Pomiędzy biegunami

Jan Paweł II nazwał swego czasu Amerykę Południową kontynentem nadziei. Dziś niektóre kraje boleśnie odstają od tego stwierdzenia. W jednym z nich, Chile, 15 stycznia Franciszek rozpocznie swoją 22. zagraniczną podróż apostolską.

Plusy i minusy

Ojciec Janusz Różalski, mówiąc o Chile i tutejszym Kościele, używa słowa „dwubiegunowy”. – A bardziej obrazowo: północ–południe, pustynia–lodowce, lewica–prawica, biedni–bogaci, postępowi–konserwatywni–wymienia. Zauważa, że według części społeczeństwa Kościół w Chile od kilku lat nie jest już wiarygodny. – Powody? Brak jedności, nawet doktrynalnej, fatalne konsekwencje teologii wyzwolenia, która przekształciła się w teologię ludu, z hasłami typu: „lud ma prawo wybrać własnego biskupa, a Watykan nie ma prawa narzucania swojej decyzji”. Ciosem były skandale pedofilii. Chile jest trzecim krajem na świecie pod względem liczby zgłaszanych przypadków. Dochodzi do tego nagonka mediów i polityka lewicowo-liberalna – wylicza werbista.

To „ciemna strona księżyca”, jak określa. Ta jasna to ogromne zaangażowanie organizacji katolickich w służbę biednym, pomoc społeczna, przytułki dla bezdomnych, sierocińce, domy starców. – Znana i ceniona jest solidarność katolików w przypadku katastrof naturalnych, jak częste trzęsienia ziemi. Odpowiadając na skandale, Kościół chilijski stworzył też program formacji obowiązkowej dla wszystkich, którzy udzielają się w jakikolwiek sposób w parafiach czy szkołach, co zostało docenione przez Franciszka – wskazuje misjonarz.

Siostra Brygida przyznaje, że Kościół w Chile znajduje się w skomplikowanym momencie.

– W ciągu 20 lat liczba agnostyków i ateistów wzrosła tu z 8 do 25 proc. Brakuje dawnego zapału. Sytuacje negatywne wpłynęły na spadek wiarygodności Kościoła. Dawniej był on poważany i szanowany. Obecnie jest podzielony wewnętrznie i mało znaczy dla ludzi. Wielu uważa, że bardziej skupia się na moralności niż na byciu bliskim ludowi, że brakuje energii duchowej do towarzyszenia społeczeństwu w zmianach, jakie przeżywa – relacjonuje misjonarka. Dodaje, że wielu katolików w Chile do dziś wspomina wizytę Jana Pawła II z 1987 r. – Chile jest bardzo wdzięczne za jego działania na rzecz pokoju, gdy wojna z Argentyną wisiała na włosku.

Dziś w chilijskich kościołach widać zazwyczaj tylko osoby starsze. Wśród młodych dominują imigranci. Oni też będą jednym z tematów papieskiej pielgrzymki. Przybywają tu z Wenezueli, Haiti, Dominikany, Peru, Kolumbii, Boliwii. – W naszej parafii połowa to imigranci – mówi o. Furtak. – Ożywiają życie parafialne, ale sami potrzebują pomocy. Zaczynają od zera. Zwłaszcza ci z Wenezueli, gdzie panuje dyktatura prezydenta Maduro. To państwo nie funkcjonuje; ludzie nie mają co jeść, brakuje pracy, służba zdrowia nie działa. Kraj do niedawna bogaty, mający złoża ropy, będący celem emigracji dla innych, teraz nie jest w stanie zapewnić podstawowych potrzeb swoim mieszkańcom.

Co uczyniłby Chrystus?

Polscy misjonarze przyznają, że Kościół chilijski wyróżnia charakteryzująca pontyfikat Franciszka „opcja na rzecz ubogich”. Ludzie biedni dzielą się z jeszcze biedniejszymi. Organizuje się systematyczne dożywianie bezdomnych, oferuje się odzież. Czynią to parafie, szkoły, wspólnoty.

Nieprzypadkowo w planie papieskiej wizyty znalazło się sanktuarium św. Alberta Hurtado. Patron świątyni był jezuitą żyjącym w latach 1901–1952. Jest nazywany apostołem Chile. W 1944 r. zapoczątkował ruch społeczny El Hogar de Cristo (Ognisko Chrystusa), zajmujący się budową domów dla ubogich. W 1947 r. z jego inicjatywy powstały chrześcijańskie związki zawodowe. – Temat ubogich jest obecny we wszystkich miejscach pielgrzymki, stąd wizyta w sanktuarium św. Alberta. W jego przypadku zaczęło się od troski o bezdomnych. Ofiarował coś do zjedzenia, podawał kubek kawy… Dziś istnieje cała sieć domów pomagających najbardziej potrzebującym. Utrzymują się z dobrowolnych datków wielu katolików. Mają licznych wolontariuszy – mówi o. Różalski. Dzieło św. Alberta jest dziś powielane w krajach sąsiedzkich. – Wystarczy wspomnieć jego najbardziej znane słowa: „Co uczyniłby Chrystus na moim miejscu?”, aby wyobrazić sobie, jaki ma wpływ na Chilijczyków – wskazuje werbista. W sanktuarium papież spotka się też z chilijskimi jezuitami. Warto dodać, że sam w czasie swej początkowej formacji odbył nowicjat w Santiago, gdzie poznawał dzieła założone przez o. Hurtado.

A jak Chilijczycy odbierają Franciszka? – Jest tu w miarę dobrze rozumiany. Ojciec Święty jest bezpośredni, co w Ameryce Południowej jest powszechne. Zna tamtejszą rzeczywistość i wzywa do poszukiwania nowych dróg, które doprowadzą nas, kapłanów, do ludzi, a przez to ułatwią im spotkanie z Bogiem. Ludzie to doceniają. Ale jest też prawdą, że środki masowego przekazu wielokrotnie wyciągają z kontekstu słowa Franciszka, stawiając go pod pręgierzem opinii publicznej – uważa o. Różalski. Siostra Brygida przyznaje, że ludzi ujmuje „jego prostota, otwartość na problemy ludzkie, inspirujące słowa i znaczące gesty, głoszenie Boga Miłosiernego i wezwanie do służenia ludzkości”. – W Chile jest też jednak sporo katolików niepraktykujących oraz ludzi niewierzących, którym wizyta papieża jest obojętna, a niektórzy wręcz krytykują go za część wypowiedzi. Trzeba jednak dodać, że są też niepraktykujący, którzy oczekują, że spotkanie z Franciszkiem ożywi ich wiarę. Widzą w nim autentycznego świadka Chrystusa – mówi misjonarka. Sama, oczekując na pielgrzymkę, wspomina Jana Pawła II. – Pobłogosławił mi na misje w Chile, a teraz oczekuję błogosławieństwa na dalszą pracę. Moją obecnością chcę wyrazić wiarę w Boga i świadectwo łączności z Franciszkiem. – Pokładam w Bogu nadzieję, że papież, w imię Jezusa Chrystusa, przyniesie chilijskiej ziemi pokój – dodaje o. Różalski. •

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg