Egipt: Starcia i odwet na Koptach

Egipskie służby bezpieczeństwa zlikwidowały w środę oba obozowiska zwolenników obalonego prezydenta Mohammeda Mursiego w Kairze. Stronnicy Mursiego wezwali do dalszych demonstracji przeciwko wojskowemu przewrotowi. W odwecie zaatakowali także chrześcijańskie kościoły. Wtorkowy apel Tawadrosa II, zwierzchnika Koptów, pozostał bez echa.

W starciach między zwolennikami odsuniętego od władzy prezydenta Mohammeda Mursiego i siłami bezpieczeństwa zginęło w środę w całym  Egipcie co najmniej 278 osób -  poinformowało późnym wieczorem egipskie ministerstwo zdrowia, dodając, że większość ofiar to cywile.Ministerstwo potwierdziło wcześniejsze informacje, że wśród zabitych jest 43 policjantów. Podczas likwidacji przez siły bezpieczeństwa dwóch obozowisk zwolenników Mohammeda Mursiego w Kairze zginęły w sumie co najmniej 82 osoby. Źródła bezpieczeństwa podały w środę późnym wieczorem, że w całym Egipcie jest już spokojnie.

Największe protesty siedzące zwolenników szefa państwa, odsuniętego od władzy 3 lipca, organizowano od ponad miesiąca na dwóch kairskich placach - przed meczetem Rabaa al-Adawija oraz Al-Nahda przed uniwersytetem. W ciągu dnia informowano, że drugie, mniejsze obozowisko zostało względnie szybko - w ciągu trzech godzin - opróżnione z demonstrantów. Następnie państwowa agencja prasowa MENA przekazała, że policja przejęła kontrolę również nad placem przed meczetem. Ranni trafiali do zaimprowizowanych szpitali.

Zwolennicy obalonego prezydenta islamisty Mohammeda Mursiego w odwecie za likwidowanie przez policję obozów islamistów w Kairze podpalili w środę koptyjski kościół w mieście Sohag, w środkowej części Egiptu - podała państwowa agencja MENA. W obronie chrześcijan policja użyła gazu łzawiącego. Stronnicy Mursiego obrzucali też koktajlami Mołotowa kościół Mar Gergiss. W Sohag mieszka liczna społeczność chrześcijańska.

W Suezie podpalono też kościół należący do anglikanów. Ucierpiał tam także ośrodek katolicki.

Już od kilku dni media donosiły, że islamiści zapowiadają zemstę za obalenie prezydenta Mursiego. Koptowie, którzy stanowią od 6 do 10 proc. ludności Egiptu, brali udział w masowych protestach, które przyczyniły się do obalenia byłego prezydenta przez wojsko 3 lipca.Codziennie dochodziło do napadów na Koptów, ich kościoły, domy i sklepy. Radio Watykańskie podawało w sobotę 10 sierpnia, że zwierzchnik Kościoła koptyjskiego patriarcha Tawadros znalazł się na liście osób przeznaczonych do likwidacji. Z tego względu i mając na uwadze bezpieczeństwo wiernych, patriarcha zawiesił wszelką działalność publiczną w Kairze. Cotygodniowe katechezy, które Tawadros zwykł dawać w katedrze w każdą środę, zostały przeniesione do jednego z klasztorów na peryferiach miasta.

Zdaniem miejscowych obserwatorów Egipcjanie oczekują od wojska większej kontroli nad sytuacją, czyli poskromienia Bractwa Muzułmańskiego - donosiło 10 sierpnia Radio Watykańskie. Wojskowych mieli podobno powstrzymywać dyplomaci państw zachodnich, które nie życzyli sobie otwartego starcia armii z islamskimi radykałami. W środę wydarzenia zgodnie potępili przedstawiciele ONZ, USA i UE.

Zwierzchnik prawosławnych Koptów w Egipcie we wtorek (dzień przed zamieszkami) przekazał wyrazy współczucia wszystkim, którzy w ostanim tygodniu ucierpieli antychrześcijańskich zamieszkach w Minji i Beni Suef. Wezwał za pośrednictwem Twittera do zaprzestania rozlewu krwi, powstrzymania się od przemocy i zaniechania prób odwetu. Komunikat patriarchy miał także związek z zapowiedzią rozpraszania przez siły bezpieczeństwa demonstracji zwolenników Mursiego.

Akcję sił bezpieczeństwa przeciwko zwolennikom obalonego prezydenta potępił w środę kairski meczet Al-Azhar, najważniejsza instytucja religijna w Egipcie. "Al-Azhar pragnie powiedzieć wszystkim Egipcjanom, że nie był świadomy metod, po jakie sięgnęła policja, by rozproszyć manifestacje" - powiedział w telewizji publicznej wielki imam meczetu, szejk Ahmed al-Tajeb. Dodał, że jedyne informacje, jakie mają przedstawiciele meczetu dotarły do nich za pośrednictwem mediów. Jeszcze we wtorek rzecznik Bractwa Gehad el-Haddad informował, że jest ono gotowe do podjęcia rozmów w sprawie zażegnania kryzysu politycznego w kraju. Mediatorami w tych rozmowach mieli być przedstawiciele meczetu Al-Azhar.

W reakcji na użycie siły wobec islamistycznych demonstrantów do dymisji podał się czołowy działacz świeckiej opozycji i laureat pokojowego Nobla, wiceprezydent Egiptu Mohamed el-Baradei. W liście do tymczasowego prezydenta kraju ElBaradei wyraził przekonanie, że kryzys polityczny można było rozwiązać na drodze pokojowej.

Premier Egiptu Hazim el-Biblawi wystąpił jednak z obroną podjętej w środę na polecenie jego rządu interwencji przeciwko protestacyjnym obozowiskom zwolenników obalonego prezydenta Mohammeda Mursiego, twierdząc, że władze nie miały innego wyboru. "Uznaliśmy, że sprawy osiągnęły stan, którego szanujące siebie państwo nie może zaakceptować" - powiedział Biblawi w nadanym przez telewizję wystąpieniu. Dodał, że doszło do "rozprzestrzenienia się anarchii oraz ataków na szpitale i komisariaty policji". Według premiera decyzja o interwencji przeciwko demonstrantom "nie była łatwa" i zapadła po wyczerpaniu się możliwości mediacji. Biblawi zapowiedział, że ogłoszony wcześniej w środę stan wyjątkowy będzie trwał tak krótko, jak to możliwe. Jak zaznaczył, rząd zamierza się trzymać wspieranego przez wojsko planu przywrócenia demokracji. "Z Bożą wolą będziemy iść dalej. Będziemy budować nasze demokratyczne, cywilne państwo" - zaznaczył egipski premier.

Urząd tymczasowego prezydenta Egiptu ogłosił w całym kraju od godziny 16 w środę stan wyjątkowy, który ma obowiązywać przez miesiąc. Ponadto poinformowano o wprowadzeniu godziny policyjnej, od godz. 19 do 6 rano, m.in. w Kairze, Aleksandrii i Suezie. W sumie godzina policyjna ma obowiązywać w ponad 10 z 27 prowincji Egiptu. W oświadczeniu rząd ostrzegł, że każdemu łamiącemu ten zakaz grozi kara więzienia.

Od Redakcji:

Nie ma jeszcze wypowiedzi przedstawicieli Kościołów chrześcijańskich, ale już we wtorek, a zatem dzień przed zamieszkami, Tawadros II wezwał za pośrednictwem Twittera do zaprzestania rozlewu krwi, powstrzymania się od przemocy i zaniechania prób odwetu. Komunikat miał także związek z zapowiadanymi działaniami rządu. Nie pomógł. Chrześcijanie z pewnością oczekiwali od policji lepszej ochrony wobec ataków islamistów, jednak tak brutalna akcja, która przyniosła tyle ofiar wśród osób cywilnych, w tym dzieci, może jedynie zaostrzyć konflikt i pogorszyć sytuację chrześcijan.

Kolejny przykład na to, że zła nie zwalcza się złem.

Joanna Kociszewska

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama