ŚRODA 22 VI 1983 - KRAKÓW
KRAKÓW
DOKTORAT H. C. UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO DLA JANA PAWŁA II
Przedostajemy się wcześnie rano w rejon Collegium Maius, ale do ul. św. Anny nie zostajemy dopuszczeni. Stajemy więc przy ul. Straszewskiego, kto-redy Papież przejeżdżać będzie na Uniwersytet. Biały „papamobil: w normalnej asyście mija nas ok. 8.15. Służba porządkowa informuje, że najpierw Papież uda się do kościoła św. Anny, ale ta, zdawałoby się pewna, informa¬cja później nie potwierdza się. Przez odblokowane ulice pędzimy do centrum prasowego, aby uroczystość na Uniwersytecie zobaczyć w monitorach zamkniętego systemu telewizyjnego. Niestety, spotyka nas rozczarowanie; mo¬że pokażą nam później. Otrzymujemy tylko tekst przemówień Ojca Świętego oraz rozpisany scenariusz spotkania. Kiedy więc po południu odbywa się wreszcie pokaz telewizyjny zarejestro¬wanego spotkania, okazuje się, że jest to praktycznie tylko to, co wieczorem wszyscy będą mogli zobaczyć w DTV. A więc, że Ojciec Święty modlił się w uniwersyteckiej kaplicy św. Jana z Kęt (Kantego), profesora i rektora UJ, że odwiedził muzeum Uniwersytetu, no i — przede wszystkim — że wręczono mu dyplom przyznanego wcześniej do¬ktoratu honoris causa Wszechnicy Ja¬giellońskiej, Nie ma miejsca na szcze¬gółowe omawianie wystąpień, ale są one godne polecenia gdyż, mimo że tak wiele już napisano o zasługach i wiel¬kości Uniwersytetu Jagiellońskiego, pa¬pieskie przemówienie — zawierające silne osobiste akcenty — jest piękne, wzruszające, a zarazem przez życzenia Papieża skierowane dla Uniwersytetu — nasycone treścią na dziś i przy¬szłość.
To było rano, na Uniwersytecie. Równolegle i wcześniej, od godzin nocnych przeciągały przez królewskie miasto tysięczne rzesze podążające na Błonia, aby zająć jak najlepsze miejsca na spotkaniu z Ojcem Świętym o godz. 10.
BEATYFIKACJA NA KRAKOWSKICH BŁONIACH
Spełniając życzenie brata naszego Franciszka Kardynała Macharskiego, arcybiskupa krakowskiego, jak rów¬nież wielu innych braci w biskupstwie, Zakonu Karmelitów Bosych i Zgroma¬dzeń Braci i Sióstr Posługujących Ubo¬gim oraz licznych wiernych, za radą Świętej Kongregacji Spraw Kanoniza¬cyjnych naszą władzą apostolską zez~ walamy, aby odtąd czcigodnym Sługom, Bożym — Rafałowi Kalinowskiemu i Albertowi Chmielowskiemu — przysługiwał tytuł Błogosławionych i aby ich święto można było obchodzić corocznie w dniu ich narodzin dla nieba: — Bło¬gosławionego Rafała Kalinowskiego w dniu 15 listopada, a Błogosławionego Alberta Chmielowskiego w dniu 25 grudnia w miejscach i w sposób okre¬ślony przez prawo. W imię Ojca i Sy¬na i Ducha Świętego. Amen,
To „amen" — podjęte za Ojcem Świętym przez wszystkich uczestników beatyfikacyjnej uroczystości — tylko na chwilę przerwało ciszę, w którą za¬padały słowa papieskiego dekretu. W ciszy i skupieniu uniosły się w gorę głowy setek tysięcy wiernych, by spoj¬rzeć na odsłonięte wizerunki Ojca Ra¬fała i Brata Alberta, a połączone chó¬ry odśpiewały wezwania:
Błogosławiony Rafale, wierny krzy¬żowi i Ewangelii uproś nam wytrwanie w wierze.
Błogosławiony Bracie Albercie, obrońco i opiekunie opuszczonych i skrzywdzonych, ucz jak śluzy ć ' Chry¬stusowi pracą.
Oni zaś, nowo wyniesieni na ołtarze słudzy Boży, poprzez łopot na wietrze kościelnych chorągwi, spod krzyża, górującego nad krakowskimi Błoniami zdawali się mówić: Bóg jest waszym zbawieniem, a nie ludzie. Jemu ufaj¬cie i w Nim pokładajcie wasze nadzie¬je.
