Podczas antynazistowskiej demonstracji w Dreźnie miał wzywać do obrzucania policji kamieniami.
- Zakryjcie gliny kamieniami! – tymi słowami ewangelicki pastor i duszpasterz młodzieży Lothar König miał 19 lutego 2011 wzywać demonstrujących przeciwko marszowi neonazistów do przemocy wobec policji. Słowa te miały paść z megafonów zamontowanych na busie duchownego. Teraz stanie przed sądem, grozi mu kara więzienia za podżeganie do przemocy.
19 lutego 2011, jak co roku, niemieccy neonaziści maszerowali ulicami Drezna, by upamiętnić ofiary nalotów na to miasto podczas II wojny światowej. Skrajna lewica zorganizowała blokadę manifestacji, m.in. podpalając kontenery na śmieci. Jej uczestnicy wdali się w bójki z policją, która nie chciała dopuścić do rozruchów, rzucali w funkcjonariuszy kamieniami, niszczyli również ogrodzenia na drezdeńskich osiedlach, by dotrzeć do neonazistów. Ok. stu policjantów zostało poszkodowanych, wszczęto postępowania przeciwko ok. 1500 protestującym (m.in. za czynną napaść na funkcjonariusza, wandalizm i udział w nielegalnej demonstracji).
Proces miał rozpocząć się już wcześniej, jednak adwokat Königa znalazł w aktach sprawy nieuporządkowany materiał dowodowy i w celu zapoznania się z nim poprosił o odroczenie rozprawy. Ewangelicki pastor był w czasach NRD antykomunistycznym opozycjonistą, po zjednoczeniu Niemiec zaangażował się politycznie w działalność Partii Zielonych (dziś jest bezpartyjnym radnym w Jenie).
Środowiska neonazistowskie oskarżają go o udzielanie schronienia w budynku ewangelickiej Młodej Wspólnoty skrajnie lewicowym bojówkarzom z Antify. W 1997 roku König został ciężko ranny podczas nalotu skinheadów na ten lokal.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.