Można powiedzieć, że Benedykt XVI został księdzem na przekór, bo gdy podejmował decyzję pójścia do seminarium, wokoło słyszał, że księża nie będą już potrzebni.
Pukanie historii
„Czuliśmy, że nasz pogodny, dziecinny świat nie był umiejscowiony w raju” – przyznaje po latach Joseph Ratzinger. Jeszcze zanim Hitler doszedł do władzy (1933) jego ojciec musiał zmienić placówkę, bo w Tittmoning za bardzo naraził się „brunatnym”. Papież z ironią opowiada o młodym, bardzo zdolnym nauczycielu, który „zachwycił się nowymi ideami” i z pompą urządzał sadzenie na środku bawarskiej tradycyjnej wsi „majowego drzewka” jako germańskiego symbolu odnawiającej się siły życia i opracował nawet modlitwę na jego cześć. „Gdy dzisiaj słyszę, jak krytykuje się w wielu częściach świata chrześcijaństwo, jako niszczenie własnej tożsamości kulturowej i jako narzucanie europejskich wartości, to dziwię się, jak podobne są sposoby argumentowania i jak podobnie brzmią niektóre frazesy” – komentuje.
Wkrótce po tym, jak Joseph rozpoczął naukę w gimnazjum, wyrzucono jednego z dyrektorów, bo nie odpowiadał nowym władcom. „Wydaje mi się, że kształcenie bazujące na dorobku starożytności greckiej i łacińskiej tworzyło duchową postawę, która odpierała niewolenie przez totalitarną ideologię” – podsumowuje ten fakt obecny Papież. Wspomina, że nauczyciel śpiewu nakazał skreślić ze śpiewnika słowa „Żydom śmierć”.
Kult szpadla i dezerter
O swoim powołaniu do służby obrony przeciwlotniczej kard. Ratzinger powiedział bez ogródek, że była to dla niego krzywda. „Szczególnie dla tak antymilitarnego człowieka jak ja” – dodał. „Sukcesywnie byliśmy ćwiczeni według wynalezionego z pewnością w latach trzydziestych rytuału, który ukierunkowany był na pewien rodzaj kultu szpadla” – komentował czas spędzony w tej służbie, i z ulgą podsumował: „Cały ten rytuał i stojący za nim świat okazał się kłamstwem”. Historia i polityka nie przestały jednak ingerować w życie przyszłego papieża. Kilka miesięcy przez końcem wojny został wcielony do Wehrmachtu. Nie trafił na front. Młodzi rekruci otrzymali nowe mundury i musieli maszerować z wojennymi pieśniami na ustach przez Traunstein.
Nie pamięta dokładnie, czy to był koniec kwietnia, czy początek maja, gdy zdecydował się „wrócić do domu”. W terminologii wojskowej to, co zrobił, nazywa się dezercją. Miał jednak szczęście. Wartownicy, na których trafił, postanowili go przepuścić, a dwaj ludzie z SS, którzy na krótko zawitali do jego domu, nie zareagowali na obecność młodego człowieka w wieku poborowym ani na jawny antynazizm jego ojca.
Mniej wyrozumiali byli Amerykanie. Gdy wykryli, że Joseph był żołnierzem, kazali mu włożyć mundur, podnieść ręce i zamknęli go na kilka miesięcy w obozie jenieckim.
Powołanie przez kontrast
Gdy jeszcze młody Joseph służył w obronie przeciwlotniczej, pewnej nocy pojawił się oficer SS i zaczął rozespanych chłopaków namawiać, aby dobrowolnie wstąpili do tej formacji. „Wielu dobrodusznych kolegów zostało wtłoczonych w ten sposób do tej przestępczej organizacji” – wspominał kard. Ratzinger. A jak się zachował przyszły następca świętego Piotra? Ujął to w dwóch zdaniach: „Razem z kilkoma przyjaciółmi miałem szczęście móc powiedzieć, że noszę się z zamiarem zostania księdzem katolickim. Odsyłani byliśmy z szyderstwami i przekleństwami, ale wulgaryzmy te cudownie smakowały, ponieważ uwalniały nas od zagrożenia kłamliwą »dobrowolnością« z wszystkimi jej następstwami”.
7 kwietnia br. ktoś młody spytał Benedykta XVI o jego powołanie. Papież przyznał, że w czasach jego młodości było czymś normalnym chodzenie do kościoła, przyjmowanie wiary jako Bożego objawienia i staranie się o to, by żyć zgodnie z tym objawieniem. Dodał jednak: „Z drugiej strony panował reżim nazistowski. Powiedziano nam, i to z mocą, że w nowych Niemczech nie będzie już kapłanów, nie będzie życia konsekrowanego. Nie potrzebujemy już tego, znajdźcie sobie inne zajęcie. Ale właśnie słysząc te głosy, widząc brutalność tego systemu i jego nieludzkie oblicze, zrozumiałem, że istnieje potrzeba kapłanów. Właśnie ten kontrast, widok tej antyludzkiej kultury, przekonał mnie, że Pan, Ewangelia, wiara ukazują nam słuszną drogę i musimy pomóc, aby zwyciężyła ta droga”.
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
"Dar każdego życia, każdego dziecka", jest znakiem Bożej miłości i bliskości.
To już dziewiąty wyjazd Jałmużnika Papieskiego w imieniu Papieża Franciszka z pomocą na Ukrainę.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
„Organizujemy konferencje i spotkania pokojowe, ale kontynuujemy produkowanie broni by zabijać”.
Pieniądze zostały przekazane przez jałmużnika papieskiego kard. Konrada Krajewskiego.