Pielgrzymka Benedykta XVI do Ziemi Świętej wskazuje drogę do korzeni wiary

"Benedykt XVI podobnie jak jego poprzednicy stara się pokazać, że pielgrzymki papieży do Ziemi Świętej będą wskazywały drogę do korzeni" - mówi w wywiadzie dla KAI ks. dr Romuald Weksler-Waszkinel.

Wieloletni wykładowca KUL zaangażowany w dialog chrześcijańsko-judaistyczny i polsko-żydowski zwraca uwagę, że papież „w swoich książkach, przemówieniach i gestach jest pełen miłości do Ziemi Świętej”. Ks. Weksler-Waszkinel mówi m.in. o trudnościach w dialogu chrześcijańsko-judaistycznym, konflikcie izraelsko-palestyńskim, sytuacji chrześcijan w Ziemi Świętej.

Dla chrześcijan, Ziemia Święta zawsze pozostanie Ziemią Świętą, choć realia zupełnie przeczą świętości tej ziemi. Czy dobrze, że Benedykt XVI tam jedzie?

Ks. dr Romuald Weksler-Waszkinel: Bardzo dobrze, że Benedykt XVI tam jedzie. Podróż Jana Pawła II była pielgrzymką z okazji Wielkiego Jubileuszu. Karol Wojtyła jeszcze jako arcybiskup Krakowa odwiedzał ją i napisał piękną poetycką medytację „Wędrówka do miejsc świętych”. Benedykt XVI podobnie jak jego poprzednicy stara się pokazać, że pielgrzymki papieży do Ziemi Świętej będą wskazywały drogę do korzeni. Dla nas, chrześcijan, najważniejsze jest przesłanie płynące z wiary i dlatego Benedykt XVI pragnie powrócić do miejsca narodzin wiary. W swoich książkach, przemówieniach i gestach jest on pełen miłości do Ziemi Świętej. Należy przy tym jednak zaznaczyć, że jego pielgrzymowanie przypada na okres bardzo trudny dla tego regionu świata.

Ostatni konflikt w Strefie Gazy bardzo dobrze to pokazuje.

- Tego nie można nie dostrzegać. Niezwykle ważna jest postawa i rola patriarchy łacińskiego Jerozolimy. Obecnie jest nim abp Fouad Twal. W odróżnieniu od swego poprzednika abp. Michela Sabbaha, Palestyńczyka, lepiej dostrzega rzeczywistość Izraela. W rozwiązaniu konfliktu na pierwszym miejscu powinien stawiany być człowiek, a nie jego narodowość, w myśl zasady „wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Mówiąc językiem wybitnego filozofa, Emmanuela Lévinasa, „twarz Innego” jest tym, co mi mówi „nie zabijesz” i „jesteś za mnie odpowiedzialny”. W tym kontekście abp Twal wskazuje, że dobre relacje Jana Pawła II, a teraz Benedykta XVI z Izraelem są szansą dla całego regionu. W relacjach izraelsko-palestyńskich nie sposób oddzielić czynnika politycznego od religijnego, gdyż Ziemia Święta to Ziemia Izraela, ale również Ziemia synów Abrahama: Izmaela oraz Izaaka. Aby rozwiązać konflikt w tym regionie należy dążyć do tego, aby miłość Boga do człowieka rozświetlała wszystkie, najtrudniejsze sprawy, a ludzie postrzegali siebie jako dzieci Boże, a innych jako braci. Benedykt XVI jako człowiek głębokiej wiary takie spojrzenie niesie. Z pewnością w przesłaniu Benedykta XVI kontekst religijny będzie najważniejszy. Będzie w Jerozolimie, Mieście Pokoju, bardzo ważnym dla wyznawców trzech wielkich religii monoteistycznych: judaizmu, chrześcijaństwa oraz islamu.

Ksiądz spotkał się z papieżem podczas jego wizyty w byłym obozie koncentracyjnym w Auschwitz-Birkenau.

- Miałem to szczęście spotkać się z nim twarzą w twarz i patrzeć w jego oczy. Widziałem jego zdziwienie, kiedy zobaczył na mojej głowie kipę, a pod szyją koloratkę. Powiedziałem mu: „Jestem Żydem od Jezusa”. Widziałem w jego zachowaniu radość i miłość, którą miał do wszystkich Żydów tam obecnych.

Pochodzący z Polski Jan Paweł II przybył do Ziemi Świętej w 2000 r. jako przyjaciel, Obecny papież jest Niemcem. Czy biorąc pod uwagę całą historię tragicznych relacji niemiecko-żydowskich będzie to miało jakiś wpływ na pielgrzymkę?

- Myślę, że będzie to miało wielki wpływ na samego papieża, wynika to z tekstów, które pozostawił kard. Joseph Ratzinger. Świat będzie się jego pielgrzymowaniu przypatrywał z szeroko otwartymi oczami. Benedykt XVI mówił już o odpowiedzialności Europy, w tym odpowiedzialności hitlerowskiej, za Holokaust. Chrześcijanie nie mogą umywać tutaj rąk. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni, żeby Zagłada się więcej nie powtórzyła. Przy rozróżnieniu winy od odpowiedzialności, wina jest sprawą bardziej złożoną, ponieważ różni ludzie w różnym stopniu byli winni za to, co się stało, za przeszłość. Gdy chodzi o przyszłość: wszyscy jesteśmy odpowiedzialni, by się to nigdy więcej nie powtórzyło.

Przypomnijmy, że bez chrześcijańskiego antysemityzmu, który Europa niesie z sobą od dziewiętnastu wieków, bez tego wszystkiego, co Jules Isaac nazwał chrześcijańskim nauczaniem pogardy i systemem poniżania, Hitler nie zmobilizowałby Europy w nienawiści do Żydów. Mówimy o XIX stuleciach antysemityzmu, gdyż jego chrześcijańskie wydanie zaczęło się mniej więcej w II w. po Chrystusie: od Tertuliana, Melitona z Sardes i innych. Co do tego, że Holokaust zorganizowała ideologia narodowego socjalizmu i ona była jego głównym wykonawcą, nie ma żadnych wątpliwości. Tak samo nie ma wątpliwości co do tego, że świat chrześcijański w tym wszystkim uczestniczył i jest również współwinny temu, co się stało. Jakkolwiek byśmy tu oponowali, będzie to Piłatowy gest umywania rąk i odwracanie się od rzeczywistości. Chrześcijaństwo stale musi się bić w piersi. To nie jest myśl moja, pojawia się u wielu autorów, a kard. Ratzinger wyraził ją wprost (por. Sól ziemi, Znak 1997, s. 215). Pojawia się też w tekście dokumentu watykańskiego „Pamiętamy: refleksje nad Shoah”, w wielu wypowiedziach Jana Pawła II.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama