Homilia Jana Pawła II wygłoszona 1 maja 1987 r. podczas uroczystości
beatyfikacji Edyty Stein w Kolonii
6. Teresa "Pobłogosławiona przez Krzyż". Takie było zakonne imię kobiety, która swoja drogę duchową rozpoczynała z przeświadczeniem o nieistnieniu żadnego Boga. Wówczas to, w latach młodości i studiów nie była jeszcze naznaczona odkupieńczym Krzyżem Chrystusa, ale już wówczas Krzyż stanowił przedmiot stałego poszukiwania i dociekań jej wnikliwego umysłu.
Jako 15-letnia uczennica w rodzinnym Wrocławiu, wychowana w domu o starych tradycjach żydowskich, Edyta postanowiła "już więcej się nie modlić". Chociaż przez cale życie pozostawała pod silnym wrażeniem głębokiej religijności swej matki, w okresie młodości i w czasie studiów zbliżyła się do intelektualnych kół ateistycznych. W tym okre-sie nie wierzyła w istnienie Boga osobowego.
W latach, kiedy studiowała psychologię, filozofię, historię i literaturę niemiecką we Wrocławiu, Getyndze i Fryburgu, w jej życiu nie było żadnego miejsca dla Boga. Wyznawała jednak "bardzo wymagający idealizm etyczny". Zgodnie z wielkimi zdolnościami intelektualnymi nie chciała przyjmować niczego, czego "by wcześniej nie zbadała, nawet wiary ojców. Sama pragnęła wszystko dogłębnie sprawdzić. Dlatego właśnie niestrudzenie poszukiwała prawdy. Później, patrząc wstecz na ten czas duchowego niepokoju, widziała w nim ważny etap wewnętrznego dojrzewania i stwierdzała, że stałe "poszukiwanie prawdy było moją jedyną modlitwą". Jakież to wspaniałe słowa pociechy dla tych wszystkich, którym wiara w Boga przychodzi z trudem! Już samo poszukiwanie prawdy jest w swej najgłębszej istocie poszukiwaniem Boga.
Pod silnym wpływem mistrza, Husserla i jego szkoły teologicznej, Edyta, poszukująca studentka, zwracała się coraz bardziej zdecydowanie w stronę filozofii. Uczyła się powoli "patrzeć na wszystkie rzeczy bez uprzedzeń, odrzucając wszelkie klapy na oczy'". Dzięki spotkaniu z Maxem Schelerem w Getyndze wchodzi po raz pierwszy w kontakt z ideami katolickimi. Sama pisze o tym: "Bariery uprzedzeń racjonalistycznych, wśród których wyrosłam nie wiedząc o tym, upadły, i świat wiary stanął nagle przede mną. Ludzie, z którymi codziennie obcowałam, na których patrzyłam z podziwem, żyli w nich nadal". Długie zmaganie, by opowiedzieć się osobiście za wiarą w Jezusa Chrystusa, zakończyło się dopiero w 1921 r., kiedy to u jednej z przyjaciółek wpadło jej do ręki autobiograficzne dzieło "Życie świętej Teresy z Avili". Lektura przykuła natychmiast jej uwagę. Nie przestała książki czytać, aż ją skończyła: "Gdy zamknęłam książkę, powiedziałam sobie: To Jest prawda". Czytała ja przez cala noc aż do wschodu słońca. Tej nocy znalazła prawdę, nie prawdę filozoficzną, lecz prawdę osobową, kochające "Ty" Boga. Edyta Stein szukała prawdy, i znalazła Boga. Niezwłocznie poprosiła o chrzest i o przyjęcie na łono Kościoła katolickiego.
7. Przyjęcie chrztu w żadnym wypadku nie oznaczało dla Edyty Stein zerwania więzów z narodem żydowskim. Przeciwnie. Mówi o tym sama: "Zarzuciłam praktykowanie mej religii żydowskiej w wieku lat 14 i poczułam się znowu Żydówką dopiero po moim powrocie do Boga". Pozostała zawsze Świadoma, że "przynależy do Chrystusa nie tylko duchowo, lecz także poprzez więzy krwi". Boleje bardzo z powodu wielkiego cierpienia, które jej konwersja zadać musiała ukochanej matce. Także później towarzyszy jej jeszcze do synagogi i modli się z nią słowami psalmów. Na stwierdzenie matki, że można zatem także być pobożnym żydem, odpowiada: "Z pewnością, jeśli się nie poznało niczego innego".
Chociaż od czasu zetknięcia się z pismami świętej Teresy z Avili Karmel stał się dla Edyty Stein celem, musiała jeszcze czekać ponad 10 lat, zanim Chrystus ukazał jej w modlitwie drogę do wstąpienia. W swej działalności jako nauczycielka i docent. w pracy szkolnej i oświatowej, głównie w Spirze, później także w Münster, starała się nadal łączyć naukę i wiarę i razem je dalej przekazywać. Przy czym chce być tylko "narzędziem Pana". "Kto przychodzi do mnie, tego chcę doprowadzić do Niego". Równocześnie żyje w tym czasie już jak zakonnica. Składa trzy śluby prywatne i prowadzi coraz bardziej dojrzałe i bogate życie modlitwy. Z intensywnego studium nad myślą św. Tomasza z Akwinu wynosi przekonanie, że jest rzeczą możliwą "uprawiać naukę jako służbę Bożą... Tylko w oparciu o to mogłam się zdecydowaćö, żeby znowu na serio przystąpić (po nawróceniu) do zajęcia się pracą naukową". Przy całym jednak głębokim szacunku dla nauki, Edyta Stein dostrzega coraz wyraźniej, że rdzeniem bycia chrześcijaninem jest nie nauka, lecz miłość.
Kiedy w roku 1933 Edyta Stein wstępuje wreszcie do Karmelu w Kolonii, krok ten nie oznacza dla niej żadnej ucieczki od świata czy też przed odpowiedzialnością, lecz jeszcze bardziej zdecydowane włączenie się w naśladowanie Krzyża Chrystusowego. W czasie pierwszej rozmowy z tamtejszą przełożoną mówi: "Nie może nam pomóc ludzka działalność, tylko cierpienie Chrystusa Mieć w nim udział, jest moim pragnieniem". Dla tej samej racji nie wyraża żadnego innego życzenia przy swych obłóczynach jak tylko to jedno, "żeby otrzymać imię zakonne: ,od Krzyza'". A na obrazku, upamiętniającym jej wieczystą profesję, każe wydrukować słowa św. Jana od Krzyża: "Moim jedynym powołaniem będzie odtąd coraz bardziej miłować".