Dla obserwatora, znającego historyczne i teologiczne przyczyny braku pełnej jedności między Kościołem rzymskokatolickim a prawosławnymi Kościołami Wschodu, podróż papieża do Konstantynopola, duchowego centrum prawosławia, do Świętego Tronu Ekumenicznego, na którym zasiadał wielki architekt jedności, patriarcha Athenagoras, była podróżą oczekiwaną, aktem, który po prostu nastąpić musiał.
W atmosferze odżywających obecnie prądów proislamskich oficjalna wizyta religijnego przywódcy katolików stała się sprawą bardzo drażliwą, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę jej czysto religijny cel oraz przebieg dotychczasowych podróży Papieża. Nie chcąc ryzykować niechęci światowej opinii publicznej w przypadku odmowy wizyty, nowy rząd turecki pragnął ją potraktować wyłącznie jako wizytę głowy państwa.
W programie podróży opublikowanym przez tureckie Ministerstwo Informacji, widniały tylko te punkty, które nie miały nic wspólnego z jej zasadniczym celem - odwiedzinami w Fanarze. Czas na to przeznaczony określony był w kalendarium jako „program prywatny" Papieża. Tak było w programie. Wszystko zależało teraz od tego, jak zachowa się i co będzie mówił w Turcji Jan Paweł II, znany już z tego, że nie sposób zamknąć go w ścisłych ramach z góry ustalonego protokółu i porządku dnia.
Tę napiętą atmosferę wykorzystywała oczywiście do maksimum dopiero co pozbawiona władzy opozycja oraz ekstremistyczne organizacje nacjonalistyczno-muzułmańskie.
Od 1977 roku Turcja jest widownią narastającego terroryzmu politycznego, podsycanego właśnie przez te organizacje i ich bojówki. W kilkunastu prowincjach wprowadzono od dawna stan wojenny, a statystyki mówią, że w wyniku mordów politycznych zginęło już wiele tysięcy osób. W niedzielę 25 listopada, na trzy dni przed przybyciem Ojca Świętego, uciekł z dobrze strzeżonego więzienia wojskowego w Maltepe młody terrorysta muzułmański, Ali Agęa, oskarżony o zamordowanie postępowego dziennikarza Abdi Ipekci, redaktora liberalnego dziennika „Millyet". Agęa nadesłał do redakcji tego dziennika list, w którym wyznawał, że celem jego ucieczki jest zamordowanie Papieża, nazwanego przez niego „zamaskowanym krzyżowcem, wysłanym przez imperialistyczne siły, obawiające się narodzin nowej politycznej, militarnej i ekonomicznej potęgi w wyniku połączenia się Turcji z braterskimi krajami muzułmańskimi Bliskiego Wschodu".
W kołach dziennikarskich w Istambule słyszało się opinie, że cała ta sprawa została celowo wyreżyserowana przez rząd, aby usprawiedliwić nadzwyczajne środki ostrożności, a wśród nich przede wszystkim niedopuszczenie do spotkania Papieża z większą liczbą ludzi. Dzisiaj znamy już dramatyczny finał tej historii, jaki rozegrał się 13 maja 1981 r. na Placu Świętego Piotra w Rzymie, choć wciąż jeszcze nie potrafimy zrozumieć fanatyzmu, nienawiści i przerażającej ignorancji politycznej tureckiego terrorysty.
Środki bezpieczeństwa, jakie przedsięwzięto dla ochrony Papieża, były rzeczywiście nadzwyczajne, nawet jak na kraj, w którym wszystko zależy od armii.
Spowodowało to prawie zupełną izolację jego osoby od społeczeństwa kraju, do którego przybywał. Twarz Jana Pawła II na lotnisku Esemboga w Ankarze pełna była powagi i skupienia. W czasie protokolarnego przywitania na lotnisku nie wygłaszano żadnych przemówień. Nie było ich zresztą przez cały pierwszy dzień podróży, zimny, deszczowy dzień w Ankarze. Dziennikarze zachodni, skłonni do nazbyt spiesznych sądów, już wieczorem tego dnia, na prawdziwie luksusowym przyjęciu wydanym przez rząd dla prasy, nazwali tę czwartą podróż papieską „podróżą bez uśmiechu".
* Wśród 30 tysięcy katolików 9 tysięcy zachowuje obrządek łaciński, 9 tysięcy - ormiański, 8 tysięcy - chaldejski, 500 - melchicki, 500 - syryjski, 200 - maronicki, 100 - bizantyjski. Wśród niekatolików najliczniejsze grupy stanowią: ormianie przedchalcedońscy (50 tysięcy), grecko-prawosławni (20 tysięcy), Syryjczycy przedchalcedońscy (30 tysięcy) i protestanci, głównie anglikanie i luteranie (ok. 2.500 osób)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Dar każdego życia, każdego dziecka", jest znakiem Bożej miłości i bliskości.
To już dziewiąty wyjazd Jałmużnika Papieskiego w imieniu Papieża Franciszka z pomocą na Ukrainę.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
„Organizujemy konferencje i spotkania pokojowe, ale kontynuujemy produkowanie broni by zabijać”.
Pieniądze zostały przekazane przez jałmużnika papieskiego kard. Konrada Krajewskiego.
Na portalu Vatican News w 53 językach, w tym w języku migowym.