„Pozwólcie mi odejść. Jana Pawła II moc w słabości" „Lasciatemi andare. La forza nella debolezza di Giovanni Paolo II" - to tytuł książki, która ukazała się 15 marca we włoskich księgarniach.
Wydała ją Edycja świętego Pawła. O tym, jak zmarły przed rokiem papież przeżywał cierpienie i chorobę, jak o nich nauczał słowem i przykładem, opowiada czterech autorów. Dwaj z nich to Polacy: arcybiskup Stanisław Dziwisz i ksiądz Czesław Drążek SJ, redaktor polskiego wydania „L’Osservatore Romano”. Dwaj pozostali są Włochami: arcybiskup Angelo Comastri, wikariusz generalny dla Państwa Watykańskiego, i doktor Renato Buzzonetti, który przez ponad 26 lat, od 29 grudnia 1978 roku, był osobistym lekarzem Jana Pawła II. Uwzględniają oni cały pontyfikat, a zwłaszcza okres od zamachu 13 maja 1981 roku poprzez liczne choroby i hospitalizacje aż po śmierć i stały napływ pielgrzymów do jego grobu. Książka „Pozwólcie mi odejść”, której tytuł nawiązuje do ostatnich słów umierającego papieża, jest świadectwem bezpośredniego dialogu o cierpieniu, jaki prowadził on ze swym otoczeniem.
O książce napisało też Życie Warszawy.
Za włoską prasą przytacza fragmenty relacji dr Renato Buzzonettiego, specjalisty hematologa i gastroenterologa, który był osobistym lekarzem dwóch papieży: Jana Pawła I oraz Jana Pawła II. Obydwu wiernie służył, obydwu towarzyszył przy śmierci. Fragmenty książki opublikował w środę katolicki tygodnik „Famiglia Cristiana”.
– Gdy 13 marca 2005 roku Jan Paweł II po swoim drugim pobycie w szpitalu wrócił do Watykanu, jego stan napawał optymizmem – relacjonuje Buzzonetti. W kolejnych dniach powoli odzyskiwał siły, wciąż jednak wielką trudność sprawiało mu przełykanie pokarmu i artykułowanie głosek.
Niestety, nadzieje na wyzdrowienie papieża okazały się płonne. Pod koniec marca wystąpiły u Jana Pawła II tak duże problemy z przełykaniem, że konieczne stało się karmienie przez sondę. W czwartek 31 marca Jan Paweł II dostał wysokiej gorączki, co było efektem infekcji dróg moczowych.
– Papież wyraził wtedy pragnienie pozostania w swoim mieszkaniu – wspomina Buzzonetti. W sobotę 2 kwietnia rano, stan chorego dramatycznie się pogorszył. Gorączka gwałtownie wzrosła, czemu towarzyszyły powtarzające się stany utraty świadomości.
– Około godziny 15.30 bardzo słabym głosem, powoli wypowiadając słowa po polsku, Ojciec Święty poprosił, by pozwolić mu odejść do Pana – wspomina Renato Buzzonetti.
Papieski lekarz potwierdził więc w ten sposób prasowe spekulacje, że na osobiste życzenie Ojca Świętego nie stosowano tzw. uporczywej terapii, czyli utrzymywania pacjenta przy życiu za pomocą dużych dawek lekarstw i specjalistycznej aparatury.
Około godziny 19, gdy lekarze mieli już świadomość zbliżającego się końca, papież znalazł się w stanie śpiączki. Monitorujące go urządzenia notowały postępujący zanik funkcji życiowych – relacjonuje Buzzonetti.
O godz. 20 przy łożu umierającego Jana Pawła II odprawiono ostatnią mszę. – W chwili śmierci, „Te Deum”, intonowane przez obecnych przy papieżu, przeplatało się z modlitwą wiernych, dochodzącą z placu świętego Piotra – wspomina papieski lekarz.
W chwili śmierci papieża Buzzonetti był najbliżej Jana Pawła II. Towarzyszyli mu współpracownicy: lekarze Alessandro Barelli i Ciro d'Alio, lekarze z polikliniki Gemelli, i dwóch dyżurnych pielęgniarzy. O godzinie 21.37 papieski lekarz, prof. Renato Buzzonetti stwierdził zgon Ojca Świętego. Elektrokardiogram wyłączono dopiero 20 minut później.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.