Kard. Ruini na zkończenie diecezjalnego etapu procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II przedstawił sylwetkę kandydata na ołtarze. Dziś, kiedy znamy już datę beatyfikacji papieża Polaka, przypominamy tamto przemówienie, w którym scharakteryzował heroizm życia i cnót Karola Wojtyły.
Twarda wiara wielkiego człowieka
Z jednej strony wiara Jana Pawła II była prostą wiarą dziecka. Z drugiej, była to wiara wielkiego człowieka kultury, żyjącego z pełną świadomością wyzwań, jakie stawiał przed nim współczesny świat. Była to wiara człowieka, który doświadczył obecności Boga w jego duszy. Wiara niewzruszona, wymagająca przekazywania wszystkim prawdy, która niesie zbawienie. Dzięki temu papież z Polski nawet w najtrudniejszych momentach był filarem Kościoła i podtrzymywał wiarę Jego członków. Ta właśnie wiara nakazywała mu obronę godności i praw człowieka, przeciwstawianie się aborcji czy obarczania jedynie kobiet winą za usuwanie ciąży, akcentowanie ich praw i „geniuszu”.
Umiłowanie Kościoła
„W całym swym dziele chrześcijanina i pasterza (...)było zasadniczym i wewnętrznym wymiarem jego związku z Bogiem w Jezusie Chrystusie” – mówił kard. Ruini. Podróże apostolskie, odwiedziny parafii włoskich, rzymskich były właśnie aktem jego wielkiej troski o Kościół, jego miłości do Kościoła. Elementem jego troski było również gorące pragnienie jedności Kościoła. To pragnienie nosił w sercu. Tym pragnieniem dzielił się ze współpracownikami. Było ono jego programem, niezależnie od obelg i przeciwności.
Miejsce dla krzyża
Papież cierpiał na ciele i na duchu już od młodzieńczych lat. Wcześnie stracił matkę, potem brata i ojca. 13 maja 1981 roku przeżył zamach na swoje życie, a mimo to zachował niewzruszoną ufność pokładaną w Bogu i Matce Najświętszej. Później przyszła choroba. Zawsze aktywny Ojciec święty musiał coraz bardziej ograniczać swoje zajęcia. Znosił jednak ograniczenia z niezwykłą pogodą i cierpliwością. Pojawiały się czasem oznaki zniecierpliwienia, ale raczej dotyczyły ograniczeń niż bólu. „Karol Wojtyła nauczył się robić miejsce dla cierpienia i dla krzyża nie tylko z własnego doświadczenia życiowego, ale także, i to w sposób jeszcze głębszy, ze swej własnej duchowości, z osobistych więzi zadzierzgniętych z Bogiem”.
Zawsze gotowy
Do odejścia z tego świata papież przygotowywał się od dawna. W czasie rekolekcji wielkopostnych pisał testament. Zaczął już w marcu 1979 roku. Wyrażał w ten sposób gotowość stanięcia przed Bogiem i zdania Mu sprawy ze swego życia. W dniu śmierci trwał w modlitwie, jak to robił zawsze. Prosił, by czytano mu Słowo Boże. Odczytano Ewangelię św. Jana – aż do dziewiątego rozdziału. Papież w tym dniu – słabym już głosem i przy pomocy obecnych przy nim osób – odmówił wszystkie modlitwy codzienne, odprawił adorację, rozważania. Kiedy rozpoczął odmawianie czytań niedzielnych słabym głosem miał powiedzieć „pozwólcie mi odejść do Pana”. Potem zapadł w śpiączkę. Odprawiono Mszę św. a abp Stanisław Dziwisz podał mu wiatyk – kilka kropel Krwi Chrystusowej.
Apostoł miłosierdzia
Boże Miłosierdzie było w centrum jego duchowości. Od Niego nauczył się zwyciężać zło dobrem. W Nim widział granicę, jaką Bóg postawił złu i stąd czerpał nadzieję, która podtrzymywała go przez całe życie. Wyniesienie do chwały ołtarzy siostry Faustyny Kowalskiej, rozmówczyni Jezusa Miłosiernego, było ukoronowaniem tej niezwykłej ufności w moc Miłosierdzia Bożego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Zaapelował o większą możliwość zaangażowania ich na kierowniczych stanowiskach.
Papież: - Kiedy spowiadam, pytam penitentów, czy i jak dają jałmużnę.
„Każe płacić nieszczęśliwym ubogim, którzy nie mają niczego, rachunek za brak równowagi”.
Czy za drugim razem będzie lepiej?- zastanawia się korespondent niemieckiej agencji katolickiej KNA.
Papież Franciszek po raz kolejny podkreślił znaczenie jedności chrześcijan.
Papież przyjmujął na audiencji kierownictwo Fundacji Papieskiej Gwardii Szwajcarskiej.