„Kościół Jana Pawła II to Kościół wychodzący do człowieka, szukający go i otwarty na dialog ze światem”.
– Chciałbym, aby ta rocznica obudziła w nas jako społeczeństwie nadzieję, a zarazem była wezwaniem do narodowego rachunku sumienia z tego, jak realizujemy i twórczo rozwijamy dziedzictwo św. Jana Pawła II – deklaruje kard. Stanisław Dziwisz, wieloletni najbliższy współpracownik świętego papieża. W rozmowie z KAI wyjaśnia, że „Kościół Jana Pawła II to Kościół wychodzący do człowieka, szukający go i otwarty na dialog ze światem”.
Marcin Przeciszewski, KAI: Przez niemal 40 lat był Ksiądz Kardynał osobistym sekretarzem, czyli najbliższym współpracownikiem Karola Wojtyły, najpierw jako arcybiskupa krakowskiego, a później papieża. Kim on był dla Księdza – niezależnie od pełnienia funkcji jego sekretarza? Jak można scharakteryzować Waszą wzajemną relację?
Kard. Stanisław Dziwisz: Był ojcem. Od początku, gdy krakowski biskup Karol Wojtyła zaprosił mnie do współpracy, miałem świadomość, że to wyjątkowy, wybitny człowiek. Ta świadomość umacniała się z dnia na dzień, a jednak nigdy mnie nie paraliżowała. To oczywiście jego zasługa, był bowiem – mimo swej wielkości – osobą skromną i zwyczajną. Nie tworzył barier, nie budował dystansu. Czuliśmy się jego domownikami zarówno w Krakowie, jak i później – gdy został papieżem. Papież był ojcem, interesował się nami i naszymi rodzinami. Każdemu okazywał, że jest dla niego ważny. Stale modlił się za swoich współpracowników, nie tylko tych najbliższych. Okazywał szczerą, niewymuszoną wdzięczność. Czasem nas to zawstydzało, ale zawsze mobilizowało i uskrzydlało. Był dobrym człowiekiem i miał niezwykłą zdolność tworzenia wokół siebie klimatu serdeczności i prostoty. To powodowało, że czuliśmy się jak jego rodzina. Był naszym ojcem.
KAI: Czy już wtedy Ksiądz Kardynał uważał, że pracuje dla człowieka świętego? Kiedy ta myśl pojawiła się po raz pierwszy i w jakich okolicznościach? Czy łatwo jest być współpracownikiem człowieka świętego, a może bywało to trudne do zniesienia?
– Nie potrafię powiedzieć, kiedy ta myśl pojawiła się po raz pierwszy, bo ta świadomość narastała stopniowo. Byłem świadkiem jego heroicznej służby, wielu spotkań z ludźmi, jego codziennej pracy, jego cierpień i radości. Przede wszystkim jednak widziałem jego modlitwę, to niezwykłe zanurzenie w Bogu, które dziś pozwala nam mówić o nim jako o mistyku. Jego życie było prostą konsekwencją niezliczonych godzin spędzonych na kolanach. Był bez reszty oddany Chrystusowi i tak można scharakteryzować każdy dzień, każdą minutę jego życia. Zostałem obdarzony przywilejem i łaską towarzyszenia świętemu, i wciąż dziękuję Bogu za ten niezasłużony dar.
Pyta Pan, czy to bywało trudne do zniesienia. Odpowiadam prosto z serca: nigdy. Życie u boku świętego człowieka jest wezwaniem do pogłębiania osobistej więzi z Chrystusem, szansą, możliwością inspirowania się, poszerzania perspektyw, ale nigdy obciążeniem.
KAI: Jaki jest klucz do świętości Jana Pawła II? Jak mamy postępować jako zwykli chrześcijanie, chcąc podążać śladami jego świętości?
– Kluczem do zrozumienia tajemnicy świętości Jana Pawła II jest miłość. Miłość Chrystusa była fundamentem i motorem jego wytrwałej służby Kościołowi i światu, całym jego życiem. Ta miłość powinna być jednak także streszczeniem życia każdego i każdej z nas. Podziwiamy heroizm Ojca Świętego, jego głębię duchową i intelektualną, olbrzymie dziedzictwo, jakie nam zostawił i to może wielu paraliżować. Mogą mówić: „Taka droga jest dla mnie nieosiągalna”. A przecież Jezus powołuje nas wszystkich do świętości, Jego miłość jest życiodajną siłą, której udziela na tej drodze wszystkim, którzy pragną nią iść. Każdy z nas, w tym miejscu, gdzie żyje i wypełnia swoje powołanie, realizuje wielki plan, jaki przygotował dla niego Bóg. Każdy z nas idzie swoją drogą ku świętości. Ojciec Święty swoim życiem, modlitwą, pracą i cierpieniem uczy nas, by w centrum postawić Chrystusa, na Nim się opierać i Jemu ufać, Jemu być wiernym. To niezawodna droga, otwarta dla wszystkich uczniów Jezusa.
KAI: Ksiądz Kardynał jest przekonany, że Jan Paweł II powinien zostać ogłoszony Doktorem Kościoła. A ponadto proponuje, by był to „doktorat z eklezjologii”. Jakie są najważniejsze za tym argumenty?
– Pierwszy z nich wypływa z osobistego doświadczenia Ojca Świętego, dla którego Kościół był domem, miejscem intymnego spotkania z Bogiem i człowiekiem. Mówiłem kiedyś o „eklezjologii serdecznej” papieża Wojtyły.
Za jego pontyfikatu Kościół na nowo i zdecydowanie ukazał swoje ludzkie oblicze, stał się jeszcze raz domem. To punkt wyjścia dla papieskiego rozumienia Kościoła i jego miejsca we współczesnym świecie, tak bardzo dziś poranionym różnego rodzaju „bezdomnościami”, brakiem zakorzenienia, tęsknotami do bliskości.
Kolejną sprawą jest niepodważalny wpływ Jana Pawła II na życie całego Kościoła i jego dynamizm. Świadectwem tego wkładu są niezliczone dokumenty papieskie, ale także jego posługa pasterska, otwierająca współczesnego człowieka na uniwersalne przesłanie Ewangelii.
Kościół Jana Pawła II to Kościół wychodzący do człowieka, szukający go i otwarty na dialog ze światem. Trzeba tu też podkreślić niewątpliwy wkład papieża w nauczanie społeczne Kościoła, skutkujący m.in. obaleniem komunizmu w naszej części Europy, czy też jego refleksję naukową i wrażliwość duszpasterską ukierunkowaną na rodzinę.
Jan Paweł II został nazwany w homilii kanonizacyjnej papieża Franciszka patronem rodziny właśnie ze względu na jego inspirujące nauczanie w zakresie m.in. teologii ciała, nienaruszalnej godności człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci, roli kobiety i miejsca rodziny – domowego Kościoła w misji zbawienia.
I wreszcie – nie do przecenienia jest ogromny wkład papieża Wojtyły w budowanie harmonijnych relacji między rozumem a wiarą. Nie bez przyczyny encyklika „Fides et ratio” należy do najważniejszych dokumentów tego pontyfikatu, a właściwie należałoby powiedzieć – daleko wykracza poza jego ramy, proponując wizję przezwyciężania kryzysów współczesności dzięki sojuszowi nauki i wiary.
KAI: Jan Paweł II budował Kościół z jednej strony zakorzeniony w tradycji i doktrynie, a z drugiej niezmiernie otwarty na dialog ze współczesnością. Na czym polegał ten wyjątkowy fenomen?
– To wynika z misji Kościoła, który z jednej strony ma chronić prawdę i być wiernym swemu posłannictwu, a z drugiej strony – jest posłany do świata z ewangelicznym orędziem i jako taki musi być otwarty i dynamiczny. Dla Jana Pawła II było to spójne. Kościół, który jest zakorzeniony w tradycji, Kościół wierny swej misji, jest Kościołem odważnie konfrontującym się z wyzwaniami współczesności, bo istnieje w świecie, a nie gdzieś poza nim. Papież nie widział w tym sprzeczności czy napięcia, choć oczywiście to balansowanie między tradycją a nowoczesnością nie było proste. Wniosło jednak ogromny powiem świeżości w życie Kościoła, a przezeń w uniwersalne przestrzenie szeroko rozumianej kultury, polityki i nauki.
KAI: Mówi się, że jednym z najważniejszych wątków nauczania Jana Pawła II był „antropologiczny chrystocentryzm”. Na czym on polegał i co z niego wynikało?
– Dość szybko stało się jasne, że pontyfikat Jana Pawła II będzie skoncentrowany na Chrystusie, wskazujący Go jako centrum Kościoła i każdego człowieka, który szuka odpowiedzi na najważniejsze pytania. Wciąż słyszymy papieskie wołanie: „Nie bójcie się! Otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi”.
Jan Paweł II był głęboko przekonany, że tajemnica człowieka wyjaśnia się w pełni w świetle tajemnicy Chrystusa. Wyraził to już w pierwszej swojej encyklice „Redemptor hominis”, głosząc, że to Jezus Chrystus nadaje sens ludzkiej egzystencji. Należałoby tu sięgnąć do Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes i słów: „Tajemnica człowieka wyjaśnia się naprawdę dopiero w tajemnicy Słowa Wcielonego. Albowiem Adam, pierwszy człowiek, był figurą przyszłego, mianowicie Chrystusa Pana. Chrystus, nowy Adam, już w samym objawieniu tajemnicy Ojca i Jego miłości objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi i okazuje mu najwyższe jego powołanie”. Ojciec Święty często cytował te słowa, by wyjaśnić, że człowiek może zrozumieć siebie, swoje miejsce w świecie pod warunkiem, że pragnie się przybliżyć do Chrystusa. Misją człowieka na ziemi, jego podstawowym powołaniem jest naśladowanie Chrystusa, upodobnienie się do Niego.
Ten antropologiczny chrystocentryzm był punktem wyjścia w nauczaniu Ojca Świętego, jego troski o człowieka, o ludzką godność i prawa, o małżeństwa i rodziny. Z tego punktu wychodził, gdy głosił prawdę o Bożym miłosierdziu, które ocala człowieka przed konsekwencjami grzechu. W sytuacji kryzysu cywilizacyjnego, a w takiej niewątpliwie się znajdujemy, jest też wskazaniem pewnej drogi, sprawdzonej przez pokolenia chrześcijan na ziemi; drogi, która ukazuje, kim jest człowiek widziany oczami Chrystusa.
KAI: Jan Paweł II był człowiekiem wielorakich dialogów. Jakie z nich były najważniejsze, które można potraktować jako sukces, a które nie przyniosły spodziewanych owoców? Czemu zawdzięczał tak wielki szacunek ze strony „starszych braci w wierze”?
– Dialog to słowo, które charakteryzuje postawę papieża w odniesieniu do świata i jego różnorodnych problemów. Wiemy, że był pierwszym papieżem odwiedzającym synagogę, meczet, a nawet świątynię buddyjską.
Tę otwartość wyniósł z wadowickiego domu. Żydzi byli sąsiadami i przyjaciółmi Wojtyłów. To musiało obudzić w młodym chłopcu ciekawość świata i drugiego człowieka, nauczyć go szacunku dla inności i poruszyć do szukania tego, co wspólne. On taki był. Wrażliwość i szacunek dla drugiego człowieka, jego przekonań i wiary były głęboko wpisane w jego osobowość.
Z tego umiłowania dialogu zrodziły się międzyreligijne spotkania w Asyżu, a także spotkania z naukowcami w Castel Gandolfo. Nie wszyscy byli przecież katolikami, ale wszyscy reprezentowali tę samą postawę, co on: pragnienie budowania solidarności, wspólnego poszukiwania prawdy, porozumienia ponad podziałami. Dialog międzyreligijny i ekumeniczny wiele zawdzięcza „papieżowi z dalekiego kraju”, podobnie jak dialog Kościoła z ludźmi kultury czy ze światem akademickim. Rola Jana Pawła II w zażegnaniu światowych konfliktów jest nie do przecenienia właśnie dlatego, że porozumiewał się językiem dialogu a nie konfrontacji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.