Historia pewnej przyjaźni
Abp Józef Życiński MAREK PIEKARA / GN

Historia pewnej przyjaźni

Komentarzy: 2
KAI

publikacja 04.02.2012 10:40

„W wielu punktach swojej działalności abp Józef Życiński wyprzedzał swoje czasy. Może dlatego jego życie było takie trudne. Wielu ludzi dostawało przy nim zadyszki, gdy chcieli za nim nadążyć” – mówi ks. prof. Michał Heller w rozmowie z KAI.

Kolejnym punktem w jego syntezie filozoficznej było wzbogacanie metafizyki poprzez myśl związaną z filozofią procesu Alfreda Whiteheada. Uważał, że jego filozofia pięknie uzupełnia arystotelizm i tomizm. O ile oba są systemami statycznymi, to Whitehead wprowadza element procesu, zmiany, dynamiki oraz otwartości na nauki. Widział, że kierunki te można ładnie pogodzić. Trzeba przyznać, że wielu ludzi wciągnął w orbitę myśli Whiteheada. Patrząc na filozofię w Polsce, także w Kościele, dzisiaj wielu ludzi uprawia filozofię w tym duchu.

Kolejnym punktem myśli Życińskiego jest jego filozofia Boga. Dla niego była ona bardzo ważna i stanowiła centrum jego myśli. Wiele wątków ze swej filozofii Boga później umieszczał w książkach popularnych, wręcz ascetycznych. Hasłem jego filozofii Boga był „panenteizm” – „Bóg w świecie, ale wykraczający poza świat”. Proszę nie mylić tego z „panteizmem” utożsamiającym Boga ze światem. Na tym polu wiele zdziałał. Szkoda, że gdy został biskupem, zaniechał realizacji tego programu filozoficznego. Po prostu nie miał czasu.

Gdy został biskupem zmienił swoje zainteresowania?

– Wtedy jego zainteresowania filozoficzne skierowały się w stronę bardziej praktyczną, przede wszystkim na te zagadnienia, które były mu potrzebne w duszpasterstwie. W duszpasterstwie widział negatywne wpływy filozofii postmodernistycznej i różnych dziwacznych odmian nurtu new age. Bardzo krytykował w swoich publikacjach filozoficznych postmodernizm. Był przekonanym antypostmodernistą. Z tym wiązała się inna dziedzina jego działalności intelektualnej, mianowicie zwalczał zwalczanie teorii ewolucji w Kościele. Był przeciwnikiem religijnego fundamentalizmu.


Czy filozof Życiński pozostawił po sobie jakieś niedokończone dzieła?

– Po śmierci Józka w jego komputerze znaleziono szereg niewykorzystanych notatek. Tu należy wspomnieć o wielkiej zasłudze jego ostatniego sekretarza, ks. Tomasza Adamczyka, który ocalił je od komputerowego zapomnienia. Z tych ocalałych tekstów powstały dwie książki opublikowane pośmiertnie. Jedna nosi tytuł „Bóg i stworzenie. Zarys teorii ewolucji”. Jest to książka popularnonaukowa wydana przez Wydawnictwo Archidiecezji Lubelskiej i zamierzona jako pomoc dla katechetów. Jest to bardzo ważna publikacja.

Druga książka nosi tytuł: „Świat matematyki i jej materialnych cieni”. Była ona prawie napisana. Po jego śmierci podjąłem się jej ostatecznej redakcji. Powstała na podstawie notatek, jakie przygotowywał sobie do wykładu monograficznego dla studentów matematyki i filozofii przyrody KUL. Książka, wydana przez „Copernicus Center Press” przedstawia filozofię matematyki widzianej przez pryzmat jego filozofii. Zawiera także wiele jego przemyśleń z dziedziny metafizyki. Przypomnijmy, że w filozofii matematyki był platonikiem. Uważał, że struktury matematyczne istnieją w świecie platońskim obiektywnie. Dla wszystkich zainteresowanych myślą Arcybiskupa jest to bardzo ważna książka – ostatni głos filozofa Życińskiego.

Czy Ksiądz Profesor i najbliżsi współpracownicy nie żałowaliście, że prof. Życiński został biskupem? Nie „zmarnował się” jako naukowiec sprawując ten kościelny urząd?

– Bardzo trudno powiedzieć. Na pewno jako filozof zdziałałby dużo więcej. Również jako publicysta. Był świetnym publicystą, czasem „za dobrym”, gdyż ostro antagonizował swoich oponentów. Bez wątpienia zdziałałby wiele w obu tych dziedzinach, ale nie wiem czy by zdziałał więcej w sensie globalnym. Przypomnijmy, że pozycja biskupa w Kościele katolickim jest bardzo ważna. I tak Józek jako filozof, będąc biskupem, robił bardzo wiele, abstrahując nawet od tego, że jako hierarcha w sprawach duszpasterskich miał inne spojrzenie od swoich kolegów. Często robił to, na co innych nie było stać. Będąc jeszcze księdzem cieszył się już sławą jako filozof, a gdy został biskupem, jego nazwisko stało się znane na całym świecie. Gdyby był tylko filozofem, byłby na pewno znany w Polsce i może gdzieś tam jeszcze. Do biskupa-filozofa ściągali ludzie z całego świata. Jeździli do Lublina jak z pielgrzymkami.