O małych gestach wielkiego papieża z abp. Mieczysławem Mokrzyckim rozmawia Marcin Jakimowicz
MARCIN JAKIMOWICZ: Czy pamięta Ksiądz Arcybiskup historię zawierzenia Jana Pawła II, która was – jego najbliższe otoczenie – zawstydziła?
ABP MIECZYSŁAW MOKRZYCKI: – Kilka razy poproszono Ojca Świętego o modlitwę nad osobami opętanymi. Przywozili je egzorcyści, którzy bezskutecznie starali się wyrzucić złego ducha. W czasie jednej z takich modlitw papież modlił się i modlił nad młodą dziewczyną. Rzucało ją z kąta w kąt, ale zły duch nie chciał wyjść. Świadkowie byli przerażeni. Gdy Jan Paweł II odchodząc, rzucił do dziewczyny: „Odprawię w twojej intencji Mszę świętą”, nastąpiło uwolnienie. To dopiero pokazuje, jak wielką moc ma Eucharystia. Ojciec Święty otrzymywał wiele próśb o modlitwę. Najwięcej wysłuchanych dotyczyło przywrócenia daru rodzicielstwa. Dostaliśmy potem mnóstwo zwrotnych listów od małżeństw, które po wstawienniczej modlitwie Ojca Świętego doczekały się dzieci.
Papież modlił się spontanicznie?
– Czasem tak, ale swe długie medytacje przeplatał bardzo tradycyjnymi formami: Różańcem, koronką, litaniami. Miał do nich ogromny szacunek. Słyszałem, że często nucił pod nosem pieśni eucharystyczne. Był mistykiem, nie mam wątpliwości. Miał na biurku obraz Matki Boskiej Kazańskiej. Wszędzie z nim jeździł. Chciał go mieć przy sobie. Nawet na wakacje zabierał ze sobą Maryję Kazańską. Widziałem, jak często całował tę ikonę. Zauważyłem też niezwykły gest. Dwa, trzy razy dziennie, przechodząc przez swą prywatną kaplicę, papież brał do ręki i delikatnie całował relikwie: św. Piotra, siostry Faustyny, św. Stanisława, brata Alberta, Karola Boromeusza. Kilka razy dziennie podchodził też do sporej figury Matki Boskiej i całował ją.
Egzorcysta z Jarosławia usłyszał kiedyś w czasie modlitwy uwolnienia: – Najwięcej szkody zrobił wasz papież. Jego pocałunek ziemi to więcej niż półtora tysiąca egzorcyzmów!
– Te pocałunki nie były pustymi gestami. To była kwintesencja miłości. Ogromne wrażenie robił na mnie niezauważany przez świat wieczorny gest papieża: po odśpiewaniu Apelu Jasnogórskiego podchodził do okna i czynił nad światem znak krzyża. Takie codzienne „Urbi et orbi”.
Policjanci, którzy pilnowali go w czasie „ucieczek” w góry, opowiadali, że nawet na grani nie rozstawał się z różańcem. To prawda?
– Tak. Wczesnym rankiem, jeszcze przed pójściem do łazienki i na rozmyślania do kaplicy, leżał krzyżem na posadzce i odmawiał cały Różaniec.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.