Bernardyn Szymon z Lipnicy będzie pierwszym Polakiem kanonizowanym przez Benedykta XVI. Papież wyniesie go na ołtarze za niecałe trzy miesiące. Uroczystość odbędzie się na placu św. Piotra w Watykanie informuje Dziennik przypominając sylwetkę tego piętnastowiecznego błogosławionego.
Szymon z Lipnicy, mnich i kaznodzieja, słynął z niezwykłej pobożności i ogromnej surowości. Mówiono o nim wręcz: mruk, dziwak i odludek. - Do życia pełnego umartwień: codziennie chłostał się i biczował, przyzwyczajał nie tylko siebie, ale i swoich współbraci zakonnych, każąc im np. chodzić bosymi stopami po rozżarzonych węglach - podaje przykłady o. Wiesław Murawiec, bernardyn z Krakowa, wicepostulator procesu kanonizacyjnego.
Posłuszeństwo i pokorę wymuszał u zakonników ćwiczeniami polegającymi na... sadzeniu drzew korzeniami do góry. Miał też specyficzny sposób traktowania kobiet. Brat Szymon z nimi nigdy nie rozmawiał.
Zakonnika uważano za dziwaka. Był surowy dla swoich współbraci i nie rozmawiał z kobietami, by nie ulec pokusie
- Pewnego dnia odwiedziła go w klasztorze bardzo zamożna kobieta, Pędziszewska, prosiła go o rozmowę, ale Szymon odmówił. Był wzorem średniowiecznego mnicha. Słynął z życia w czystości. Unikał pokus, a więc i kobiet. Nie odzywał się do nich, aby nie wzbudzać podejrzeń - tłumaczy zachowanie przyszłego świętego o. Murawiec.
Mimo trudnego charakteru, ludzie lgnęli do Szymona. Bernardyńskie kroniki donoszą, że nie zostawił on nikogo bez pomocy. Ubogim rozdawał chleb i ubranie. Zakaźnie chorych namaszczał i pielęgnował aż do śmierci. Wśród nieuleczalnie chorych mnich też zginął. Stało się to podczas epidemii dżumy, która nawiedziła XV-wieczny Kraków. - Kiedy zaraza dziesiątkowała ludność, a wszyscy, w tym lekarze, opuszczali chorych, mnich trwał przy nich do samego końca, udzielając sakramentów i zakażając się - opowiada wicepostulator.
Tych, którzy wzywali jego pomocy, mnich nie opuszcza również po swej śmierci. Lipniczanie wierzą, że wciąż troskliwie opiekuje się swym rodzinnym miasteczkiem. A po śmierci stał się też bardziej wyrozumiały dla kobiet. - Uzdrowienia za jego wstawiennictwem dotyczą głównie bezpłodnych pań. Przychodzą one do naszego krakowskiego sanktuarium, zakładają jego habit i przewiązują się w biodrach sznurem. Później, bez problemów, zachodzą w ciążę - relacjonuje o. Murawiec.
Wstawiennictwa Szymona doświadczają też kobiety nieuleczalnie chore. Tak było np. w przypadku lipnickiej farmaceutki dr Marii Piątek – informuje Dziennik - Jej przypadek uzdrowienia został wybrany i zatwierdzony niedawno przez papieża jako cud kanonizacyjny. Kobieta dostała zatoru mózgowego, w wyniku którego została sparaliżowana. Straciła mowę. - Trzej wybitni krakowscy lekarze zeznali w procesie, że stan Piątkowej był beznadziejny - opisuje bernardyn. Postulator zaznacza, że rodzina chorej nie przestawała modlić się do Szymona o uzdrowienie krewnej. - Ich prośby zostały wysłuchane. Chora odzyskała władzę w nogach i rękach, ale zaczęła też bez problemów mówić - opowiada.
Skuteczność ta sprawia, że o ratunek proszą Szymona nie tylko kobiety. Z powodzeniem zwracają się do niego również ludzie ociemniali, którym święty wyprasza przywracanie wzroku, niesłyszący, a także studenci. Ci ostatni, jak zaznacza nasz rozmówca, szczególnie gorliwie nawiedzają krakowskie sanktuarium tuż przed sesją egzaminacyjną. Bo jak przyznaje zakonnik, chociaż Szymon do zakonnego zawołania: ora et labora - czyli módl się i pracuj - dodawał jeszcze despera: rozpaczaj!, to ludzie którzy się do niego zwracają, nigdy w rozpaczy długo nie trwają.
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
"Dar każdego życia, każdego dziecka", jest znakiem Bożej miłości i bliskości.
To już dziewiąty wyjazd Jałmużnika Papieskiego w imieniu Papieża Franciszka z pomocą na Ukrainę.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
„Organizujemy konferencje i spotkania pokojowe, ale kontynuujemy produkowanie broni by zabijać”.