Do Watykanu z plackiem

Miałem nadzieję, że kiedyś będę mógł się spotkać z Wujkiem Karolem także w Rzymie. Nadzieja ta spełniła się w styczniu 1980 roku. Ojciec opat wydelegował mnie, bym w Wiecznym Mieście załatwił pewne sprawy klasztorne.

Ojciec Święty przywdziewa szaty liturgiczne i rozpo­czyna się Msza święta. Na Watykanie, na duchowym szczycie świata, spotykamy się z Chrystusem w Eucharystii, któ­rą sprawuje Jego Zastępca na ziemi. Słowa Starego Testa­mentu czyta jeden z członków chóru. Mnie zlecono od­czytanie Ewangelii. Przypomnienie Jezusa, że Jego brać­mi i siostrami są wszyscy, którzy wypełniają Jego wolę, przeżywamy bardzo głęboko, także podczas dłuższej chwili ciszy po Ewangelii - zamiast homilii.

Gdy już stoimy przy ołtarzu, spoglądam wzwyż: niewielki obraz, głowa Matki Boskiej Częstochowskiej pod prostym krzyżem. Patrzę dyskretnie w lewo: biała piuska Wujka Karola, z którym tyle razy odprawialiśmy Mszę świętą w Polsce. A teraz Watykan - jawa to czy sen?

Prędko nadchodzi czas ser­decznego znaku pokoju i Komunii świętej, którą uczest­nicy przyjmują z rąk Papieża, znów ze łzami w oczach. Po błogosławieństwie -jeszcze kolędy. Ktoś z otoczenia pa­pieskiego powiedział potem, że tak dobrego chóru dawno nie było w papieskiej kaplicy. Papież zdejmuje szaty mszal­ne i pozostaje jeszcze przez chwilę na modlitwie. My uda­jemy się do dużej sali obok kaplicy. Za parę chwil Ojciec Święty jest pomiędzy nami, serdecznie witany. Pogodny i radosny, podaje rękę każdemu z osobna, rozpoznaje bliż­szych znajomych, przyjmuje drobne i większe upominki, obdarza wszystkich różańcami.

Fotograf urzędowy i nie­którzy chórzyści robią zdjęcia. Jeszcze kilka kolęd i innych pieśni. Kierownik chóru, pan Bogusław Grzybek, dzięku­je Ojcu Świętemu i zapewnia, że dziedzictwo wiary, tak tutaj umocnionej, chór zawiezie do Polski. Papież udziela po łacinie błogosławieństwa i mówi:

- Pozdrówcie Kraków, bo już trudno, żebyście upro­wadzili papieża.

Na koniec wzywa do zrobienia kręgu pożegnalnego, jak w Krakowie. Wszyscy bierzemy się za ręce i śpiewamy: „Bu­dujemy Kościół Boży w każdym sercu, domu, kraju, bu­dujemy Kościół Boży na całym świecie". I zaraz to samo po włosku. Przecież papież jest biskupem Rzymu!

- Bóg zapłać - kończy Ojciec Święty. - Więc razem to robimy... Pozdrówcie cały Kraków, całą Polskę i znów przyjedźcie. Pochwalony Jezus Chrystus!

Ksiądz Dziwisz tymczasem polecił mi iść za Ojcem Świętym. Idziemy więc jakimś korytarzem. Z przejęcia, wprost bezwiednie, biorę Papieża delikatnie pod ramię (dzisiaj myślę, czy to była śmiałość czy bezczelność?!). Rozmawiamy o szopce, która stoi w papieskiej kaplicy. Wchodzimy do obszernej jadalni. Aż tu naraz huk! Co się stało? Okazało się, że nie miałem wyczucia, jak po­winno się zamknąć drzwi, i trzasnąłem nimi, aż mnie potem ciarki przeszły. Puść człowieka z prowincji do Watykanu! Ojciec Święty, nie zważając na to, przegląda wycinki z polskich i zagranicznych gazet, które przywio­złem ze sobą, przyjmuje i odwzajemnia pozdrowienia. Proszę o przekazanie paru słów do magnetofonu dla klasztoru i parafii tynieckiej. Oto one:

- Z całego serca! Nieraz chodziłem do Tyńca, jeździłem do Tyńca, więc mam do tego tysiąc powodów, żeby cały Tyniec pozdrowić. Poczynając od góry aż do granicy, do wszystkich granic. A zwłaszcza, żeby dzieci pozdrowić i podziękować za to, że o mnie pamiętają i modlą się za mnie. Z całego serca! I opactwo tynieckie, i parafię tyniecką, i wszystkich mieszkańców Tyńca pozdrawiam i błogosławię.

- Serdecznie dziękuję.

- Masz już wszystko, co chcesz.

Słowa Papieża zostały odtworzone z taśmy w najbliż­szą niedzielę w kościele tynieckim.

*

Wchodzą dwaj księża-sekretarze papiescy, zasiadamy do stołu. „Co za dzień - mówi Papież - i chór «Organum», i ojciec Leon". Zajmuję miejsce naprzeciw Ojca Świętego. Papież wszystkim się żywo interesuje, wyraża zaniepokojenie sytuacją w Afganistanie, do którego wkro­czyły właśnie wojska radzieckie. Zupełnie nie jest ważne, co się je. Na stole szynka, masło, bułki z wielkimi dziura­mi, kawa, owoce. Ojciec Święty się nie spieszy, panuje at­mosfera spokoju i rodzinności, a jednocześnie ma się świa­domość czegoś niecodziennego - śniadanie z Papieżem!

Na zakończenie Ojciec Święty mówi: „Gdybyśmy się już nie zobaczyli, to pozdrów wszystkich". Serdeczny uścisk, pobłogosławienie różańców i krzyżyków, które ze sobą przyniosłem, i już Papieża nie ma. Potem się dowiedzia­łem, że udał się na kolejne posiedzenie synodu biskupów holenderskich odbywającego się w tym czasie w Watyka­nie. Zjeżdżam windą na dół i po paru minutach spoty­kam się w pobliskiej kawiarni św. Piotra z członkami chó­ru, gdzie wzruszeni dzielimy się wrażeniami z przeżytego przed paroma chwilami spotkania.

Przed odlotem do Polski udało mi się jeszcze uści­snąć rękę Papieża podczas środowej audiencji generalnej w auli Pawła VI. Wziął w niej także udział chór „Orga­num", który stanął na zaszczytnym miejscu na podium obok Papieża. Wracałem do kraju pełen zadumy. Budu­jemy Kościół Boży. „Bóg zapłać. Więc razem to robimy..."

***

Leon Knabit OSB, Spotkania z Wujkiem Karolem, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama