Nie ma to żadnego sensu, aby jakiś naród z jednej strony angażował się w przekazywanie demokratycznego systemu politycznego biedniejszemu narodowi, a jednocześnie zachowywał dla siebie prawo do użytkowania jego bogactw naturalnych.
W pewnym sensie peryferie pozwalają się sprowokować rzeczywistości, jak Wasza Świątobliwość napisał w „Evangelii gaudium”. W tym względzie musimy również zauważyć, że nasza rzeczywistość naznaczona jest odkryciami neurobiologii, nauk medycznych, sztucznej inteligencji. W pewnym sensie zmieniły one antropologię, sposób, w jaki odnosimy się do rzeczywistości. Jak, według Waszej Świątobliwości, powinniśmy się zmierzyć z niepowtarzalną jednostkowością człowieka, która miałaby być zastąpiona przez sztuczną inteligencję?
Musimy sobie jasno zadać pytanie o prawdziwe znaczenie inteligencji, sumienia, emocjonalności, intencjonalności afektywnej i autonomii moralnego działania. Sztuczne urządzenia, które symulują ludzkie możliwości, są w rzeczywistości pozbawione ludzkiej jakości. Nigdy nie wolno nam przeoczyć tego faktu, aby ukierunkować regulację ich wykorzystania, a także same badania, na konstruktywne i sprawiedliwe współdziałanie człowieka z najnowszymi wersjami maszyn, które rozpowszechniają się w naszym świecie i radykalnie zmieniają scenariusz naszego istnienia.
Jeśli potrafi my zastosować te odniesienia również w praktyce, niezwykły potencjał nowych odkryć będzie w stanie promieniować ich dobrodziejstwami dla każdego człowieka i dla całej ludzkości, nie zajmując nigdy miejsca tego, co jest prawdziwym obrazem i podobieństwem Boga, czyli właśnie wyjątkowością każdego mężczyzny i każdej kobiety.
Ojcze Święty, w Twoim nauczaniu łatwo jest uchwycić empatię i harmonię z moralną i duszpasterską wizją św. Alfonsa de Liguoriego. Wyznałeś wiele razy, że czytałeś książkę „Wysławianie Maryi”. Jak doszło do Twojego spotkania ze św. Alfonsem i jak odbierasz jego propozycję dla Kościoła, który zawsze wychodzi na zewnątrz w kierunku ostatnich i opuszczonych?
Na początku nie wiedziałem, że św. Alfons był ojcem teologii moralnej. Dowiedziałem się o tym później. Mój pierwszy kontakt z nim polegał właśnie na przeczytaniu Wysławiania Maryi. Jest to tekst napisany w stylu jego czasów, z dewocyjnym, afektywnym akcentem.
Ale to, co uderza, to wielka teologiczna solidność, która leży u podstaw całego tego dzieła. Św. Alfons zawsze zaczyna od prawdziwej, historycznej, egzystencjalnej refleksji. Spieszyłem się z czytaniem rozdziałów, żeby dotrzeć do opowiadanych przez niego historii. Są to historie realne, dotyczą prawdziwego życia, pełnego człowieczeństwa, konkretnej egzystencji.
Teologia św. Alfonsa nie jest teologią moralną dla aniołów, nie jest pelagiańską teologią moralną. Odczuwa się, że Alfons wie, jak wziąć w swoje ręce ludzką słabość i jak ją odczytać w świetle łaski Bożej. Nie ma w nim nadmiaru, tylko harmonia. Nigdy nie popada w laksyzm czy jansenizm. Kieruje się „oświeconym realizmem”.
Czy istnieje harmonia między myślą św. Ignacego z Loyoli a propozycją św. Alfonsa? Św. Ignacy mówi o uczuciowym uczestnictwie w życiu Chrystusa. Czy według Waszej Świątobliwości jest coś podobnego w myśli alfonsjańskiej?
Myślę, że tak. Dla św. Ignacego ważne jest na przykład, aby angażować uczucie w medytację, nawet w czytanie Ewangelii. To prowadzi człowieka moralnego czy teologa do sympatii (do bycia syn-pathiko) z osobą, którą ma przed sobą. W ten sposób nigdy nie będzie myślał o drugim tylko jako o grzeszniku, jako o złym, który ma być potępiony. On też jest grzesznikiem.
Ten drugi, który przychodzi do niego, jest człowiekiem, który szuka Boga i przychodzi do konfesjonału, ponieważ szuka Jezusa. A Jezus nigdy z góry nie potępia grzesznika. Jego surowość była i jest przeciwko błędnej mentalności, ale obok ostrości potępienia grzechu pokazuje On nieskończoną czułość dla każdego człowieka, nawet najbardziej grzesznego. Jezus potępia grzech, a nie grzesznika.
W 2021 roku przypada 150. rocznica ogłoszenia św. Alfonsa doktorem Kościoła. Bulla wydana z tej okazji uznaje w jego propozycji moralnej i duchowej „bezpieczną drogę” w splocie często sprzecznych opinii. Św. Alfons uczynił to poprzez konfrontację i dialog, zawsze przyjmując żywą rzeczywistość ludu jako punkt wyjścia i weryfikacji. Jaki wkład może jeszcze dziś wnieść jego nauczanie?
Teologia św. Alfonsa jest jednocześnie ludzka i boska. Podobnie jak Jezus, również św. Alfons wszedł w bezpośrednią relację z ludźmi. Tak też powinniśmy postępować z ludźmi, którzy przychodzą do nas dzisiaj. Dlatego też gdy chcemy konkretnie snuć refleksję nad przypadkami moralnymi za pomocą teologii św. Alfonsa, nie możemy tego robić tylko w sposób kazuistyczny.
Jak powiedzieliśmy wcześniej, jego postawa zawsze wychodzi od słabości: objawienie Boże o słabości, przyjęcie i towarzyszenie bez zamykania drzwi; nigdy. To postawa spowiedników, którzy są ojcami, którzy zawsze towarzyszą. Zastanawiam się: czy św. Alfons, doktor Kościoła, myślał o swojej moralności w laboratorium? Nie, myślał o tym w konfesjonale, to znaczy zaczynając od życia ludzi.
W swoim przemówieniu skierowanym do Akademii Alfonsjańskiej 9 lutego 2019 roku, z okazji 70. rocznicy jej założenia, Ojciec święty poprosił nas o bardziej przekonujące i hojne zaangażowanie w teologię moralną ożywioną przez misyjne napięcie Kościoła. Jakie jeszcze aspekty i perspektywy mogłaby Wasza Świątobliwość dodać do tak wytyczonej przez siebie drogi?
Nigdy nie zmęczy mnie powtarzanie: iść prosto na peryferie. Ale w praktycznym, prawdziwym sensie. Trzeba otworzyć się na konkretne spotkanie z peryferiami egzystencjalnymi, nie wpadając w pułapkę teoretycznych refleksji, które nigdy tak naprawdę nie spotkały się z dramatem i pięknem prawdziwej rzeczywistości. Trzeba się otworzyć. Jest pewien obraz, którego użyłem w przemówieniu, które wygłosiłem w prekonklawe: w Apokalipsie czytamy, że Jezus stoi u drzwi i puka (Ap 3,20). To oczywiste, że puka, by wejść i zjeść z nami kolację (może lepiej, choć mniej literalnie: by ucztować razem z nami).
Również dzisiaj Jezus jest u drzwi i puka, ale puka z wnętrza Kościoła, ponieważ nie pozwalamy Mu wyjść. „Zamknięcie idei”, uprzedzeń to korzenie, gdzie rodzą się ideologie – pobłażliwe lub rygorystyczne. Powtarzam: św. Alfons nie jest ani pobłażliwy, ani surowy. Jest realistą w prawdziwie chrześcijańskim sensie.
W „Amoris laetitia” Ojciec święty wezwał nas, by unikać „nadmiernej idealizacji” życia chrześcijańskiego, która nie jest w stanie obudzić „ufności w łaskę” (AL, 36). Jakim elementom w formacji moralnej, zwłaszcza u kapłanów, należy dać pierwszeństwo, aby mogły się one realizować w całym ludzie Bożym?
– Pierwszym słowem, które przychodzi mi na myśl, jest „bliskość”: bliskość wobec Boga, Ewangelii, Jezusa, do ludzi. Drugim słowem jest „pamięć”: pamięć o Bogu, Ewangelii, Jezusie. To także pamięć o przynależności do ludu. Kiedy ktoś jest surowy, zmierza do odseparowania się od ludzi. Być może boi się bliskości. Na pewno stracił pamięć o przynależności do ludu. Prawdopodobnie przynależy do jakiejś linii myślowej, idei, doktryny. To jest duch ideologii. Kiedy tracisz przynależność do ludzi, tracisz swoje korzenie.
Zaś teologia moralna, która utraciła korzenie przynależności do ludu, do Jezusa, do bliskości, wydaje sterylne, niejadalne owoce. Kto traci przynależność, ten dystansuje się od rzeczywistości. Nie wie, jak okazywać czułość. Ksiądz „klerykalny” nie potrafi być czułym. Kiedy ktoś zapomina, że jest synem, nie może też być ojcem, a co najwyżej staje się panem.
Chciałbym jednak dodać, że ta rygorystyczna postawa dotyczy nie tylko sfery eklezjalnej, ale także świeckiej. Wielu uważa, że odnoszę się tylko do rygoryzmu jako ryzyka jedynie dla osób o tradycyjnej wrażliwości. Nie; znam wielu świętych ludzi, których moglibyśmy nazwać tradycyjnymi. Rygoryzm zaś dotyczy zarówno tych, którzy czują się związani z tradycją, jak i tych, którzy wyznają pewną progresywność. Rygoryzm to ryzyko stojące przed każdym. On zawsze ma za sobą coś nie rozwiązanego.
Ojcze święty, na zakończenie rozmowy chciałbym zapytać: jakie słowo chciałbyś skierować do Akademii Alfonsjańskiej, aby nadal pełniła swoją misję dla dobra całego Kościoła?
Przychodzą mi na myśl dwa obrazy: serce i kolana. Serce, aby zbliżyć się do Boga uczuciowo, z sercem, a nie tylko z ideami. Relacja z Jezusem również afektywna. Pomaga to podchodzić do ludzi z sercem i myśleć o teologii, która skutecznie przemawia do wszystkich. Kolana do modlitwy. Teologię uprawia się na kolanach.
Ale przyklęknięcie wskazuje także na postawę tych, którzy chcą się uczyć, jak Maria z Betanii, która u stóp Pana słuchała Jego słowa, wybierając w ten sposób najlepszą część, która nigdy nie zostanie jej odebrana (Łk 10, 39.42); postawę tych, którzy schylają się do stóp drugiego, pochylają się przed tym, co nazywamy ludzkimi nieszczęściami. To Jezus nauczył nas tego podczas Ostatniej Wieczerzy. To On, Mistrz, pierwszy uklęknął przed swoimi braćmi i umył im stopy.
Przypomina mi się dwóch mężczyzn, których znałem. Obaj się przyjaźnili, obaj byli śmiertelnie chorzy. Pierwszy był szefem dużej, bardzo bogatej instytucji rolniczej. Kilka dni przed śmiercią, wiedząc, że umrze, postanowił kupić willę w Szwajcarii, aby powiększyć swój majątek. Drugi, także bardzo bogaty i z niemoralną historią za sobą, prawie przez przypadek wziął udział we Mszy w intencji swojego zmarłego przyjaciela. Słuchając Ewangelii i homilii z tej okazji, przeżył bardzo silne doświadczenie wewnętrzne, więc poszedł szukać wdowy po swoim przyjacielu, kobiety bardzo wrażliwej i chrześcijańskiej.
Powiedziała mu, że być może Pan rozmawiał z nim i dotknął jego serca. Odpowiedział, że z nim rozmawiać może tylko diabeł, ponieważ prowadził życie rozwiązłe; i tak, nawet o tym nie myśląc, wyznał swoje grzechy przed tą kobietą. Pod koniec tej rozmowy zapytał wprost: Co mogę zrobić? Ona odpowiedziała: „Czyń dobro”. W ciągu dwóch lat życia, które mu jeszcze pozostały, dokonał wielu dobrych uczynków, z wielką hojnością wychodząc naprzeciw prośbom, które mu zgłaszano, i wydając większą część swoich dóbr.
Morał tych dwóch historii jest prosty: wszyscy jesteśmy grzesznikami, wszyscy mamy swoje choroby, ale z grzechami można „wzbogacić się” w światowość, w pychę albo też w pokorę, w miłość. Nie zawsze możemy naprawić naszą przeszłość, ale możemy wykorzystać czas, który nam pozostał, by kochać. Wszystko to jest jednak możliwe tylko wtedy, gdy zachowamy to, co ja nazywam „pamięcią deuteronomiczną” (Pwt 6,20–21). Pamięć deuteronomiczna jest bardzo ważna dla przynależności.
Przynależność do Matki Kościoła pomaga być dobrym teologiem moralnym. Pozostanie w zgodzie i jedności z Kościołem jest tym, co będzie zawsze dawać Akademii Alfonsjańskiej skuteczność w tym, by nadal być punktem odniesienia w refleksji moralnej, a także by zachować tę właściwą profetyczność, która pozwoli chrześcijańskiemu głoszeniu pozostać zawsze wiernym Ewangelii dzisiaj. Dziękuję za to, co robicie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.