Benedykt XVI w piątek 8 maja rozpoczyna pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Podczas
niedzielnej modlitwy maryjnej "Regina Caeli" w Watykanie papież zwrócił się z
prośbą o modlitwę w tej intencji.
Próba wiary czy exodus
W dziejach Ziemi Świętej chrześcijanie zawsze stanowili mniejszość w otoczeniu Żydów, pogan i muzułmanów. Zawsze byli wystawieni na próbę wiary i trud przetrwania. Obecnie są niewątpliwie w sytuacji bardzo trudnej, może najtrudniejszej od wielu stuleci, z powodu konfliktu izraelsko-palestyńskiego i wielu pochodnych niekorzystnych czynników – politycznych, religijnych, społecznych, ekonomicznych. Jednak, może najpoważniejszym z nich, choć i najrzadziej zauważanym widoczny jest kryzys wiary i erozja tożsamości chrześcijańskiej. Bez umocnienia tych fundamentów, inne działania wspierające przyniosą tylko połowiczny skutek, zaś apele papieża i hierarchów o pozostanie rodzin chrześcijańskich w Ziemi Świętej – wbrew wszelkim trudnościom i w zmaganiu – jako żywych świadków Jezusa Chrystusa, będą wysłuchane tylko przez nielicznych.
Po raz pierwszy kwestię kryzysu wiary poruszył bardzo otwarcie (i odważnie, trzeba podkreślić) nowy łaciński patriarcha Jerozolimy Fuad Twal (jest Jordańczykiem). W wywiadzie dla włoskiej agencji SIR, w marcu br. nie ukrywał rozgoryczenia, że chrześcijanie opuszczają Ziemię Świętą: „Muzułmanie w wielu przypadkach żyją gorzej niż nasi wierni, a mimo to nie myślą o opuszczeniu tej ziemi, zostają tu i trwają. Czasami myślę, że zbytnio rozpieszczamy naszych chrześcijan”. Patriarcha wyraził też nadzieje, że obecność Benedykta XVI w Ziemi Świętej doda otuchy lokalnym wspólnotom chrześcijańskim, „pozwalając zrozumieć, że chrześcijaństwo jest tutaj powołaniem, że muszą oprzeć się pokusie wyjazdu”.
Przez ostatnie lata problemem było także usytuowanie się miejscowej hierarchii, nie tylko katolickiej, narodowości arabskiej, po jednej stronie konfliktu izraelsko-palestyńskiego, przejawiające się nierzadko w otwartym wspieraniu Palestyńczyków. Zabierało to wypowiedziom hierarchów moc obiektywnej oceny konfliktu, osłabiało moc moralnego napomnienia i apelu o poszukiwanie pokoju i sprawiedliwości. Dotyczyło to poprzedniego łacińskiego patriarchy Jerozolimy i jego proarabskiej postawy. Izrael wielokrotnie protestował, że abp Michel Sabbah (Palestyńczyk z Nazaretu), poprzedni patriarcha łaciński Jerozolimy, subiektywnie ocenia konflikt, zajmuje zbyt jednoznaczną propalestyńską pozycję, wspierając Jasera Arafata.
Znamionami kryzysu miejscowego chrześcijaństwa jest brak powołań do kapłaństwa i życia zakonnego – zamykane są lokalne domy zakonne, a w ich miejsce przyjeżdżają siostry z daleka – m.in. z Filipin, z Indii, z Polski (tak się stało w przypadku żeńskiego Karmelu w Betlejem). Inne objawy, to: kryzys rodziny, brak otwarcia na życie, uleganie procesom sekularyzacji, erozja tradycji chrześcijańskich, sprowadzanie wiary do rytuału i społecznych uwarunkowań. Coraz więcej duszpasterzy dostrzega konieczność zainicjowania poważnej działalności formacyjnej, pogłębienia wiary.
Chrześcijanie w Ziemi Świętej – podzieleni i rozproszeni – mają niewiele okazji, aby razem się gromadzić, wesprzeć, dodać sobie odwagi, czy otuchy. Nieliczne okazje, to procesje w Niedzielę Palmową, historyczną trasa „Jezusową” z Betfage na Górze Oliwnej do starej Jerozolimy, modlitwa ekumeniczna w Wieczerniku z okazji Dnia Jedności Chrześcijan, kilka dużych uroczystości patronalnych. W zgromadzeniach w najświętszych sanktuariach, w największe święta przeważają pielgrzymi. Miejscowi chrześcijanie pozostają albo w parafii, albo tylko w gronie rodziny.
Celebracje papieskie w Jerozolimie, Betlejem i Nazarecie będą okazją wyjątkową, aby zgromadzić razem miejscowych chrześcijan, nie tylko katolików i pielgrzymów.
Dlaczego konflikt izraelsko-palestyński
Próba zrozumienia konfliktu izraelsko-palestyńskiego wymaga wiedzy i znajomości silnych powiązań polityki i religii. Błędna jest hipoteza, jakoby konflikt dotyczył wyłącznie terytorium, jakkolwiek terytorium jest kluczową kwestią, jeżeli weźmie się pod uwagę muzułmański ekstremizm, wedle którego „święta wojna” jest obowiązkiem, nie opcją.
Należy pamiętać, że dla islamu jest nie do przyjęcia (jakby potwarzą), aby terytorium niegdyś kontrolowane przez muzułmanów – nawet, jeśli sięgało to wieki wstecz – stało się „terytorium, na którym trwa ponownie walka o własność”. Dlatego rezolucja ONZ z 1947 r. o utworzeniu obok siebie dwóch państw: żydowskiego i palestyńskiego, została z powodów fundamentalnych odrzucona przez świat arabski. W tym kontekście apele i inwektywy irańskiego prezydenta Mahmuda Ahmadineżada, nawołujące do „wymazania Izraela z mapy” są jak najbardziej zrozumiałe, jakkolwiek oczywiście nie do przyjęcia i godne potępienia. Wspólnota międzynarodowa zgodnie potępiła to prowokacyjne wezwanie.
A mury nie runą...
W ciągu 61 lat swojej państwowości Izrael walczył w pięciu wojnach i kilku mniejszych zbrojnych konfliktach z arabskimi sąsiadami – zewnętrznymi i wewnętrznymi, aby przetrwać. Nie dziwi zatem – czego z drugiej strony nie należy oczywiście pochwalać, a raczej piętnować – że choć Izrael reaguje w jakimś stopniu na naciski międzynarodowe w kwestii zawarcia porozumienia z Palestyńczykami, np. przez wycofanie się z południowego Libanu (2000 r.), z enklaw Zachodniego Brzegu Jordanu (począwszy od 1995 r.), czy ze Strefy Gazy (2005 r.), to nadal odwołuje się do takich środków, jak mury, punkty kontrolne, działania odwetowe, mające zapewnić państwu przetrwanie, a mieszkańcom bezpieczeństwo.
W pejzaż nie tylko geograficzny, ale polityczny i społeczny wpisuje się betonowy mur i zasieki – symbolizują złowieszczo ostrość konfliktu, podziały i bezradność wobec nich. Mur betonowy, wysoki na siedem, osiem metrów opasuje Jerozolimę od wschodu, oddzielając miasto od palestyńskich osiedli, otacza także Betlejem, oddzielając je od Jerozolimy. Na pozostałej długości – około 700 kilometrów terytoria izraelskie od palestyńskich oddzielają rzędy zasieków. Nie przebiegają wzdłuż granicy, bo jej po prostu nie ma, funkcjonuje tylko umowna „zielona linia”, bardziej na mapie niż w rzeczywistości oddzielająca oba terytoria. Przy okazji budowy muru i zasieków (oprotestowywanej bezskutecznie przez Palestyńczyków i społeczność międzynarodową) Izrael anektował pasy terytoriów palestyńskich, dzielił pola, także nieruchomości kościelne.
Według źródeł palestyńskich, około 50 tys. Palestyńczyków znalazło się w zamkniętych enklawach, między „zieloną linią” a liniami zasieków. Każdorazowo muszą przekraczać izraelskie punkty kontrolne, aby udać się do pracy, na swoje pole, do lekarza. Tysiące innych Palestyńczyków nie może się swobodnie przemieszczać na Zachodnim Brzegu Jordanu, upstrzonym izraelskimi chech-pointami, a także przyjechać do Jerozolimy, bo nie mają odpowiednich zezwoleń i przepustek. Patrząc na tę sytuację ze strony izraelskiej, odgrodzenie żydowskich miast i osiedli od terytoriów Autonomii Palestyńskiej miało powstrzymać palestyńskie samobójcze zamachy i ataki zbrojne, zapewniając im bezpieczeństwo. W tym aspekcie mur i zasieki okazały się skuteczną bronią.
Państwo żydowskie. Państwo palestyńskie? Watykan za prawem do istnienia Izraela i Palestyny
Watykan nieustannie potwierdza, że tak Izraelczycy, jak i Palestyńczycy mają prawo żyć w pokoju i bezpieczeństwie, jedni i drudzy we własnych suwerennych państwach. Państwo żydowskie istnieje od 61 lat, natomiast plany utworzenia państwa palestyńskiego – kolejne, niezrealizowane – zapełniają archiwa światowej dyplomacji. Jednocześnie Stolica Apostolska wzywa rządzących wszystkich narodów Bliskiego Wschodu, „by usłuchali pragnienia pokoju i sprawiedliwości, by unikali czynów i decyzji powodujących podział i śmierć, by z odwagą i determinacją zaangażowali się w stworzenie warunków niezbędnych do wznowienia dialogu”.
Ryszard Montusiewicz / ju.