Historia się powtarza i że nie wszystkie stare koleiny zasypał wiatr historii.
"Moją pracę nazywam rekonesansem badawczym. Rekonesans nie ma na celu przedstawienia wszystkich detali. Ma na celu opisanie pola dziejowej gry, która się wydarzyła i która ma swoją kontynuację oraz bez której zrozumienia nie będziemy w stanie dobrze ocenić obecnej rzeczywistości" - podkreśla redaktor Andrzej Grajewski, autor książki pt. „W dialogu i zwarciu. Stolica Apostolska wobec sowieckiego komunizmu 1917-1991". W rozmowie z KAI na pytanie, co by napisał gdyby książkę zakończył na 2024 roku red. Grajewski odpowiada: "Napisałbym, że historia się powtarza i że nie wszystkie stare koleiny zasypał wiatr historii. Były one na tyle głębokie, że kiedy nadarzyła się sprzyjająca okazja i przyszli odpowiedni ludzie, to wskoczono w nie z dużą łatwością".
Marcin Przeciszewski, Krzysztof Tomasik (KAI): Twoja najnowsza książka „W dialogu i zwarciu” jest to pierwsza całościowa monografia niełatwych stosunków Stolicy Apostolskiej z Rosją na przestrzeni niemal stu lat, od 1917 do 1991 r., czyli od rewolucji lutowej do upadku Związku Radzieckiego. Czy się nie mylimy, ale chyba jeszcze nikt, ani w polskiej ani w światowej historiografii nie opublikował tak wnikliwej analizy stosunku i działań podejmowanych przez kolejnych papieży wobec sowieckiego komunizmu?
Andrzej Grajewski: Takie było założenie. Zdawałem sobie sprawę, że jest to wyzwanie nieco karkołomne z punktu widzenia metodologicznego. Przecież jako autor nie znam ani archiwów sowieckich ani watykańskich, a to dlatego, że nie ma do nich dostępu. Jeśli chodzi o ten okres, to są one zamknięte. Korzystałem w sumie z dziewięciu archiwów polskich oraz archiwów rzymskich instytucji kościelnych, spośród których szczególnie ważna była Biblioteka Papieskiego Instytutu Studiów Wschodnich. A jeśli chodzi o archiwa sowieckich służb bezpieczeństwa KGB, to – nie mając dostępu do archiwów w Moskwie - odnalazłem bardzo interesujące dokumenty KGB jakie pozostały w archiwach w Wilnie, we Lwowie i w Kijowie. Dlatego moją pracę nazywam rekonesansem badawczym. Rekonesans nie ma na celu przedstawienia wszystkich detali. Ma na celu opisanie pola dziejowej gry, która się wydarzyła i która ma swoją kontynuację oraz bez której zrozumienia nie będziemy w stanie dobrze ocenić obecnej rzeczywistości.
A tym co jest moim osobistym wkładem i na pewno różni tę pracę od całej historiografii światowej, jest uwzględnienie polskiego punktu widzenia. Już na wstępie podkreślam, że konfrontacja jaka dokonywała się pomiędzy Rosją a Stolicą Apostolską następowała w dużej mierze na wschodnich terytoriach dawnej Rzeczypospolitej i Wielkiego Księstwa Litewskiego. A jeśli chodzi o okres, który opisuję, to bardzo istotne jest pokazanie dwóch, a właściwie trzech wybitnych Polaków, którzy na tym polu bardzo wiele zrobili. Pierwszym jest generał jezuitów ojciec Włodzimierz Ledóchowski, który miał zupełnie inny pomysł na relacje z sowiecką Rosją niż Pius XI, którego głównym ekspertem był francuski jezuita bp Michel d'Herbigny. Historia negatywnie zweryfikowała jego pomysły, jako naiwne i nie liczący się z realiami zarówno życia katolickiego na tym terenie, jak i z realiami ideologicznymi i politycznymi Rosji Sowieckiej.
Książkę kupisz TUTAJ
Przypomnijmy, że w 1926 r. bp d’Herbigny specjalnie wtedy wyświęcony tajnie na biskupa, miał odtworzyć hierarchię katolicką w Związku Sowieckim, gdyż hierarcha katolicka na tych olbrzymich terenach został zlikwidowana. Miała się ona składać z potajemnie konsekrowanych przez niego biskupów.
- Tak, tylko że każdy jego krok był pod kontrolą sowiecką, a on sam zupełnie nie miał o tym pojęcia. Nie wiadomo dlaczego bp d’Herbigny w czasie ostatniej Mszy św. w kościele św. Ludwika w Moskwie, zapewne dla „zalegalizowania” tej misji wystąpił publicznie jako biskup. A władza sowiecka na to pozwoliła, aby mieć wszystko pod kontrolą a potem wyświęconych przez niego biskupów aresztować. Na początku swojej misji bp d’Herbigny nie został aresztowany, wręcz przeciwnie, miał ważnych rozmówców z sowieckiego Komisariatu Sprawiedliwości oraz prowadził rozmowy z komisarzem ludowym ds. oświaty Anatolijem Łunaczarskim. Miał też rozmówców z komisariatu spraw wewnętrznych NKWD czy z sowieckiej policji politycznej GPU, o których nie wiedział kim są. Krótko mówiąc, misja ta – oparta na tak naiwnych podstawach wynikających z nieznajomości rzeczy - skończyła się katastrofą. Nota bene jego stolicą tytularną był Ilion, czyli Troja. To wiele mówi …
Powiedziałeś, że zderzyły się dwie wizje relacji z Rosją sowiecką: wizja Piusa XI i wizja generała jezuitów o. Włodzimierza Ledóchowskiego. Na czym one polegały i jaka była różnica między nimi?
- Wizja Piusa XI wywodziła się z oceny, że władza sowiecka nie jest antyreligijna w samej swej istocie. Wydawało mu się, że uderzenie w Cerkiew prawosławną było konsekwencją tego, że Cerkiew była fundamentem samodzierżawia carskiego. A więc obalając system, trzeba było i ten jego filar zniszczyć. Natomiast nie zauważał, że istotą systemu sowieckiego jest również ateizm, który będzie rozwijany jako nowa religia państwowa. Ponadto Pius XI i jego otoczenie uważali, że na terenie Związku Sowieckiego powstaje pewne duchowe vacuum, pustka po prawosławiu, którą będzie mógł wypełnić katolicyzm w obrządku wschodnim. Tak rozumował także bp d' Herbigny. Dlatego popierał tzw. "Obnowleńców", czyli środowisko w rosyjskiej Cerkwi, które od samego początku akceptowało rewolucję bolszewicką, a które - można powiedzieć – tworząc ruch Żywej Cerkwi było prefiguracją późniejszego ruchu księży patriotów. Środowisko to składało się z ludzi zaangażowanych społecznie o różnej proweniencji i źródłach intelektualnych, którzy przewrót bolszewicki zaakceptowali.
Konkludując można powiedzieć, że Pius XI wychodzi z założenia, że generalnie z władzami sowieckimi da się wiele zrobić i że rewolucja stwarza nawet pewną szansę dla katolicyzmu, ponieważ niszczy prawosławie i powstaje tam vacuum duchowe. A Kościół katolicki może je zapełnić. Stąd też – kompletnie zresztą chybiony - pomysł rozwoju katolickiego obrządku wschodniego na terytorium ZSRR, w nadziei, że będą mogli się w nim odnaleźć prawosławni Rosjanie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
"Dar każdego życia, każdego dziecka", jest znakiem Bożej miłości i bliskości.
To już dziewiąty wyjazd Jałmużnika Papieskiego w imieniu Papieża Franciszka z pomocą na Ukrainę.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
„Organizujemy konferencje i spotkania pokojowe, ale kontynuujemy produkowanie broni by zabijać”.