Modlitwa przy chrzcielnicy
Po uroczystych nieszporach w Altötting, gdzie odbył jeszcze jedno spotkanie z władzami miasta, Benedykt XVI był w znakomitej formie, uśmiechnięty, odprężony. Widać było, że znakomicie się czuje w tym miejscu, gdzie w przeszłości kształtowała się jego wiara.
Ku wielkiej radości wszystkich, niespodziewanie przymierzył podarowany mu stylowy, jasny kapelusz. Przyznać trzeba, że wglądał znakomicie, gdy stał tak przez chwilę w bawarskim kapeluszu na głowie z przekornym uśmiechem na twarzy.
Później pojechał do miejsca urodzenia Marktl am Inn. Papieski pojazd poruszał się w kolumnie samochodowej chroniony z góry przez kilka helikopterów. Co ciekawe, poruszał się jednym pasmem autostrady, który oczywiście był dla ruchu zamknięty. Ale obok odbywał się normalny ruch. Co jakiś czas, obok papieskiej kolumny jechały wielkie tiry, niektóre sygnałem pozdrawiały Papieża. Widać, jak przez te kilka dni zmieniło się nastawienie Niemców do Benedykta XVI. Początkowo wielu podchodziło do Jego wizyty ze sporą rezerwą, być może nawet niechęcią. Teraz powszechne są głosy sympatii i zachwytu dla niewątpliwie największego moralnego autorytetu, jakiego obecnie Niemcy posiadają. Przyznają to także ludzie, którzy jednocześnie dystansują się od jego nauczania i od Kościoła. Te pozdrowienia od kierowców tirów były niemniej znaczące, aniżeli owacje witające Benedykta XVI w miejscach, które odwiedza.
Głównym celem wizyty w Marktl Am Inn nie był dom rodzinny, gdzie urodził się 16 kwietnia 1927 r.. Doszło tam do małej prowokacji. Dwa dni temu został oblany niebieską farbą przez nieznanego sprawcę. Papież chciał przede wszystkim nawiedzić świątynie pw. św. Oswalda, w której został ochrzczony. Do pustego kościoła wszedł wraz z bratem Georgiem, a później razem stanęli przy zabytkowej, neogotyckiej chrzcielnicy z XIX w. , która stoi w jednej z bocznych kaplic. Towarzyszył im biskup Passawy, Wilhelm Schraml, niemieccy kardynałowie: Kasper i Lehman oraz odchodzący właśnie na emeryturę, sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kard. Angelo Sodano.
Papież długo modlił się zamyślony przy chrzcielnicy, a później przez moment rozmawiał z bratem. Zanim odjechał, długo spacerował wzdłuż barierek i witał się z tłumnie przybyłymi na to spotkanie mieszkańcami miasteczka oraz gośćmi. Widać także było transparent grupy z Wadowic, miasta partnerskiego Marktl am Inn, która specjalnie przyjechała na to spotkanie. Ojciec Święty bardzo długo ściskał wyciągnięte w jego stronę ręce.
Po raz pierwszy zauważyłem także, że niektórzy z szacunkiem całowali pierścień Piotra. Wiwatom na cześć „Benedetto” nie było końca także, gdy wsiadł do papamobile ( marki Mercedes), którym pojechał na lądowisko, gdzie czekał na niego helikopter. Przez chwilę rozmawiał z dowódcą i załogą. To zresztą charakterystyczne. Papież wykorzystuje każdą okazję do bezpośredniej rozmowy z człowiekiem, którego właśnie spotkał. W ten sposób tysiące ludzi będzie po tej pielgrzymce mogło powiedzieć, że nie tylko uścisnęło papieską dłoń, ale także chwilę z nim rozmawiało. Pielgrzymi pytani przez dziennikarzy o wrażenia ze spotkań z Benedyktem XVI, zawsze ten niezwykły moment podkreślali.
Po krótkim locie, wieczorem Papież przyleciał do Ratyzbony, która powitała go specjalną iluminacją oraz biciem w dzwony we wszystkich kościołach.
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
» | »»