Fragment książki ”Wiara ze słuchania. Kazania starosądeckie 1980-1992” księdza Józefa Tischnera. Wydawnictwo: Znak.
Kazanie wygłoszone 4 października 1981, gdy w Kościele obchodzi się wspomnienie świętego Franciszka z Asyżu.
***
Tak się złożyło, że formularz Mszy dzisiejszej jest poświęcony postaci świętego Franciszka. Otóż mam takie wspomnienie, związane zarówno ze świętym Franciszkiem, jak i z obecnym Ojcem świętym, którym chciałbym się dzisiaj z wami podzielić. Otóż w roku 1952, może trzecim, zaszła u nas na wydziale teologicznym w Krakowie taka sytuacja, że zmarł profesor wykładający etykę społeczną . Wykłady po tym profesorze miał objąć młody wówczas doktor teologii, ksiądz Karol Wojtyła.
Właściwie do tych wykładów nie był wówczas dobrze przygotowany. Przedmiotem jego zainteresowań było co innego. Doktorat zrobił ze świętego Jana od Krzyża, a zatem z mistyki. Tymczasem przyszło mu wykładać etykę społeczną. Często tak się w życiu dzieje, że człowiek musi robić nie to, co potrafi najlepiej. Musiał się do tych wykładów z dnia na dzień przygotowywać. I śmiał się, że jest od swoich studentów mądrzejszy tylko o jeden wykład. Otóż pisał te wykłady, dawał nam skrypt maszynowy, żeby się łatwiej było uczyć, ale pewnego dnia – było to właśnie w dzień świętego Franciszka – odłożył skrypt i zaczął mówić od siebie. Mówił mniej więcej w ten sposób: my tutaj, na tych wykładach, dużo mówimy o ekonomii, o polityce, dużo mówimy o gospodarce, o krążeniu towarów, jak gdyby to wszystko było najważniejsze. Tymczasem dzień dzisiejszy, dzień świętego Franciszka z Asyżu, mówi nam, że nie to jest najważniejsze. Świat – mówił doktor Karol Wojtyła – stoi na głowie, bo to, co naprawdę cenne, ceni najmniej, a to, co mało cenne, stawia na szczycie wartości. A cóż jest najcenniejsze? Najcenniejsze jest ubóstwo. Gdzie jest ubóstwo, tam jest wolność. Powtórzył to kilka razy: gdzie jest ubóstwo, tam jest wolność!
Do dnia dzisiejszego pamiętam właśnie ten wykład, podczas kiedy wszystkie inne, do których tak się przygotowywał, jakoś już mi uleciały z pamięci. Było to w czasach, kiedy Kościół stracił swoje ziemskie i nieziemskie majątki, gdy Kościół musiał płacić olbrzymie podatki, w czasach, w których wielu księży sądziło, że są właśnie dlatego ciężkie, bo są czasami ucisku nie tylko politycznego, ale i gospodarczego. Karol Wojtyła odkrył wtedy, że prawdziwa wartość chrześcijaństwa, prawdziwa szansa chrześcijaństwa leży właśnie nie gdzie indziej, ale w ubóstwie. I zakończył ten wykład powiedzeniem, że ponieważ świat stoi na głowie, potrzeba, aby chrześcijanie z powrotem ten świat z głowy postawili na nogi. Kiedy dzisiaj patrzymy na jego działalność, często wydaje się nam, że rzeczywiście stawia ten świat z powrotem na nogi.
Może jeszcze jedno wspomnienie, może jeszcze jeden obraz, który charakteryzuje nam postać obecnego Ojca świętego. Wiele się mówi o jego udziale w życiu kulturalnym, wiele się mówi o jego związku z teatrem. Podczas spotkania na Skałce, w Krakowie, podczas spotkania z pracownikami nauki wyższych uczelni Krakowa , ten moment, ten motyw bardzo wyraźnie się zaznaczył. W pewnym momencie powiedział: jakże bym chciał, aby pani Danuta Michałowska znowu zarecytowała tutaj swoje wiersze. Oczywiście, nie chodziło o wiersze Danuty Michałowskiej, chodziło o to, co ona zazwyczaj recytowała: Słowackiego, Mickiewicza, Norwida. Po chwili pani Danuta wyszła z tłumu, niosąc pod pachą płyty z nagranymi jej recytacjami, które Papież wziął ze sobą do Watykanu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.