Chciałbym Kościoła ubogiego, dla ubogich

KAI przeprowadziła sondę nt. słów papieża Franciszka: "Chciałbym Kościoła ubogiego, dla ubogich". Rozmówców zapytali o to, jak rozumieją te słowa oraz do czego zobowiązują one zarówno ich osobiście jak i Kościół Polsce. 13 kwietnia minie pierwszy miesiąc pontyfikatu papieża Franciszka.

Ks. Wojciech Bartkowicz, rektor Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie

Franciszek przypomina nam po prostu treść pierwszego błogosławieństwa: szczęśliwi ubodzy w duchu, gdyż do nich należy królestwo… Owo pierwsze błogosławieństwo jest pochwałą ludzi wolnych, więc troska o ubóstwo jest ze strony Kościoła walką o wolność spełniania jego misji. Przestrzegałbym jednak przed rozumieniem papieskiego wezwania zbyt materialistycznie. Zanim pojawi się problem tego, CO posiadamy, pojawia się problem tego JAK posiadamy. Franciszek nie chce – jak sądzę – sprzedać Watykanu; chce natomiast – jak przypuszczam – by to Kościół posługiwał się rzeczami tego świata, nie zaś, by to, co Kościół posiada, władało nim samym. Do tego potrzebne jest ciągłe otrząsanie się z ułudy sytości, i powracanie do prymatu tego, co duchowe, nad tym, co cielesne. To jest zadanie, z którym każde pokolenie uczniów Chrystusa musi się zmierzyć.

Doświadczenie wielu wspólnot chrześcijańskich na Zachodzie uczy, że syci Kościoła nie potrzebują, gdyż „nie potrzebują lekarza zdrowi”. Czy to nie oznacza, że przygotowaniem gleby pod ewangelizację sytych, pochrześcijańskich społeczeństw Zachodu jest bolesne demaskowanie mizerii antropologicznej i kulturowej kolejnych cywilizacyjnych utopii, fundowanych nam przez nasze elity? Posoborowa lekcja afirmacji wszystkiego, co dobre w modernizującej się gwałtownie cywilizacji euroatlantyckiej musi zostać uzupełniona o lekcję z Apokalipsy. Trzeba nam stać się – najpierw dla siebie, a potem dla innych – aniołem zbawczej prawdy: „nie wiesz, że to ty jesteś biedny, ślepy i nagi”? (Ap 3,17) Kościół ma Dobrą Nowinę dla wszystkich, bo wszyscy są ubogimi Pana.

S. Jolanta Olech, urszulanka, sekretarka generalna Konferencji Wyższych Przełożonych, Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych

Kościół ubogi dla ubogich to piękny, porywający program i nie nowy. Większość z nas, jak sądzę o takim Kościele marzy i do takiego tęskni. Problem natomiast polega na tym jak przekładać to pragnienie na język konkretu w całym Kościele, do wspólnot parafialnych włącznie i we wszystkich, tak bardzo zróżnicowanych częściach świata. To dzieje się w Kościele, choć w różnym tempie w różnych miejscach, bo tak wiele przecież zależy od każdego z nas, od ludzi, mentalności i okoliczności.

Marzy mi się Kościół coraz bardziej ubogi, tzn. taki, który stara się żyć zgodnie ze swym powołaniem, podporządkowując struktury i styl życia, szczególnie nas, ludzi Kościoła identyfikowanych jako reprezentujący Kościół, nie na wzór świeckich struktur, i świeckich wyznaczników pozycji, ale zgodnie ze swym powołaniem, bez ostentacji, bez kompromisów z mentalnością świecką i ze świecką hierarchią wartości (styl życia, kariera, sprowadzenie misji do uprawiania profesji, sprawy materialne…).

Ubogi dla ubogich to Kościół, który jest wspólnotą i nie ma w nim „równych i równiejszych”,(papież Franciszek pokazał to w pierwszych wystąpieniach), ale jesteśmy braćmi i siostrami, gdzie hierarchia i pozycja jest służbą, a nie źródłem przywilejów; Kościół wychodzący, otwarty - nie oczekujący, że ludzie do nas przyjdą, zdolny do empatii, głoszący pokornie miłość i miłosierdzie Boga wszystkim ludziom, zwłaszcza bardziej potrzebującym, opuszczonym, ubogim materialnie ale i duchowo, bez wykluczania kogokolwiek.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg