą w Europie usiłuje się traktować jako gimnastykę. Kiedyś powtarzałem jednemu guru to stwierdzenie, a on mnie wyśmiał. Powiedział: „Wy na Zachodzie jesteście naprawdę dziwaczni, joga przecież nie jest żadną gimnastyką! Jeśli chcecie ją używać jako gimnastykę, to proszę bardzo, ale to nie przeszkodzi jej, by dokonała swego”
Fragmenty artykułu Moniki Białkowskiej o jodze na Katoliku.pl
O. Joseph-Marie Verlinde pisał: „Moje osobiste doświadczenie nauczyło mnie, że przejście przez rytuał inicjacji buddyjskich czy hinduskich, to wydanie samego siebie w ręce nieprzyjaciela. Dla chrześcijanina jest to naprawdę zaparcie się Chrystusa. W rytuale inicjacji kandydat przynosi kilka symbolicznych przedmiotów. Ten zaś, kto dokonuje rytu inicjacji, ofiarowuje wszystkie te przedmioty któremuś z bóstw tradycji hinduskiej, które pochłaniają naszą uwagę i odwracają nas od Chrystusa. Są to uosobione siły natury, które ojcowie Kościoła nazywali wprost demonami, my zaś mówimy o duchach demonicznych. Kiedy więc uczestniczymy w rycie inicjacyjnym, zgadzamy się na – wynikające z niego – przymierze z tymi duchami. Dlatego wszystkim osobom, które przeszły tego typu inicjację, radzę wyspowiadać się z grzechu apostazji i – jeśli jakieś problemy będą się pojawiać dalej – poprosić o modlitwę o uwolnienie. Sprawa jest poważna. Doświadczenie egzorcystów dowodzi bowiem, iż inicjacje powodują bardzo silne związania. Ale Pan Jezus jest zwycięski we wszystkim i gdy prosimy, by uwolnił nas z więzów, którymi związaliśmy się przez swoją nieświadomość czy przez nieuwagę, także głosimy Jego zwycięstwo."
O. Joseph-Marie Verlinde mówił kiedyś: – Nie jestem przychylnie nastawiony do używania technik wschodnich w życiu chrześcijańskim. Weźmy przykład jogi, którą w Europie usiłuje się traktować jako gimnastykę. Kiedyś powtarzałem jednemu guru to stwierdzenie, a on mnie wyśmiał. Powiedział: „Wy na Zachodzie jesteście naprawdę dziwaczni, joga przecież nie jest żadną gimnastyką! Jeśli chcecie ją używać jako gimnastykę, to proszę bardzo, ale to nie przeszkodzi jej, by dokonała swego”
Fragmenty artykułu Moniki Białkowskiej o jodze na Katoliku.pl
- joga i podobne sposoby samorealizacji są znane na 500 lat przed "Chrystusem", kiedy o nim nikt nic nie wiedział. Tysiące pokoleń ludzi stosując je jakoś nie zwariowały. Dziś też jest podobnie na całym świecie.
- Jesienna napisała b. ważny wniosek, a mianowicie: ludzie o zakłóconej psychice, niestabilnej, gdy podejmują się jogi lub modlitwy, stanowią w tych sytuacjach nadreprezentację, i skutki stosowania jogi (medytacji) lub modlitwy są rozciągnięte w czasie. Nie ma naukowego dowodu, że te skutki dają znać o sobie w określonym czsie. Każda psychika człowieka reaguje w/g własnego rytmu, i często w sytuacjach niespodziewanych, kiedy wydaje się adeptowi, że wszystko jest z nim w porządku. Są to podstawy psychologii.
- o. Verlinde nie jest osobą miarodajną, należy bowiem do skrajnego skrzydła katolickiego. Raz jeszcze przeczytaj opinię o nim.
To tak w skrócie.
Poniżej napisałeś post w obronie Morii, którego brak wypowiedzi nie czyni go obiektywnym człowiekiem. Właściwie skupiłeś się na gdybaniu o papieżu o jodze, co on może myśleć o niej, i jako na dowód piszesz, że jest autorytetem we wszystkim (duchowość), a maluczcy mają go tylko wysłuchiwać. Te czasy o nieomylności papieża już dawno minęły. Więc nie gdybaj, bo to jest śmieszne.
Jeszcze komentarz o skutkach modlitw. Mam książkę Iana Wilsona p.t. "Krwawiące oblicza"(autora od Całunu Turyńskiego). Jest to opracowanie o osobach, przeważnie kobietach - stygmatyczkach. Zdecydowana większość z nich jak pisze autor, przeżyła traumę w przeszłości (bieda, patologie w rodzinie itp.) Ich osobości zostały poważnie naruszone. Panaceum na te przeżycia jest oddanie się modlitwie i wejście w świat marzeń, w którym nic im nie grozi, lub utożsamiają się z cierpiącym Chrystusem. Skutki są takie, że doznają krwawień na ciele, i to nie tylko w miejscach gdzie w/g anatomii Jezus miała rany, są to m.in. krwawienia z oczu lub... części rodnych (nie mylić z z naturalnym okresem). Ba, są też sytuacje, gdzie takie kobiety modlące się wyobrażają sobie Chrystusa jako oblubieńca, partnera seksualnego, doznają bowiem podniet seksualnych.
Myślę więc, że osoby o złamanej psychice kiedyś, o której mogą nawet nie pamiętać, nie mogą korzystać z jogi lub modliwtw. W czasie tych praktyk, kiedy sfera psychiczna jest podatna na różne bodźce, wewnętrzne i zewnętrzne, podświadomość przypomina o minionych przeżyciach. I wtedy skutki mogą być dramatyczne, zaskakujące.
Co do tej dziewczyny lub o. Verlinde, omówiliśmy dostatecznie te aspekty, jako nie będące w głównym nurcie przeżyć wewnętrznych. Są to sprawy dziejące się na obrzeżach różnych doznań, nie są powszechne.
Tu omówiliśmy różne aspekty dotyczące modlitw i innych sposobów samorealizacji, które są skladnikiem rozwoju cywilizacyjnego. Twoja wiara należy do jednych z nich i nie jest uniwersalna - patrz historia. Prawdziwe są też inne systemy, i nie mieszaj, że w nich działa Duch Święty - patrz nasze komentarze.
Aspekt psychologiczny polega na tym, od rozwoju tej dziedziny, począwszy od Freuda czy G. Junga, ta dziedzina medycyny zastąpiła egzorcyzmy na ludziach mających problemy psychiczne natury religijnej, albowiem życie przeciętnego człowieka toczyło wokół religii, od świtu do nocy, od narodzin do śmierci.
Myślę Łukaszu, że nie wszystko co tu omawiamy jest dla Ciebie zrozumiałe, to skutek wychowania religijnego.
Nie próbuj mnie przekonać do tego w co wierzysz. Ja analizuję racjonalnie, choć nie są mi obce przeżycia typu eksterioryzacji, dwóch przypadków bilokacji i innych. Dlatego moje zainteresowania w tym względzie są rozległe, od strony nauki jak i od strony wiary, którą człowiek kultywuje.
Egzorcyści też są zdania, że znamienita większość "opętań" to nic innego, jak tylko problemy natury psychicznej ( dziewięćdziesiąt parę procent tak z głowy ) i do psychiatry odsyłają. Bardzo rzadko zdarzają się jednak sytuacje, których nie da się wytłumaczyć pod względem naukowym. I wtedy ja mam wiarę, ktoś inny ( jak Ty ) ma inną koncepcję tudzież myśli, że wraz z rozwojem nauki dowiemy się o przyczynach. Ale czy naprawdę Twoim zdaniem każde opętanie jest spowodowane problemami psychicznymi ? Nawet te najbardziej ekstremalne?
Chętnie przeczytałbym Twoje komentarze, tylko nie jestem pewien, czy mam do czynienia z Myślącym, czy z kimś innym.
W żadnym wypadku nie dyskredytuję kogokolwiek, gdyby tak było, pisałbym że czyjaś wiara jest do bani. Bronię się przed przekonywaniem mnie do tej wiary. Mam juz dawno ugruntowna postawę w tych kwestiach.
Miałem bowiem przeżycia jakie doznaja ludzie wierzący, wiem też, że obojętni religijnie, też je mają. Moje rzypadki były jako eksterioryzacja - wieloktrotna i dwie bilokacje. Sam byłem zdumiony tym ostatnim, w związku z tym śmierci się nie boję, poza ciałem jest czysty umysł, indywidualna jaźń, mogąca pokonywać czas i przestrzeń.
Sprawy mistycyzmu, doznań, wizji są elementem wrażliwości wewnętrznej człowieka na sygnały płynące z zewnątrz, niezależnie od tego czy wierzy czy nie. Sa to procesy skomplikowane.
W żadnym wypadku nie dyskredytuję kogokolwiek, gdyby tak było, pisałbym że czyjaś wiara jest do bani. Bronię się przed przekonywaniem mnie do tej wiary. Mam już dawno ugruntowna postawę w tych kwestiach.
Miałem bowiem przeżycia jakie doznają ludzie wierzący, wiem też, że obojętni religijnie, też je mają. Moje przypadki były jako eksterioryzacja - wielokrotna i dwie bilokacje. Sam byłem zdumiony tym ostatnim, w związku z tym śmierci się nie boję, poza ciałem jest czysty umysł, indywidualna jaźń, mogąca pokonywać czas i przestrzeń.
Sprawy mistycyzmu, doznań, wizji są elementem wrażliwości wewnętrznej człowieka na sygnały płynące z zewnątrz, niezależnie od tego czy wierzy czy nie. Są to procesy skomplikowane.
Siostra Faustyna przeszła badania przed komisją kościelną, i Kościół w ramach własnych domniemywań (uprawnień) orzeka w takiej sprawie. Ale to są sprawy wiary. Wizjonerka była osobą bardzo religijną, i nie mnie kwestionować jej wizji jako mistyczki.
Jeśli chodzi o Żiółkowskiego, nie wykluczone, że czytałem n.t. Całunu Turyńskiego, bowiem pozycji o tym czytałem sporo. Gdybyś znalazł w sieci stronę z treścią książki powyższego autora do pobrania elektronicznego, podaj mi. Znalazłem jedynie strony do kupienia, a podejrzewam, że nakład może być wyczerpany, co się często zdarza i strony są nieaktualne.
Joga jest znana od tysięcy lat, powstała przed chrześcijaństwem, ok. 500 lat p.n.e.
Jest ona jednym z wielu systemów filozofii indyjskiej i zbiór dyscyplin duchowych. Uznaje prawo karmy (karmana) i koła wcieleń (reinkarnacja, sansara) z których wyzwolenia dokonuje się przez odpowiedni trening ciała, przestrzeganie zasad etycznych, skupienie, medytację i ascezę. Joga zajmuje się związkami między ciałem, umysłem, świadomością i duchem.
W świecie zachodnim przyjmowana potocznie za zestaw ćwiczeń fizycznych i umysłowych, uprawianych głównie dla zdrowia.
Gdyby joga, a w niej medytacja, były szkodliwe dla ustroju psychofizycznego człowieka, na pewno by nie była popularna w naszej kulturze europejskiej.
Potępianie w czambuł tych ćwiczeń z powodu ignorancji krytyków czym jest joga, nie jest mądre. Można też krytykować inne metody w celu osiągania stabilizacji wewnętrznej z różnych kultur całego świata, ale to mija się z celem, bo ludzie i tak będą sięgali po te środki.
Gdyby modlitwy chrześcijańskie były uniwersalne dla człowieka, wtedy chrześcijaństwo w różnych jego odmianach byłoby powszechne.
Zauważa się od wielu pokoleń, że katolicym, będący jednym z elementów chrześcijaństwa, traci na znaczeniu w krajach rozwiniętych, z powodu małej atrakcyjności w rozwoju duchowości. Dogmaty, doktryny w swej istocie są archaiczne, czyli cały ten sztafaż uroczystości kościelnych. Kościoły pustoszeją, w Polsce też.
Joga jest bezpiecznym ćwiczeniem, trzeba tylko wiedzieć jak się wziąć za nią. Od chleba człowiek też potrafi się otruć.
Do Ja-Agi. Ja jestem po kursie medytacji, a odmian ich jest wiele, i do prawdy nic mi złego się nie stało. Przeciwnie, rozwinęła się u mnie intuicja, że mogłem mieć przeczucia (spontaniczne) o zdarzeniach bieżących (katastrofy) jak i też przyszłych, w tym o śmierci JPII na pół roku przed jego odejściem. To jeden z elementów rozwoju duchowego, mających poznać lepiej naturę człowieka, bez odniesień religijnych.
Przewidzieć katastrofy? To też nie wymaga żadnych dodatkowych "zdolności". Ale w człowieku jest pragnienie panowania nad przyszłością i nieznanym. Chce być wyjątkowy o wyjątkowej mocy. To nic innego, jak owo z raju: "będziecie jako Bóg". Wtedy Bóg nie jest już potrzebny. Chcemy być panami świata, samych siebie i kończymy nosem w błocie naszych mądrości i przekonań o swojej sile. Tymczasem potrzeba stanąć w prawdzie i uznać, że nasza siła jest w Bogu, który proponuje nam przyjaźń i prowadzenie. I nie o atrakcyjność tu chodzi, nie o pogoń za kolejnymi doznaniami naszych zmysłów czy innych pożądliwości. To wszystko tylko chwilowe złudzenie. Bo co da Twojemu życiu przewidywanie jakichś katastrof, co Ci dało przewidzenie śmierci JPII? Chodzi o miłość, którą czerpać można tylko z jednego źródła - z Boga, który nam się objawił - najpierw przez proroków ostatecznie zaś przez Syna. Miłość, której nie jest potrzebne zachwycanie się sobą i swoimi "umiejętnościami intuicyjnymi", bo ona służy, i buduje cywilizację miłości. Miłość, która "TU i TERAZ" podejmuje wezwanie stawiane przez codzienność. Joga to koncentracja na sobie. Medytacja cheścijańska to otwieranie się na prawdę o sobie, że nie jesteśmy samowystarczlni, a Osobowy Bóg, które jest miłością oferuje nam prowadzenie. Rozeznanie tego i posłuszeństwo wymaga rozumu, mądrości i wewnętrznego pokoju. Tego, który pochodzi od Jezusa.
Piszesz pozycji osoby wierzącej, i ja Ci tego nie zabraniam.
Więc bądź tak dobra, i nie kwestionuj tego co człowiek ma w sobie, jako dar, niezależnie od tego czy wierzy czy nie.
Nie masz pojęcia na czym powyższe przykłady intuicji polegają.
Joga, to nie tylko koncentracja na sobie, to przez samodzielne ćwiczenia - duchowe i fizyczne, wyrabianie w sobie samodzielności, to zwrócenie się etyczne na drugiego człowieka, to wyższy rozwój umysłowy, własnej jaźni.
Jeśli potrzeba Tobie opieki bóstwa (Boga), nie zabraniam Ci tego, nie wolno mi.
Tylko o innych sposobach na duchowość nic nie mów, jeśli tego nie znasz i... nie rozumiesz.
Czytaj uważnie co piszę.
W dalszym ciągu twierdzę, że nie wiesz czym jest joga i mistycyzm niechrześcijański (niekatolicki).
Jeśli odczuwasz Moje wypowiedzi jako kogoś wywyższającewgo się to tym gorzej dla Ciebie (sic!)
Poczytaj dokładnie wypowiedzi/omówienia n.t. jogi, różnych sposobów samodoskonalenia. Wiem, że ich nie rozumiesz ich, ba!, zarzucasz innym, że jeśli roztrwaniają miłość jaka jest dana człowiekowi od Natury, to taki człowiek w Twoim zrozumieniu jest mało wartościowy. Błąd myślowy i logiczny. Ta insynuacja jest czymś niesłychanym, a jednocześnie grosteskowa. Nie znasz Mnie zupełnie, więc zachowaj umiar w swoich religijnych osądach. Powiedziałem b. wyraźnie, jeśli Tobie potrzebna jest opieka Boga, podległość jemu, bo psychicznie czujesz się spokojna i bezpieczna - proszę bardzo.
Nie masz jednak żadnego prawa komukolwiek zarzucać, że jeśli idzie drogą samodoskonalenia, to ta droga jest zła i desktrukcyjna. Kto Ci dał prawo do osądzania innych Mario, czym jest i była Twoja religia dla świata, jeśli popatrzymy na jej krwawą historię? Żaden inny system religijny nie był tak okrutny wobec człowieka, gdy "ewangelizował" w imieniu Boga i Jezuasa.
Więc zadwanie mi pytań, sceptycyzm, ironia jak do sztubaka, który ma się tłumaczyć przed Tobą dlaczego wybrał taką drogę rozwoju duchowego i umysłowego jest nie na miejscu. Jestem dostatecznie dojrzałym człowiekiem, aby Ci nie odpowiadać na te pytania. Moje przeżycia kiedyś, spontaniczne - w odmiennych stanach świadomości, otworzyły moje wnętrze na świat, na ludzi, na inne kultury, wierzenia, aby być wobec nich tolerancyjnym. Ty natomiast Mario z tolerancją wobec inaczej myślących nie masz nic wspólnego, bo należysz do jednych z trybików masowej religii, która, jak wykazuje historia nie rozwiązała problemów cywilizacyjnych.
Uznawanie swojej słabości, jak piszesz, to brak samodzielności w myśleniu, za tym idą określone konsekwecje egzystencjalne.
Nie wolno Ci asolutnie deprecjonować innych wartości filozoficznych, humanistycznych, bo one mają swój historyczny wkład w rozwój ludzkości.
Joga i inne sposoby samodoskonalenia mają swoje poczesne miejsce tu i teraz.
Piszesz o swoich nabytych po ćwiczeniach "zdolnościach duchowych",
- Jak myślisz, skąd się wzięły?
Jest przysłowie -"Kruk, krukowi...", tak samo "zły złemu...".
Do puki zło człowieka ma, to nic mu nie robi, bo do niego należy.
Spróbuj z tym skończyć, to dowiesz się co z tobą będzie.
Mam przyjaciela, który był niesamowitym pasjonatom jogi. nieszczęście przyszło kiedy próbował z tym skończyć.
Spotykamy się często i choć już upłynął jakiś czas od momentu zarwania z jogą, to kiedy wejdziemy na ten temat, jego mina staje się bardzo poważna i widać respekt z jakim mówi o tych sprawach. Miał niesamowite trudności, działy się dziwne rzeczy w jego życiu, itp.
Jeżeli myślisz, że duchy które działa ją w tobie i informują cię m/in o wydarzeniach są nieszkodliwe i nic ci nie zrobią, to jesteś ogromnym naiwniakiem.
- Gratuluję beztroski i zaniku normalnego myślenia.
- Fajnie, ćwiczę gimnastyczne figury i dowiaduję się, przy okazji, na temat "przyszłości".
- Co będzie, co się stanie ...!!!
- Popatrz, popatrz, jaka ta gimnastyka jest przyszłościowa!!!
Trzeba to upowszechnić i zamiast ogromnych gmachów biur planowania zatrudnić joginów.
W myśl tej teorii Indie powinny być najbogatszym państwem świata z pełnym dostatkiem wszelakich dóbr.
A tu taka zwyczajna zakonnica pochodząca z Albanii ratowała także ludzi tej drogi, przed śmiercią w rynsztoku przy braku jakiejkolwiek pomocy swoich, także joginów.
- Może tobie chodzi o to aby dojść do całkowitego osamotnienia, aby umrzeć z braku pomocy?
Nie spodziewałem się, że jesteś taki cieniutki.
- Każda wymówka jest dobra.
Z tego co piszesz wynika, że jesteś już mocno uzależniony od postępowania innych.
- Boisz się mojego poziomu.
Otóż nie masz się czego obawiać, nigdy go nie osiągniesz. Niektórych rzeczy nie da się nauczyć, zdobyć, czy tp. Po tym co i jak piszesz wyraźnie widać, że to ci to nie grozi.
Widać joga zrobiła już swoje. Uczepiłeś się tej drogi i starasz się za wszelką cenę udowodnić sobie, bo innym nie zdołasz, że to "dobre".
- Żal mi cię.
Pomagałem już takim ludziom jak ty i wiem co to jest.
- W przeciwieństwie do ciebie.
-------------------------------------
Do czytania:
http://www.apologetyka.katolik.pl/inne-polemiki/new-age/188/799-o-niebezpieczestwach-wshodu-new-age-ezoteryzmu-radiescezji-magnetyzmu-hipnozy
Do posłuchania:
http://www.youtube.com/watch?v=3oLuzJpyAd8&feature=related
Do posłuchania i oglądania:
http://gosc.pl/doc/900115.Od-guru-do-Jezusa
Napisał to jako chrześcijanin, uważający, że powyższe w tytule są niebezpieczne dla człowieka. W dodatku wrzucił do jednego wora takie tematy jak np. radiescezja czy hipnoza.
Zrobił to, ponieważ zainteresowanie inną duchowością jest konkurencyjne dla chrześcijaństwa.
Moria, mógłbyś/mogłabyś chociaż zgłębić temat i zapoznać się z nim, a nie powoływać się na czyjeś świadectwa. Oznacza bowiem, że tych spraw nie znasz i nie potrafisz samodzielnie ich omówić w komentarzu, za to powtarzasz czyjeś słowa niczym papuga.
Radiescezja jest znana od b. dawna, jest to zdolność człowieka do wyczuwania promieniowania cieków wodnych w ziemii za pomocą gałązki w kształcie litery "Y", lub metalowego narzędzia w tym kształcie, lub przy pomocy wahadełka. Cieki wodne źle wpływają na kondycję psycho-fizyczną człowieka. Jedynie pszczoły lub koty dobrze się czują w tym środowisku. Kiedy zamierzano coć zbudować, domy, kościoły itp., korzystano z porad różdżkarza (radiestety), który określał teren jako czysty od promieniowania cieków wodnych. Radiescezja nie ma nic wspólnego z duchowością.
Hipnoza "- stan między jawą a snem, jest wykorzystywana w psychologii klinicznej i hipnoterapii, między innymi jako jedna z metod diagnozowania i leczenia zaburzeń nerwicowych oraz w terapii uzależnień. Hipnoza pozwala na wydobycie z obszarów podświadomości zapamiętanych obrazów i sytuacji, dzięki czemu znajduje zastosowanie w kryminalistyce."
Hipnoza jest znana od niepamiętych czasów. Opisał ją i udoskonalił Mesmer, który również zajmował się magnetyzmem, czyli bioenergioterapią. Właśnie Jezus miał te zdolności, jak opisują Ewangelie.
O New Age i ezoteryce nie muszę już chyba pisać. Każdy z tych tematów, opisany i nieopisany jest dostępny dla człowieka, jeśli mu to odpowiada.
Byłoby źle, gdyby ktokolwiek i komukolwiek zabraniał interesowania się nimi.
Filozofia Wschodu, a więc joga z medytacją, jest konkurencyjna wobec chrześcijaństwa, bowiem stawia ona na samodzielność, indywidualny rozwój duchowy, gdzie nie potrzeba bóstwa (Boga), pod którego opieką człowiek czuje się dobrze i bezpiecznie.
Jeśli komuś odpowiada oddawanie czci niedookreślonemu Bogu, proszę bardzo, niech wierzy, i niech będzie dobrym człowiekiem dla innych.
W filozofii Wschodu przywiązuje się dużą wagę do aspektu etycznego człowieka, jego postępowania wobec innych.
Idąc tropem myślenia ojca Joseph-Marie Verlinde można też potępiać feng shui lub Hunę. Tylko po co?
Napisał to jako chrześcijanin, uważający, że powyższe w tytule są niebezpieczne dla człowieka. W dodatku wrzucił do jednego wora takie tematy jak np. radiescezja czy hipnoza.
Zrobił to, ponieważ zainteresowanie inną duchowością jest konkurencyjne dla chrześcijaństwa.
Moria, mógłbyś/mogłabyś chociaż zgłębić temat i zapoznać się z nim, a nie powoływać się na czyjeś świadectwa. Oznacza bowiem, że tych spraw nie znasz i nie potrafisz samodzielnie ich omówić w komentarzu, za to powtarzasz czyjeś słowa niczym papuga.
Radiescezja jest znana od b. dawna, jest to zdolność człowieka do wyczuwania promieniowania cieków wodnych w ziemii za pomocą gałązki w kształcie litery "Y", lub metalowego narzędzia w tym kształcie, lub przy pomocy wahadełka. Cieki wodne źle wpływają na kondycję psycho-fizyczną człowieka. Jedynie pszczoły lub koty dobrze się czują w tym środowisku. Kiedy zamierzano coć zbudować, domy, kościoły itp., korzystano z porad różdżkarza (radiestety), który określał teren jako czysty od promieniowania cieków wodnych. Radiescezja nie ma nic wspólnego z duchowością.
Hipnoza "- stan między jawą a snem, jest wykorzystywana w psychologii klinicznej i hipnoterapii, między innymi jako jedna z metod diagnozowania i leczenia zaburzeń nerwicowych oraz w terapii uzależnień. Hipnoza pozwala na wydobycie z obszarów podświadomości zapamiętanych obrazów i sytuacji, dzięki czemu znajduje zastosowanie w kryminalistyce."
Hipnoza jest znana od niepamiętych czasów. Opisał ją i udoskonalił Mesmer, który również zajmował się magnetyzmem, czyli bioenergioterapią. Właśnie Jezus miał te zdolności, jak opisują Ewangelie.
O New Age i ezoteryce nie muszę już chyba pisać. Każdy z tych tematów, opisany i nieopisany jest dostępny dla człowieka, jeśli mu to odpowiada.
Byłoby źle, gdyby ktokolwiek i komukolwiek zabraniał interesowania się nimi.
Filozofia Wschodu, a więc joga z medytacją, jest konkurencyjna wobec chrześcijaństwa, bowiem stawia ona na samodzielność, indywidualny rozwój duchowy, gdzie nie potrzeba bóstwa (Boga), pod którego opieką człowiek czuje się dobrze i bezpiecznie.
Jeśli komuś odpowiada oddawanie czci niedookreślonemu Bogu, proszę bardzo, niech wierzy, i niech będzie dobrym człowiekiem dla innych.
W filozofii Wschodu przywiązuje się dużą wagę do aspektu etycznego człowieka, jego postępowania wobec innych.
Idąc tropem myślenia ojca Joseph-Marie Verlinde można też potępiać feng shui lub Hunę. Tylko po co?
P.S. Redakcja GN wywołała temat jogi, więc prosiłbym aby dopuszczała różne opinie n.t. temat.
Ojciec Joseph-Marie Verlinde ostrzega nie tylko przed jogą, mówi także o niebezpieczeństwie radiestezji, sztuk walki, , bioenergoterapii...chyba niedokładnie przeczytałeś to świadectwo ja czytałam je z wiele razy
Ojciec Joseph-Marie Verlinde ostrzega nie tylko przed jogą, mówi także o niebezpieczeństwie radiestezji, sztuk walki, , bioenergoterapii...chyba niedokładnie przeczytałeś to świadectwo ja czytałam je z wiele razy
Takich jak o. Joseph-Marie Verlinde jest wielu, którzy wierząc po katolicku zawsze będą twierdzili, że joga jest czymś złym, szatańskim. Więc się nie produkuj.
Nie zrozumiałaś co napisałem o radiescezji, bioenergoterapii, hipnozie itp.
Modlitwa po katolicku niczego nie załatwia, to nie jest coś uniwersalnego dla wszystkich, jest ona dla wierzących jedynie, i niech tak będzie.
Jeśli komuś niepotrzebna jest obecność bóstwa (Boga), będzie stosował praktyki jogi, i inne tu wymienione, i nikt mu tego nie zabroni. Jasne?
Sam stosuję medytację przeponowo-oddechową (najprostszą) i czuję się dobrze, funkcjonuję w społeczeństwie i rodzinie. Mam dzięki tej medytacji rozwiniętą intuicję, której mi nie daje Kościół ze swoimi archaicznymi dogmatami, wartościami etc.
- Kto cię tak zaprogramował?
Jesteś ślepy i głuchy, a innym zarzucasz że są nienormalni.
Popisujesz się jedynie wiadomościami o tematach, o których piszesz. To samo można znaleźć w słownikach tematycznych lub tp. Natomiast nie masz nawet zielonego pojęcia, ani nie zadajesz sobie nawet trudu, aby zapytać,
- Skąd się to bierze?
- Jakie są tego podstawy?
- Z czego takie zdolności się wywodzą?
Widać jest to dla ciebie za trudne, bo zbywasz to stwierdzeniem - "konkurencji".
Tu pokazujesz płytkość swojego myślenia i swoich wywodów.
Pokazujesz siebie jako zwykły robot - automat wykonujący i nie pytający,
- Skąd to wszystko się bierze?
Jeżeli istnieje hipnoza, radiestezja,... i inne,
- to skąd się wzięły?
- Jakie mają podłoże?
Istnieje tylko dobro i zło,
- Czy są dobre?
- Jakie są owoce takich praktyk?
- Czy np. Indie to najszczęśliwszy kraj na ziemi?
- Itp, itd.
Jak nie masz nic do powiedzenia w kwestii jogi i samorealizacji, to tylko takie możesz tworzyć wpisy.
doświadczenia ojca Joseph-Marie Verlinde są dobrze znane praktykującym jogę
Bywa, że są normalnym etapem praktykowania jogi (tak jak przeżycie "nocy ciemnej" - poczucia zupełnego opuszczenia przez Boga jest normalnym etapem modlitwy kontemplacyjnej w chrzścijaństwie)
doświadczenia takie mogą też świadczyć o tym, że praktykujący zszedł na manowce w swoich praktykach duchowych (co się zdarza nie jednemu i nie jest niczym dziwnym)
jeżeli zdarza się to doświadczonemu joginowi to umie z tych manowców zawrocić
jeżeli praktykującemu jogę brak doświadczenia powinien mu w tym pomóc doświadczony mistrz
najwyraźniej ojcu Verlinde zabrakło wiedzy i doświadczenia
Zwrócę jeszcze uwagę na sprawę modlitwy katolików, piszących tu swoje posty, jak modlitwa może wpływać destrukcyjnie na ich stan psychiczny :-)
Otóż, kiedy tacy ludzie nie zgadzają się z poglądmi innych, od razu atakują, wyśmiewają się, opluwają, wypowiadają treści religijne, a potem w duchu "nieogarnionej miłości" oznajmiają... hmmm... będę się modlić za ciebie(!). Tak oto modlitwa na siłę, ze ściśniętymi szczękami wyzwala ciemne strony natury człowieka. To ciekawy przypadek do badań klinicznych :-)
Oficjalne dokumenty kościoła doceniają praktyki duchowe Hinduizmu (patrz wrzucone przeze mnie tu dokumenty deklaracji "nostra aetate" o stosunku do religii niechrześcijańskich).
To pogląd pewnej grupy katolików (może nie tak dużej ale dość widocznej i głośnej, niestety) nie mających nic wspólnego z oficjalnym nauczaniem Kościła.
Myślę, że się dobrze rozumiemy Jesienna :-)
Ćwicząc jogę wcale nie trzeba się interesować hinduizmem. Wielu ludzi ćwiczy jogę, tai chi, karate, judo, aikido i są zupełnie normalni i wcale im nie odbija. Nie interesują się żadnymi filozofiami z tym zwiazanymi.
W przypadku aikido czytałam historie ludzi którzy mieli doświadczenia paranormalne, a na koniec manifestacje demoniczne... Tak samo w przypadku jogi , przy medytacji transcendentalnej ludzie popełniają samobójstwa, zaburzenia emocjonalne..W USA działal swego czasu taki guru, były procesy sądowe... poczytaj a zobaczysz tą "normalność" z bliska..
W przypadku aikido czytałam historie ludzi którzy mieli doświadczenia paranormalne, a na koniec manifestacje demoniczne... Tak samo w przypadku jogi , przy medytacji transcendentalnej ludzie popełniają samobójstwa, zaburzenia emocjonalne..W USA działal swego czasu taki guru, były procesy sądowe... poczytaj a zobaczysz tą "normalność" z bliska..
Bóg jest Jedyny i Prawdziwy.Tylko w głębokiej wierze i w zjednaniu z Bogiem, możemy doznać spokoju duszy i ciała, oraz pewności,że cokolwiek się stanie On cię nie opuści.
Oferty licznych firm, organizacji/w tym podszywających się pod religijne/,są najczęsciej wyłudzaniem pieniędzy i łudzeniem najczęsciej cierpiących autentycznie ludzi, obietnicami uspokojenia i uleczenia.Bardzo często kończy się to tragediami osobistymi,rodzinnymi i religijnymi.
Piszę to na podstawie znanych mi osobiście osób i sytuacji, a także własnych odczuć.
Są oczywiście oszustwa, za które płaci się, ale to nie temat do tej dyskusji.
Jest jedna z najlepiej zorientowanych osób na Zachodzie czym jest joga. Guru na Wschodzie śmieją się z Europejczyków którzy uważają jogę za ćwiczenia. Wg nich to praktyka religijna która ma pomóc osiągnąć stan nirwany a nie poprawić naszą kondycję czy samopoczucie, nawet jeśli tak ją traktujemy. Wg nich niezależnie od naszego podejścia joga do tego nas prowadzi, wcześniej czy póżniej.
Może warto spojrzeć na to co przychodzi ze Wschodu oczami tych którzy tego ucżą, a dla nich JOGA TO MEDYTACJA HINDUISTYCZNA a NIE ĆWICZENIA, w JODZE ĆWICZENIA SĄ MEDYTACJA.jeśli więć ćwiczysz już medytujesz...
Właśnie joga uprawiana bez zakorzenienia w tradycji duchowej hinduizmu jest niebezpieczna.
Ta tradycja to zbiór doświadczeń praktykujących jogę przez tysiące lat.
Znajomośc tych doświadczeń pozwala na omijanie niebezpieczeństwa jakie mogą się wiązać z tą praktyką duchową (na chrześcijan rozwijających się duchowo też czychają niebezpieczeństwa!)
praktykowanie jogi przez europejczyka (przeważnie pod kierunkiem jakiegoś hohsztaplera a nie mistrza z prawidziwego zdarzenia) rzeczywiście jest niebezpieczne
Chyba nie wątpisz, że "świadetwa" tego zakonnika nie czytały osoby, które krytycznie odnoszą się do jego opinii. O. Verlinde nie jest wyrocznią w tych sprawach, jest jednym z niewielu ortodoksyjnych kapłanów, którzy postrzegają świat w stylu przedsoborowym, jak np. abp Michalik.
Podejście do innych praktyk duchowych ma zawsze podłoże psychologiczne. Wynika ono przeważnie ze zwątpień egzystencjalnych. Dobrym nastawienim jest ciekawość człowieka jak w innych systemach funkcjonuje samorealizacja. Jeśli ktoś jest już nastawiony podświadomie, że te inne systemy nie są dobre, to praktykując, aby dowiedzieć się i wykazać, że tak jest jak w założeniu, zawsze dopatrzy się negatywnych skutków tych praktyk.
Za nim zacząłem medytować, przeczytałem n.t. temat dużo książek, wraz z ostrzeżeniami, aby być uważnym i ostrożnym.
Przed wszystkim kierowała mną ciekawość, jakie skutki medytowanie przyniesie. Nie byłem nastawiony negatywnie, ani też nie wchodziłem w to całym swoim jestemstwem, zachowałem dystans i obserwowałem swoje reakcje (skutki). W moim przypadku tylko ten sposób pozwolił mi zbadać swój stan psychologiczny. Jak podkreślają specjaliści, jeśli na którymś etapie ktoś zauważy jakieś nieprawidłowości, dzięki samokontroli można się wycofać i przeanalizować co się stało. I właśnie mistrzowie praktyk samodoskonalenia są po to aby omówić swoje odczucia. To są subtelności naszego obszaru psychiki. Można też samodzielnie, ale z dobrym przygotowanie,m pozytywnym nastawieniem, że "nic złego nie może mnie spotkać". Są to postawy ostrożości.
Podejrzewam, że o. Verlinde wszystkiego nie mówił swojemu mistrzowi, o swoich odczuciach i pozwalał się prowadzić, aż wzystko wybuchło i zawaliło się w jego psychice. I potem opisał swoje "świadectwo", którego nie można uogólniać, stał się bowiem przypadkiem człowieka o niewłaściwym podejściu do tych praktyk.
Jest jedna z najlepiej zorientowanych osób na Zachodzie czym jest joga. Guru na Wschodzie śmieją się z Europejczyków którzy uważają jogę za ćwiczenia. Wg nich to praktyka religijna która ma pomóc osiągnąć stan nirwany a nie poprawić naszą kondycję czy samopoczucie, nawet jeśli tak ją traktujemy. Wg nich niezależnie od naszego podejścia joga do tego nas prowadzi, wcześniej czy póżniej.
Może warto spojrzeć na to co przychodzi ze Wschodu oczami tych którzy tego ucżą, a dla nich JOGA TO MEDYTACJA HINDUISTYCZNA a NIE ĆWICZENIA, w JODZE ĆWICZENIA SĄ MEDYTACJA.jeśli więć ćwiczysz już medytujesz...
Takich jak o. Joseph-Marie Verlinde jest wielu, którzy wierząc po katolicku zawsze będą twierdzili, że joga jest czymś złym, szatańskim. Więc się nie produkuj.
Nie zrozumiałaś co napisałem o radiescezji, bioenergoterapii, hipnozie itp.
Modlitwa po katolicku niczego nie załatwia, to nie jest coś uniwersalnego dla wszystkich, jest ona dla wierzących jedynie, i niech tak będzie.
Jeśli komuś niepotrzebna jest obecność bóstwa (Boga), będzie stosował praktyki jogi, i inne tu wymienione, i nikt mu tego nie zabroni. Jasne?
Sam stosuję medytację przeponowo-oddechową (najprostszą) i czuję się dobrze, funkcjonuję w społeczeństwie i rodzinie. Mam dzięki tej medytacji rozwiniętą intuicję, której mi nie daje Kościół ze swoimi archaicznymi dogmatami, wartościami etc.
Poczytaj inne wspisy na ten temat o jodze, bo wygląda na to w/g Ciebie, że miliony na świecie, praktykujących jogę i inne techniki to ludzie nienormalni. Dochodzisz do absurdu.
(XX wiek np. walka bez przemocy -Gandi, aż dziwne, że żaden chrześcijanin wcześniej na to nie wpadł).
deklaracja Soborowa "nostra aetate" w § 2 stwierdza: „W hinduizmie ludzie badają i wyrażają boską tajemnicę poprzez niezmierną obfitość mitów i wnikliwe koncepcje filozoficzne, a wyzwolenia z udręk naszego losu szukają albo w różnych formach życia ascetycznego, albo w głębokiej medytacji, albo w uciekaniu się do Boga z miłością i ufnością”
atakowanie jogi (praktyka hinduizmu) i zarzucanie, że jest przyczyną spustoszeń psychicznych czy duchowych nie ma podstaw
skąd biorą się takie przypadki jak opisany?
europejczycy nie są przyzwyczajenie do dyscypliny i ascezy jakiej wymaga uprawianie jogi, nie są gotowi na lata ćwiczeń, medytacji, wyrzeczeń
chcą mieć wszystko szybko i w miarę bez wysiłku
no i tak się kończy droga na skróty...
przed takimi skutkami pójścia na skróty przestrzegają mistrzowie jogi
i opisują własnie takie doświadczenia jak op8isywane przez Agnieszkę G. u ludzi, którzy nie chcą (lub nie potrafią poddać się dyscyplinie i ascezie) jaskiej wymaga praktykowanie jogi
„Kościół katolicki nic nie odrzuca z tego, co w religiach owych prawdziwe jest i święte. Ze szczerym szacunkiem odnosi się do owych sposobów działania i życia, do owych nakazów i doktryn, które chociaż w wielu wypadkach różnią się od zasad przez niego wyznawanych i głoszonych, nierzadko jednak odbijają promień owej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi. Głosi zaś i obowiązany jest głosić bez przerwy Chrystusa, który jest "drogą, prawdą i życiem" (J 14,6), w którym ludzie znajdują pełnię życia religijnego i w którym Bóg wszystko z sobą pojednał.” Nostra aetate (punkt 2 akapit 2).
Nie odrzuca tego co jest PRAWDZIWIE święte a to nie oznacza bezwarunkowej akceptacji dla wszystkiego co zawierają te religie...szacunek można mieć nawet jeśli się z kimś nie zgadzam i czegoś nie popieram :)
Po drugie dokument stwierdza, że inne religie odbijają promień Prawdy , a nie że zawierają całą Prawdę....
Otóż nie jest tak, że jakiekolwiek opinie Kościoła muszą być punktem odniesienia, wzorcem do przyszłych wyborów. Czy to jest jasne?
Kościół jest jednym z wielu systemów religijnych na świecie, i nie zawiera tego co nazywa "prawdą", bo takiej nie ma, i nie ma na nią dowodów. Można coś domniemywać, ale to nie jest aksjomat na pewno.
Gdyby "prawda" i przez głoszenie "Chrystusa" (nie Jezusa) była rzeczywista, z pewnością nauki Kościoła byłyby powszechne, a nie są. Ba, w państwach rozwiniętych nauki kościelne osiągnęły taki poziom intelektualny, przekonywania, że jest co raz mniej praktykujących. To samo zaczyna się w Polsce. Ale to problem samego Kościoła.
Jest tak, że na świecie mamy wiele systemów filozoficzno-religijnych, j/w, które są równorzędne do chrześcijaństwa/katolicyzmu.
Tak więc, powracając do głównego wątku tej dyskusji, joga należy do jednych z najstarszych praktyk (500 lat p.n.e.) samodoskonalenia duchowego - samodzielnego, gdzie jedynie mistrz nadaje kierunek praktykantowi.
Podany przez Ciebie cytat i tak jak na czasy Soboru Watykańskiego II był niezwykły, że wreszcie Kościół zauważył, że inne systemy istnieją, choć zachował przekonanie, co ja nazywam uroszczeniem (wielowiekowym), że wyłącznie Kościół zna "prawdę" i reprezentuje Boga na ziemii, wypowiada się w jego imieniu, nawet wie co Bóg myśli/sądzi o takiej czy innej sprawie.
W podobny sposób kapłani egipscy, znając wylewy Nilu i zaćmienia słońca, mogli wpływać na umysły ludzkie.
Uważam, że samodzielność w wyborach życiowych człowieka jest jednym z osiągnięć istoty ludzkiej. Właśnie joga m.in. do tego prowadzi.
Zgadzam się że przedstawiam punkt widzenia katolicki a ktoś może mieć inny. Przedstawianie jakiegokolwiek zdania w dyskusji nie jest zabranianiem komuś myślenia, inaczej zabroniona byłaby każda wymiana argumentów (tak robią systemy totalitarne).
Jak ktoś szanuje swoją religię to jej broni, chyba że nie wie w co wierzy, jeśli katolik wierzy to jest dumny ze swojej wiary (choć niekoniecznie z każdego księdza) i dlatego broni tego w dyskusji. Jeśli hinduista jest dumny ze sojej wiary to rownież będzie jej bronił i uważał za najlepszą. Nie wiem w czym widzisz problem... w tym że jest ktoś kto wierzy w Chrystusa i broni Jego kościoła...?
Zgadzam się że przedstawiam punkt widzenia katolicki a ktoś może mieć inny. Przedstawianie jakiegokolwiek zdania w dyskusji nie jest zabranianiem komuś myślenia, inaczej zabroniona byłaby każda wymiana argumentów (tak robią systemy totalitarne).
Jak ktoś szanuje swoją religię to jej broni, chyba że nie wie w co wierzy, jeśli katolik wierzy to jest dumny ze swojej wiary (choć niekoniecznie z każdego księdza) i dlatego broni tego w dyskusji. Jeśli hinduista jest dumny ze sojej wiary to rownież będzie jej bronił i uważał za najlepszą. Nie wiem w czym widzisz problem... w tym że jest ktoś kto wierzy w Chrystusa i broni Jego kościoła...?
Jedynie przyznałeś racje, że na świecie istnieją inne systemy, po czym powróciłeś do... katechezy. Tu rozmawiamy o jodze i podobnych sprawach, więc nie schodź tematu.
Podkreślam wielokrotnie, że każdy ma prawo do własnego spojrzenia na sprawy duchowe. Więc nie próbuj mnie przekonać w to co wierzysz, bo spotkasz się z określoną odpowiedzią. Skup się na meritum. Napisałeś tak: "Przedstawianie jakiegokolwiek zdania w dyskusji nie jest zabranianiem komuś myślenia, inaczej zabroniona byłaby każda wymiana argumentów (tak robią systemy totalitarne)."
Racja, z tym, że przedstawianie swojego zdania nt. Twojej wiary pozostaw do innych dyskusji. Nie rozwadniaj tematu. Czy rozumiesz co mam na myśli?
Jeśli piszesz, że systemy totalitarne zabraniały wymiany argumentów, to przypomnę Ci znów (w innej dyskusji), że katolicyzm kościelny był właśnie tym systemem totalitarnym, gdzie pod płaszczykiem wiary "ewangelizował" narody zdecydowanie.
Więc jeśli dopatrujesz się jakiegoś u mnie problemu, to powiadam - pisz na temat, o jodze. No chyba, że nie masz nic do powiedzenia w tej kwestii.
Jesienna, dobrześ przypomniała katolikom o tej deklaracji Soboru Watykańskiego II, którym wydaje się, że ich religia jest uniwersalna dla całego świata. Gdyby była, Kościół w państwach nowoczesnych nie traciłby wiernych.
Pozwól zatem, że dopowiem do wspomnianego punktu DRN 2 również takie słowa:
"Buddyzm, w różnych swych formach, uznaje całkowitą niewystarczalność tego zmiennego świata i naucza sposobów, którymi ludzie w duchu pobożności i ufności mogliby albo osiągnąć stan doskonałego wyzwolenia, albo dojść, czy to o własnych siłach, czy z wyższą pomocą, do najwyższego oświecenia. Podobnie też inne religie, istniejące na całym świecie, różnymi sposobami starają się wyjść naprzeciw niepokojowi ludzkiego serca, wskazując drogi, to znaczy doktryny oraz nakazy praktyczne, jak również sakralne obrzędy."
Jeśli przypomnę sobie niedawną wypowiedź z pogardą abp Michalika o buddyzmie, w ogólności o kulturze i wierzeniach hinduskich, to nic dziwnego, że jego akolici podobnie myślą o jodze i innych drogach do samorealizacji.
sama jestem katoliczką
„Kościół katolicki nic nie odrzuca z tego, co w religiach owych prawdziwe jest i święte. Ze szczerym szacunkiem odnosi się do owych sposobów działania i życia, do owych nakazów i doktryn, które chociaż w wielu wypadkach różnią się od zasad przez niego wyznawanych i głoszonych, nierzadko jednak odbijają promień owej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi. Głosi zaś i obowiązany jest głosić bez przerwy Chrystusa, który jest "drogą, prawdą i życiem" (J 14,6), w którym ludzie znajdują pełnię życia religijnego i w którym Bóg wszystko z sobą pojednał.” Nostra aetate (punkt 2 akapit 2).
Nie odrzuca tego co jest PRAWDZIWIE święte a to nie oznacza bezwarunkowej akceptacji dla wszystkiego co zawierają te religie...szacunek można mieć nawet jeśli się z kimś nie zgadzam i czegoś nie popieram :)
Po drugie dokument stwierdza, że inne religie odbijają promień Prawdy , a nie że zawierają całą Prawdę....
- Nikt z żyjących nie jest w stanie sam się zbawić.
Choćbyś nie wiem jak pracował, medytował, ćwiczył, etc, nie jesteś w stanie zdobyć tego sam.
W niedzielnym odcinku Cejrowski pokazywał świątynie Buddyjskie w Indiach. Pokazując powiedział bardzo ciekawe stwierdzenie,
- Buddyzm, to obłaskawianie złych duchów, aby nie robiły krzywdy. Pokazywał przy tym różne smoki i szkarady imitujące duchy.
- W Buddyzmie nie ma zbawienia!
Wszystko kręci się w kółko,
- Nie wiadomo po co i na co.
Ja mam Jezusa, Boga który stał się człowiekiem, aby zapłacić za mnie taką cenę, jaką ja, ani nikt z żyjących na świecie nie zdołałby uczynić.
- A co ty masz prócz techniki?
- Kto, lub co cię zbawi?
Deklaracja jest OK, bo jesteśmy wszyscy dziećmi tego samego Ojca. Stąd też podobne są nasze dążenia,
- Jednak nie każdą drogą dojdziemy do celu.
Chodzi o właściwy kierunek i właściwą drogę.
Inaczej nie byłoby problemu na świecie.
- Ćwiczylibyśmy jogę i byłoby cacy.
deklaracja Soborowa "nostra aetate" w § 2 stwierdza: „
Od pradawnych czasów aż do naszej epoki znajdujemy u różnych narodów jakieś rozpoznanie owej tajemniczej mocy, która obecna jest w biegu spraw świata i wydarzeniach ludzkiego życia; nieraz nawet uznanie Najwyższego Bóstwa lub też Ojca. Rozpoznanie to i uznanie przenika ich życie głębokim zmysłem religijnym. Religie zaś związane z rozwojem kultury starają się odpowiedzieć na te same pytania za pomocą coraz subtelniejszych pojęć i bardziej wykształconego języka
Kościół katolicki nic nie odrzuca z tego, co w religiach owych prawdziwe jest i święte. Ze szczerym szacunkiem odnosi się do owych sposobów działania i życia, do owych nakazów i doktryn, które chociaż w wielu wypadkach różnią się od zasad przez niego wyznawanych i głoszonych, nierzadko jednak odbijają promień owej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi.
"W hinduizmie ludzie badają i wyrażają boską tajemnicę poprzez niezmierną obfitość mitów i wnikliwe koncepcje filozoficzne,
a wyzwolenia z udręk naszego losu szukają albo w różnych formach życia ascetycznego, albo w głębokiej medytacji, aw uciekaniu się do Boga z miłością i ufnością”
"W istocie, krytyce absolutnej i ostatecznej mocy głoszonego przez chrześcijan objawienia Jezusa Chrystusa towarzyszy fałszywe pojęcie tolerancji. Sobór Watykański II broni i popiera zasadę tolerancji jako wyraz respektowania wolności sumienia, myśli i wyznania. W omawianej deklaracji [chodzi o Deklarację Dominus Jesus]zostaje ona ponownie potwierdzona, gdyż jest jedną z podstawowych zasad etycznych należących do chrześcijańskiego Credo, ponieważ traktuje ono poważnie wolność wyboru religii. Tolerancja i wolność są jednak dzisiaj nadużywane i nieodpowiednio wykorzystywane. Dzieje się tak wówczas, gdy stosuje się je także w odniesieniu do wewnętrznych treści religijnych, przy założeniu, że wszystkie religie, jak również areligijne sposoby życia, mają tę samą wartość i choć nie istnieje obiektywna i uniwersalna prawda – ponieważ Bóg, albo raczej Absolut, objawia się pod niezliczonymi imionami – to wszystkie one są w jakimś stopniu prawdziwe. To fałszywe rozumienie tolerancji jest związane z zanikiem albo przynajmniej rezygnacją z pytania o prawdę, które dzisiaj przez wielu uważane jest za nieistotne. W ten sposób ujawnia się intelektualna słabość współczesnej kultury. Jeśli nie pytamy już o prawdę, to zanika różnica między tym, co jest istotą i „nie–istotą” wiary, wiara nie odróżnia się już od przesądu a doświadczenie od iluzji. Bez kryterium prawdy wewnętrznie sprzeczny i pozbawiony sensu staje się także postulat szacunku wobec innych religii, ponieważ brakuje elementu potwierdzającego i odróżniającego to, co w danej religii jest pozytywne, od tego, co negatywne lub będące owocem zabobonu lub złudzenia. W odpowiedzi na tak rozumianą tolerancję i wolność Deklaracja Dominus Iesus przywołuje stwierdzenie encykliki Redemptoris missio: „Gdy Duch Święty działa w sercach ludzi i w dziejach narodów, w kulturach i w religiach, podejmuje On zadanie przygotowania do Ewangelii” (29). Oznacza to wyraźne odwołanie się do działania Ducha nie tylko „w sercach ludzi”, ale także „w religiach”. Pozostaje ono w ścisłym związku z wewnętrzną tajemnicą Chrystusa, od której nigdy nie może być oderwane. Ponieważ religie zakorzenione są w historii i narodowych kulturach, znajdujemy w nich mieszaninę dobrego i złego. Dlatego nie wszystko może być uznane za praeparatio evangelica (przygotowanie do Ewangelii), ale tylko to, co rodzi się wówczas, „gdy Duch Święty działa”. Z tego stwierdzenia wyciągnąć należy ważny wniosek: obecne dzisiaj w religiach drogi zbawienia są dobre, jeśli są owocem działania Ducha w Chrystusie, a nie tworem samej religii. Pogląd ten potwierdzony został na Soborze Watykańskim II w Deklaracji o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich Nostra aetate, gdzie w odniesieniu do obecności ziaren prawdy oraz dobra w innych religiach i kulturach napisano: „Kościół katolicki nic nie odrzuca z tego, co w religiach owych prawdziwe jest i święte. Ze szczerym szacunkiem odnosi się do owych sposobów działania i życia, do owych nakazów i doktryn, które chociaż w wielu wypadkach różnią się od zasad przez niego wyznawanych i głoszonych, nierzadko jednak odbijają promień owej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi”(2). Wszystko, co w religiach z Dobra i Prawdy pochodzi, nie może być pominięte, co więcej, musi zostać uznane i być szanowane. Dobro i Prawda, gdziekolwiek się znajdują, pochodzą od Ojca i są owocem działania Ducha Świętego. Ziarna Logosu rozsiane są wszędzie, nie można jednakże zamykać oczu na obecne w religiach błędy i złudzenia. Sobór Watykański II w Konstytucji dogmatycznej o Kościele Lumen gentium potwierdza, że „nieraz jednak ludzie zwiedzeni przez Złego, znikczemnieli w myślach swoich i prawdę Bożą zamienili na kłamstwo, służąc raczej stworzeniu niż Stworzycielowi” (16). W świecie, który staje się coraz bardziej współzależny, w naturalny sposób dochodzi także do zetknięcia religii i kultur. Prowadzi to nie tylko do zewnętrznego spotkania ludzi z różnych religii, ale także do wzrastającego zainteresowania światem nieznanych religii. Dlatego, z punktu widzenia wzajemnego poznania, uprawnione jest mówienie o wspólnym wzbogacaniu się. Nie oznacza to jednak rezygnacji z uznawania wiary chrześcijańskiej za tę, która w darze Chrystusa otrzymała ostateczne i pełne objawienie Boskiej tajemnicy zbawienia. Ten sposób myślenia jest współcześnie niepopularny, gdyż zagłuszony został przez religijny relatywizm, który prowadzi do stwierdzenia, że „jedna religia ma taką samą wartość jak inna” (encyklika Redemptoris missio, 36). Uznanie oraz respekt dla innych religii i kultur świata, które wniosły swój obiektywny wkład we wzbogacenie i wspieranie ludzkiej godności, a także rozwój cywilizacji, nie pomniejsza ani oryginalności i jedyności orędzia Jezusa Chrystusa, ani nie może ograniczać misyjnej pracy Kościoła, ten bowiem „głosi i obowiązany jest głosić bez przerwy Chrystusa, który jest «drogą, prawdą i życiem» (J 14, 6), w którym ludzie znajdują pełnię życia religijnego” (Nostra aetate, 2). Te proste słowa wskazują równocześnie na wewnętrzny powód przekonania, że pełnia, uniwersalność i ostateczność objawienia Boskiego obecne są tylko w wierze chrześcijańskiej. Przekonanie to nie jest zakorzenione w jakimś ograniczonym pierwszeństwie, które można by przypisać członkom Kościoła, ani w historycznych wydarzeniach ziemskiego pielgrzymowania Kościoła, tkwi ono bowiem w tajemnicy Jezusa Chrystusa, który jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem."
Źródło:
http://www.apologetyka.katolik.pl/odnowa-kosciola/forum-teologiczne/197/862-prawda-w-chrystusie
To jest tak jak kiedyś z samochodami Forda, w znanym powiedzeniu: można u nas kupić samochód w każdym kolorze, pod warunkiem, że będzie to kolor czarny.
Moria, raz jeszcze mówię, nie masz własnego zdania, i powtarzasz jak papuga innych opinie i świadectwa. Nie jesteś więc samodzielny, lubisz być prowadzony za rączkę jak dzieciak.
Odbiegłeś od meritum, czyli od jogi i innych sposobów samodoskonalenia.
napisz coś....
To jest tak jak kiedyś z samochodami Forda, w znanym powiedzeniu: można u nas kupić samochód w każdym kolorze, pod warunkiem, że będzie to kolor czarny.
Moria, raz jeszcze mówię, nie masz własnego zdania, i powtarzasz jak papuga innych opinie i świadectwa. Nie jesteś więc samodzielny, lubisz być prowadzony za rączkę jak dzieciak.
Odbiegłeś od meritum, czyli od jogi i innych sposobów samodoskonalenia.
Nie jest to złe, pod warunkiem samokontroli lub kontroli prowadzącego. W uniesieniu religijnym wszystko może się zdarzyć.
Znajomy z kursu medytacji opowiadał, jak zabawiał się w jakieś sposoby osiągania "wyższych stanów świadomości". Skutkiem tego była była ciężka psychoza, poczucie wciągania w jakieś ciemne otchłanie, w dodatku mężczyźnie między dłońmi przeskakiwały iskry. Czyli poszedł na całość niczym dzieciak. Ostatkiem sił odwqiedził psychiatrę, który zalecił mu określoną terapię.
Sprawy tzw. duchowości, jeśli mogę tak to okreslić, są interesujące, i podejście do nich powinno być ostrożne.
Wszystko to czym człowiek się zajmuje, jeśli jest prowadzone na żywioł może przerodzić się w koszmar.
Trzeba wziąć pod uwagę jeszcze jeden aspekt zagadnienia. Wiele ludzi szuka w różnych technikach medytacyjnych rozwiązania swoich problemów psychicznych.
Wśród osób próbujących medytacji (w tym jogi) jest nadreprezentacja osób z problemami natury psychicznej więc potem nie ma się co dziwić, że takie przypadki się zdarzają.
Zresztą takie samo zjawisko występuje we wspólnotach katolickich - jest tam nadreperzentacja ludzi, którzy mają problemy psychiczne i nie potrafią znaleść sobie miejsca gdzie indziej (wspólnota taka to w pewnym sensie "cieplarniane warunki").
Byłam mocno zaangażowana we wspólnotę Odnowy w Duchu świętym.
Na około 100 osób (tak szacuję) jakie się przewinęły przez tą wspólnotę gdy w niej byłam 8 choruje poważnie psychicznie o (to Ci o których wiem - może być ich więcej).
Przyznam, że dobrze mi się z Tobą rozmawiało, ten poziom polemiki bardzo mi odpowiada, za co Ci serdecznie dziękuję :-)
Pozdrawiam miło...
Mnie też miło było ;) :)
"jesienna"
To co napisaliście jest najlepszym obrazem i odpowiedzią na tę dyskusję.
Wyznajecie "jedynie słuszną drogę".
- Skąd my to znamy?
Nie obchodzi was szukanie prawdy, dojście do prawdy.
Ten, kto myśli tak jak wam pasuje,
- Jest cacy!
Jak myśli inaczej, jest psychiczny, zacofany, zboczony, lub tp.
- Jest "be"
Dokładnie widać na was, jakie spustoszenie robi w was joga, w waszym myśleniu.
Aby nie zakłócić sobie dobrego samopoczucia, uznacie mnie za psychicznego, lub co najmniej niedoinformowanego.
- Niestety, jest to kolejna oznaka spustoszenia umysłu.
Zwykle dotknięty dolegliwością, ostatni dowiaduje się o tym.
Jest tyle pięknych rodzimych sportów i ćwiczeń, z naszej europejskiej kultury,
- Dlaczego was akurat interesują religijne, z obcej nam kultury ćwiczenia?
- Dlaczego nawet nie próbujecie posłuchać tych, którzy to uprawiali, wdepnęli w to i jakimś cudem wyszli z tego?
Na te i podobne pytanie odpowiedzcie sobie.
- Jeżeli jeszcze nie jest za późno.
Więc mówienie o spustoszeniach w moim umyśle jakie powoduje to strzał w kulą w płot
Żeby zrozumieć rodzimą kulturę czy własną religię trzeba też zbnać rozumieć jakie jest jej miejsce w dorobku kulturalnym, cywilizacyjnym całej ludzkości.
A Ty widzidzisz w tej wiedzy zagrożenie. Tak jakbyś się bał, że Polska Kultura i religia katolicka miała "przegrać" w zetnięciu z inną.
(Ja akurat o to jestem spokojna więc kto tu nie docenia Polskiej kultury?)
Wysłuchuję tych doświadczeń - tylko moja wiedza i doświadczenie skłaniają mnie do innych wyjaśnień.
A tak przy okazji - proszę o jasne i czytelne odniesienie się do słów Sobory papieża.
"W hinduizmie ludzie badają i wyrażają boską tajemnicę poprzez niezmierną obfitość mitów i wnikliwe koncepcje filozoficzne, a wyzwolenia z udręk naszego losu szukają albo w różnych formach życia ascetycznego, albo w głębokiej medytacji, albo w uciekaniu się do Boga z miłością i ufnością"
Dla informacji - joga jest praktyką hinduistyczną i jak tu ktoś pisał "nie ma hinduizmu bez jogi i jogi bez hinduizmu"
@Jerzyk
Ten, kto myśli tak jak wam pasuje,
- Jest cacy!Jak myśli inaczej, jest psychiczny, zacofany, zboczony, lub tp.- Jest "be"
To insynuacja jest takie powiedzenie "kto jaki to myśli, że i drugi taki" - ale mam nadzieję, że nie ma tu zastosowania.
Osobiście mam bardzo krytyczny stosunek do uprawiania jogi przez europejczyków a w szczególności przez chrześcijan (jakbyś dokładnie czytał moje posty to byś wiedział).
Uważam, że w większości to co uprawiają ludzie na kursach jogi to nie żadna joga tylko jej karykatura.
Kursy prowadzone są przeważnie przez "mistrzów", którzy nie mogąc znaleść uczniów w indiach (ze względu na małe doświadczenie na przykład) szukają powodzenia w europie.
Mam poważne wątpliwości czy europejczycy nie wychowani w hinduiźmie są w stanie jogę zrozumieć i ją uprawiać.
A jeżeli to robią bywa, że są wobec zjawisk, jakie się mogą w czasie je uprawiania pojawiać bezbronni.
Jeżeli takie występują i się utrzymują to nie dlatego, że ktoś wszedł w jogę i hinduizm, ale przez to, że wszedł w to za płytko.
Uprawianie jogi przez chrześcijanina to jakieś nieporozumienie. Nie można sensownie uprawiać jogi w odcięciu od jej korzeni (czyli hinduizmu).
Do tej pory pisałam o jodze.
Nie nazywam nią technik gimnastycznych czy nawet medytacyjnych, które podobno są inspirowane jogą, i które nazywa się "jogą" i które mają przynieść jakieś wymierne korzyści (zdrowie, równowagę psychiczną).
Nazywanie tego "jogą" to kpiny z jogi.
Być może odnieść można z tego czegoś jakieś korzyści Być może ktoś może zrobić sobie tym krzywdę.
. Przypisywanie jednego i drugiego jodze (jako praktyce wielkiej i starej religii to nieporozumienie) to nieporozumienie.
"Aby nie zakłócić sobie dobrego samopoczucia, uznacie mnie za psychicznego, lub co najmniej niedoinformowanego." - rzekłeś.
Do Jesiennej, oczywiście, jeśli człoiek podchodzi poważnie do samorealizacji w różnymi drogami, na obecnym stanie rozwoju nie można mieszać jogi z religią.
Chociaż synkretyzm jest znany od dawna :-)
@myślący
Do Jesiennej, oczywiście, jeśli człoiek podchodzi poważnie do samorealizacji w różnymi drogami, na obecnym stanie rozwoju nie można mieszać jogi z religią.
Możesz jaśniej? bo nie zrozumiałam.
To co napisałeś można rozumieć na różne sposoby.
@myślący
Do Jesiennej, oczywiście, jeśli człoiek podchodzi poważnie do samorealizacji w różnymi drogami, na obecnym stanie rozwoju nie można mieszać jogi z religią.
Możesz jaśniej? bo nie zrozumiałam.
To co napisałeś można rozumieć na różne sposoby.
Na obecnym stanie rozwoju, mam tu na myśli każdego człowieka jako jednostkę, oraz ludzi jako zbiorowość.
Wiemy dobrze, że trendy o sprawach, nazwijmy je duchowymi, zmieniają się od wielu pokoleń.
Dostęp do wiedzy w tej materii jest powszechny, ludzie urabiają sobie opinię o tym wszystkim. Sami dokonują wyborów, lub w luźnych grupach. Jednym odpowiada wiara tradycyjna, zinstytucjonalizowana, innym samodzielna. Z kolei innym odpowiada samorealizacja z innych kultur i wierzeń (filozofii), np. joga. Mamy więc tygiel, w którym kształtują się różne postawy - własne wybory.
W nich to następuje też łączenie różnych idei dla zaspokojenia duchowego, pozornie sprzecznych ze sobą, nazywanych synkretyzmem, który od początku cywilizacji występował równolegle.
Każdy system filozoficzno-religijny nie jest hermetyczny, ludzie o różnych poglądach stykają się ze sobą, następuje wzajemne przenikanie się tych systemów, asymilacja.
Paweł z Tarsu aby dotrzeć do pogan poza Jerozolimą był pod wpływem kultury hellenistycznej, i wykorzystywał jej elementy. Dogmat o Trójcy jest wzięty z wierzeń perskich i hinduskich o triadach bogów, itd. itp.
Przemiany cywilizacyjne w tych kwestiach są żywe, nie są raz na zawsze dane i podlegają ewolucji. Jeżeli jakieś wierzenie, religia, trzyma się kurczowo dawnych doktryn, dogmatów, obumiera powoli.
Przeczuwam, że chrześcijaństwo w wydaniu katolickim (kościelnym) powoli odchodzi do historii, jako idea masowych wierzeń.
Być może wyraziłem się nieprecyzyjnie, bo pisałem w pośpiechu.
Tak postrzegam Nas wszystkich... :-)
Co niedziela uczestniczę w pełni we Mszy Św.
Moja droga do pełni w wyznawaniu chrześcijaństwa prowadziła także poprzez jogę.
12 lat temu byłam osoba niewierzącą, poszukującą. Jogę praktykowałam 4 lata i tą ścieżką doszłam do Medytacji
Chrześcijańskiej. Po roku praktykowania samej medytacji w duchu chrześcijańskim wróciłam do wiary chrześcijańskiej nadal ćwicząc jogę przez kolejne 4 lata. Joga dała mi skupienie i wyciszenie, a także pomaga mi w chorobach zwyrodnieniowych układu kostnego.
Pomogła mi pogodzić się z własnymi uwarunkowaniami fizycznymi, oraz jest wspaniałą formą autorehabilitacji.
Dziwią mnie wpisy osób skreślających jogę i wypowiadających się na jej temat bez dokładnego zapoznania się z tematem. Mam wrażenie, ze wiele z tych wypowiedzi dyktowane jest strachem, lękiem.
Autorka artykułu twierdzi,że po miesiącu ćwiczeń jogi miała sny - koszmary. Ja nie miałam inie mam nadal.
Rozmawiałam o jodze z egzorcystami. Ani jeden z nich nie rozeznał we mnie samej i moim życiu niczego niepokojacego.
Myślę, ze do jogi , tak jak wielu rzeczy w życiu należy podchodzić z umiarem i mądrością. Nie należy jej traktować jako bożka, bo jak każdy bożek stanie się niebezpieczna i niszcząca. I to jest zagrożenie, które jest w nas, ale nie w samej jodze.