Ojciec Święty odwiedzał w Polsce swoje kochane miejsca, te związane z młodością, i te, w których przebywał ze swoją młodzieżą. Bardzo serdecznie witał młodych i oni entuzjastycznie reagowali na każde jego słowo. W miarę kolejnych spotkań rozjaśniały mu się oczy i cała twarz, nabierał nowej energii
- Mamo już niedługo Ojcu Świętemu zamiast złamanej urośnie nowa noga. Jest sto razy młodszy niż wtedy, gdy do nas przyjechał. Cały nowy z radości - zauważył mój ośmioletni syn Błażej, obserwując Jana Pawła II najpierw na lotnisku we Wrocławiu, a później podczas przyjazdu do Zakopanego, gdy Papież dłonią wystukiwał takt góralskiej muzyki.
Włoska "La Stampa", zwykle niezbyt życzliwa Papieżowi pisała, że tłumy pielgrzymów spotykające się z Głową Kościoła napełniały go siłą. Zwłaszcza zgromadzeni na krakowskich Błoniach, których liczbę oceniono w ,, Stampie" na 2 mln. Nieważne co Papież mówił, ważne że przyszło tyle osób - pisano. Dla wielu przybyli na spotkania z Ojcem Świętym stali się znakiem. Znakiem czasów, w których poszukujemy oparcia w wierze, nadziei i miłości, przede wszystkim w miłości, którą Jan Paweł II emanuje podczas każdego spotkania, czyniąc ofiarę ze swego zmęczenia, wieku. To oni potwierdzali Polsce i światu, że Papież jest ukochany i im niezbędny. Swoją tłumną obecnością przywrócili właściwe wymiary codziennemu życiu, przyznali się co dla nich ważne.
Często sami czynili ofiary, tak jak osiemdziesięcioletnia pani w domowym szlafroku, stojąca kilka godzin w słońcu na krakowskich Błoniach. Bezdomny z opuchniętą nogą. Moja koleżanka Jola z trójką malutkich dzieci, z których najmłodszą trzeba trzymać na rękach. Pani Ania z rozrusznikiem serca. Tysiące innych, którzy przyjechali nie zważając na trud i dolegliwości, by poczuć się szczęśliwymi.
- Papież jest bardzo święty, że daje wszystkim łyk siły i nikt się nie pogniewał w takim tłumie, ale wszyscy grzecznie słuchają - mówił mi młodszy syn, który od 7 rano do 2 po południu modlił się na Błoniach.
Tych świętych wydarzeń była podczas jedenastu dni niezliczona ilość. O wielu nigdy się nie dowiemy. Ale wiadomo, że starszy już przecież człowiek - Ojciec Święty - odmłodził nasze serca. I czujemy jakby po raz pierwszy, od nowa
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.