Ojciec Święty w wygłoszone j ^homi¬lii przypomniał, że obaj wyniesieni na ołtarze słudzy Boży, zanim życie swe oddali Chrystusowi, dali dowody boha¬terskiej miłości Ojczyzny jako ucze¬stnicy Powstania Styczniowego. Ojciec Rafał za udział w Powstaniu na Lit¬wie zapłacił dziesięcioletnią zsyłką na Sybir, a Brat Albert — kalectwem. Pierwszy był inżynierem ł wojskowym, drugi — artystą malarzem/ zanim Opatrzność poprowadziła ich na Chry¬stusową drogę. Obaj w Chrystusie od¬naleźli pełnię poznania, miłości i służby.
W dalszym ciągu Papież odwołując się do psalmu responsoryjnego o Do¬brym Pasterzu powiedział: Pragną dzisiaj id ostatnim dniu mojego piel¬grzymowania do Ojczyzny wyznać wraz z Warni prawdę o Dobrym Pa¬sterzu na tle jubileuszu Jasnej Góry. Sześć wieków obecności Bogurodzicy w tym Wizerunku, który nas wszystkich duchowo zespala i jednoczy — czyż to nie dzieło Dobrego Pasterza? Wszak wiemy, że troszczy się On nade wszy¬stko o zachowanie jedności swej ow¬czarni. Troszczy się o to, ażeby nikt nie zginął — i san szuka zagubionej owcy. Dajemy temu świadectwo po¬przez Rok Odkupienia w całym Koście¬le. A na ziemi polskiej, na której jesz¬cze trwa jasnogórski jubileusz pytamy: czyż całego swojego dzielą nie dokonu¬je Chrystus Dobry Pasterz za szczególnym pośrednictwem Swej Matki? Na¬szej Pani Jasnogórskiej? (...) W ostatnim dniu mojego pielgrzymowania, które związane jest z jubileuszem Jasnej Góry, pragnę tu, w Krakowie, wraz z wami, drodzy moi rodacy, wypowiedzieć przedziwną tajemnicę obecności Dobrego Pasterza pośród wszystkich pokoleń, która przeszły przez polską ziemię — i tu, w Krakowie, pozostawiły szczególny wyraz swej polskiej i chrześcijańskiej tożsamości. Dlatego właśnie tak cenny i drogi jest ten Kra¬ków, i tak bardzo trzeba zabiegać, ażeby nie zniszczała jego historyczna, sub¬stancja, w której nasz Naród szczegól¬nie odczytuje — nie tylko swoją przeszłość — ale po prostu swoją tożsa¬mość. Mówiłem o tym przed czterema laty, gdy Świętowaliśmy w Krakowie dziewięć wieków świętego Stanisława. Dziś pragnę powrócić do tego „bierz¬mowania dziejów", które trwa i rozwi¬ja się z pokolenia na pokolenie. Do te¬go „bierzmowania", które posiada szczególne znaczenie dla Polaków roku 1983 — dla was, umiłowani bracia i siostry, moi rodacy!
Pod czerwcowym niebem w niedalekim sąsiedztwie wawelskiego wzgórza i mariackich wież, na zielonym, trójkątnym skrawku ziemi, skupienie i powaga wiernych potwierdzały prawdę, że przeżycie religijne wzbogaca przeżycie patriotyczne i odwrotnie. I chyba dlatego też len stary Kraków, który tego dnia skupił uwagę całej Polski, znów — jak przed laty — urósł do symbolu narodowych aspiracji i na¬rodowych nadziei. Zaś beatyfikacja dwóch synów tej ziemi, polskich, pa¬triotów i duchownych, daje świadectwo przekonaniu, że nie ginie ten, kto za
wolność i wiarę umiera.
Musicie być mocni — słowa Ojca .Świętego były spokojne, powolne, ale i stanowcze i dobitne. — Musicie być "mocni mocą miłości, która jest pot꿬niejsza niż śmierć, która wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma— tej miłości, która nigdy nie ustaje 1(1 Kor 13, 4—B). Tą wiarą, nadzieją i miłością byli mocni: Maksymilian i Rafał, Urszula i Albert — dzieci tego narodu. Oni też temu narodowi są dani jako znaki zwycięstwa. Naród bowiem, jako szczególna wspólnota ludzi, jest również wezwany do zwycięstwa — wiary, nadziei i miłości. Mocą wolności i sprawiedliwości. Jezu Chryste! Pasterzu ludzi i ludów! W imię Twojej Najświętszej Matki, na Jej jasnogórski jubileusz, proszę Cię o takie zwycięstwo. Jezu Chryste!
Dobry Pasterzu! Polecam Ci trudne dziś i jutro mojego Narodu. Polecam Ci jego przyszłość!
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.