Wbrew ludzkiej logice

O reformie Kościoła według 
papieża Franciszka i miłosierdziu, 
które nie stawia warunków Z Andreą Torniellim, autorem pierwszego wywiadu rzeki z Franciszkiem rozmawia Joanna Bątkiewicz-Brożek


Co więc powinno się zmienić w Kościele?


Nie mam tytułu, by wyrokować. Zmieniać mogą się ludzkie serca. Prawdziwa reforma Kościoła to nawrócenie każdego z nas z osobna. Ludzie nie mają widzieć w Kościele siły w sensie władzy. Kościół – jak mówił św. Augustyn – jest jak Księżyc. Świeci światłem odbitym od Słońca. Kościół jest więc tym, czym ma być, jeśli świeci światłem Chrystusa. Odnowa Kościoła w czasie Franciszkowego pontyfikatu do tego się sprowadza. Chodzi o reformę – powtórzę – która zaczyna się od osobistego nawrócenia. Ponieważ wiele osób słucha papieża Franciszka już z uprzedzeniem, niestety, nie wychwytują tego przesłania. 


Ile czasu spędził Pan sam na sam z papieżem?


Cały jeden dzień. To była bardzo głęboka rozmowa. Potem już tylko wymienialiśmy się e-mai-
lami i jak trzeba było, Franciszek dzwonił. 


Mówi Pan o tym jak o kontakcie ze zwykłym znajomym…


(Śmiech) To nie był mój pierwszy wywiad z Franciszkiem, to dla mnie już niemal rzecz naturalna.


Zazdroszczę.


(Śmiech) Proszę spróbować, kontakt z Franciszkiem naprawdę jest prosty i zmienia życie wielu ludzi.


A co Pana najbardziej dotknęło w czasie rozmów z Ojcem Świętym?


Zobaczyłem twarz pasterza, który pragnie być blisko każdej swojej owieczki. Papież jest niezwykle wrażliwy. Wzrusza się każdą ludzką historią. Jezus też płakał, wylewał łzy nad tłumem, wzruszał się wdową z Nain. Nie oceniał rzeczywistości, oglądając ją na fotografii. Jezus miał serce blisko innych. I Franciszek takie serce właśnie ma. W czasie pracy z Ojcem Świętym nad książką zrozumiałem też bardzo ważną rzecz: że Bóg cały czas mnie szuka, że nie męczy się wychodzeniem mi naprzeciw i wybacza mi. Mnie, Andrei Torniellemu. Papież Franciszek, mówiąc, by Kościół wyszedł na peryferie, do każdego człowieka, myśli według takiej Bożej logiki. Bóg nie czeka, aż przyjdziemy, On sam nas szuka. O to papież prosi dzisiaj Kościół – by wychodził i szukał człowieka, by nie stał, by nie sądził świata.


Papież mówi w książce, że miłosierdzie to doktryna…


Mówi, że miłosierdzie to Prawda. To jest różnica. Chodzi o to, że miłosierdzie to nie jakieś odczucie Boga, ale że to prawda o Nim samym, rzeczywistość. To część Jego tożsamości. 


Trudno mówić dziś o miłosierdziu, choć jest pilna potrzeba. Trudno, kiedy terroryści wysadzają się w centrum Europy. A papież w tych okolicznościach woła, by otwierać się na imigrantów. Na spotkaniu z korpusem dyplomatycznym krytykował Europę, która chce się zamykać na przybyszów.


Mówił, że Stary Kontynent nie może zapominać o swoich chrześcijańskich wartościach, kiedy przyjmuje przybyszów z zewnątrz.


Papież zdaje sobie sprawę z tego, że fala imigrantów, która dobija do naszych wybrzeży, niesie też zagrożenie? 


Oczywiście. Ale nie wolno zatykać uszu na krzyk setek uciekających przed wojną ludzi, którzy szukają po prostu lepszego życia. 


Ale wśród nich są też tacy, którzy stanowią realne zagrożenie w kontekście zamachów, którzy gwałcą kobiety, np. w Niemczech…


Papież mówi, że mimo tego wszystkiego mamy ich przyjąć. Gdzie jest nasza wiara? Jezus i Jego rodzina też byli uchodźcami. Gdyby natknęli się na prawne regulacje, które część europejskich polityków próbuje teraz narzucić, zostaliby zabici przez Heroda. Bo Egipt nie wpuściłby ich na swoje terytorium. Jezus ocalał, bo Józef i Maryja uciekli do kraju, który miał otwarte granice. To Ewangelia. Jak zawsze, wbrew ludzkiej logice. 


To też część logiki miłosierdzia?


Co jest największym wyzwaniem w chrześcijaństwie? Miłosierdzie i miłość względem nieprzyjaciół. Był 26 grudnia 1958 roku. Jan XXIII odwiedził zakład karny Regina Coeli. W czasie nabożeństwa powiedział do więźniów: „Nie przyszedłem tu, żeby prawić wam kazania, ale żeby spojrzeć wam w oczy. Bo sam Bóg na was patrzy. I chce wam wybaczyć”. Jeden z więźniów, który stał blisko papieża, wyszedł z szeregu, padł na kolana i płacząc głośno, zapytał: „Ojcze Święty, czy to dotyczy także mnie? Bo ja zabiłem”. Papież Jan chwycił więźnia za ramiona, podniósł go i mocno przytulił. W jego uścisku zawarło się 2000 lat chrześcijaństwa. Nie możemy ich utracić

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg