O swych wrażeniach z pierwszych wydarzeń papieskiej podróży mówi metropolita stołecznej Bogoty kard. Rubén Salazar Gómez.
Kard. Salazar: Byłem naprawdę bardzo wzruszony, widząc twarze ludzi. Były to oblicza szczęśliwe, pełne radości i nadziei. Wiele osób płakało, było to naprawdę wielkie święto. Takiego święta nie widzieliśmy w Bogocie chyba od czasu, kiedy był u nas Jan Paweł II. Teraz jednak to święto ma jeszcze dodatkowe znaczenie, ponieważ przeżywamy trudne dni pod względem społecznym i politycznym. Ludziom brak ufności w przyszłość. Nie wiadomo, co się stanie w przyszłym roku, kiedy odbędą się wybory. Nie wiemy, co wyniknie z aktualnej burzy związanej z korupcją. Mieliśmy całą serię skandali korupcyjnych, które dotyczyły nie tylko senatorów i deputowanych, ale też sędziów, członków Sądu Najwyższego. Stąd ludziom brak zaufania. Inna kwestia to fakt, że porozumienie z ugrupowaniem FARC nie dla wszystkich jest dobre. Część społeczeństwa obawia się, że FARC przejmie teraz władzę i doprowadzi nas do takiej samej sytuacji, w jakiej znajduje się aktualnie Wenezuela. Ale w tym właśnie kontekście móc zobaczyć ludzi szczęśliwych, z obliczem pełnym radości i nadziei było naprawdę bardzo wzruszające.
RW: Papież mówił o radości i nadziei. Apelował, by tego nie zatracić. Czy to właśnie dzięki temu tak dobrze został odebrany przez Kolumbijczyków, zharmonizował się z ich oczekiwaniami?
- : Na pewno. Było to doskonałe współbrzmienie, bo Papież bardzo dobrze zna naszą sytuację. Wie, że ta wizyta ma nam pomóc w zrobieniu pierwszego kroku. Takie jest zresztą hasło tej pielgrzymki: zróbmy pierwszy krok. Trzeba więc pójść w kierunku nadziei, lepszego jutra, w zaufaniu do naszych instytucji, do demokracji. I po to Papież przyjechał. Sam zadeklarował, że chce nam pomóc. I sądzę, że już nam pomógł.
Innym ważnym tematem tej podróży jest pojednanie. Czego w tym względzie się spodziewacie?
- Również to jest bardzo ważne, bo wbrew temu, czego się można było spodziewać, porozumienie pokojowe zamiast doprowadzić do głębokiego zjednoczenia w naszym społeczeństwie, stało się przyczyną silnych podziałów, politycznej polaryzacji. Wydaje mi się jednak, że teraz jest już lepiej, w tym sensie, że porozumienie zostało zawarte, FARC złożyło broń i zadeklarowało, że odtąd będzie już tylko partią polityczną i nie będzie się już uciekało do przemocy. Wszystko to sprawia, że atmosfera trochę się poprawiła. Ale nie wszędzie. Istnieje bardzo silna opozycja, która stara się zasiać nieufność i lęk. Chcą, by ludzie kierując się lękiem, opowiedzieli się za skrajną prawicą, a to byłoby dla naszego kraju zbyt niebezpieczne. Ale istnieje też zagrożenie ze strony skrajnej lewicy. Wszyscy ekstremiści są niebezpieczni. I to właśnie zagraża dziś Kolumbii, że ludzie opowiedzą się albo za skrajną lewicą, albo za skrajną prawicą. To oczywiście nie byłoby dobre. Partie centrowe są natomiast słabe. Brakuje silnego lidera politycznego, który mógłby skonsolidować ludzi. Mamy jednak nadzieję, że ta wizyta Ojca Świętego pozwoli nam zrozumieć, że musimy iść razem jako jeden kraj, szukając przede wszystkim dobra wszystkich, dobra wspólnego.
A zatem Papież przyjeżdża w odpowiednim momencie....
- Jest to bardzo ważna chwila dla naszego kraju. Bo Kolumbia cierpiała od tak wielu już lat z powodu tej wojny z partyzantkami. Wydarzyło się dużo zła. Poszkodowanych zostało ponad 8 mln ludzi, ponad 300 tys. zostało zabitych. Ogromne zniszczenia w infrastrukturze państwa. Była to naprawdę wielka tragedia. Wiele wycierpieliśmy przez wszystkie te lata z powodu tych dwóch ugrupowań partyzanckich. Fakt, że z jednym z tych ugrupowań, z FARC udało się zawrzeć porozumienie, budzi wiele nadziei. Liczymy, że zaznamy więcej pokoju i że uda się wspólnie budować nowy kraj bez wojny. Drugie ugrupowanie ELN to przypadek o wiele trudniejszy, choć jest to mniejsza partyzantka. Ogłoszone na czas papieskiej wizyty zawieszenie broni daje trochę nadziei, ale sądzę, że nie jest to koniec jej działalności. Wręcz przeciwnie, myślę, że potrzeba jeszcze dużo czasu, aby i z nimi zawrzeć porozumienie.
Pokój w Kolumbii jest bezpośrednio związany z poszanowaniem stworzenia. W swym wideoprzesłaniu Papież wspomniał o dzikiej eksploatacji zasobów naturalnych. W tę sprawę biskupi angażują się nie tylko na szczeblu krajowym, ale również kontynentalnym. Co konkretnie robi w tym względzie Rada Biskupów Ameryki Łacińskiej CELAM?
- CELAM ma specjalną komisję, którą nazywamy REPAM, a zatem Panamerykańska Sieć dla Amazonii. Jej działalność jest bardzo ważna. Dąży ona bowiem do uświadomienia ludziom, jak ważna jest ochrona środowiska, co przekłada się potem na konkretne decyzje i działania Kościołów lokalnych, aby jak najbardziej pomóc Amazonii. Ale to tylko jeden aspekt. W Kolumbii mamy wielki przemysł wydobywczy. Często dochodzi do dzikiej eksploatacji surowców, dokładnie tak jak to nazwał Papież. My nazywamy to wydobyciem nielegalnym, bo nie spełnia ono wszystkich niezbędnych warunków, chroniących środowisko. I ten nielegalny przemysł wydobywczy jest dziś jednym głównych problemów naszego kraju.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.