List papieża Jana Pawła II do kapłanów na Wielki Czwartek
Nasza praca duszpasterska domaga się tego, abyśmy byli blisko ludzi i wszystkich ludzkich spraw - czy to będą sprawy osobiste, czy rodzinne, czy społeczne - ale byśmy byli blisko tych wszystkich spraw „po kapłańsku”. Wtedy tylko - w kręgu tych wszystkich spraw - jesteśmy sobą. Kiedy zaś naprawdę służymy owym ludzkim - nieraz bardzo trudnym - sprawom, wtedy jesteśmy sobą: wierni swojemu własnemu powołaniu. Musimy z całą przenikliwością szukać razem z wszystkimi ludźmi tej prawdy i tej sprawiedliwości, której właściwy i ostateczny wymiar znajdujemy nie gdzie indziej, ale tylko w Ewangelii - owszem, w samym Chrystusie. Naszym zadaniem jest służyć prawdzie i sprawiedliwości w wymiarach ludzkiej „doczesności”, ale zawsze w tej perspektywie, która jest ostateczna: która jest perspektywą zbawienia wiecznego. Zależy ono od doczesnych osiągnięć ducha ludzkiego w dziedzinie poznania i moralności, jak to wspaniale przypomina Sobór Watykański II[27], ale się z nią nie utożsamia. Przerasta ją: „ani oko nie widziało ani ucho nie słyszało… jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują”[28]. I ludzie - nasi bracia w wierze, a nawet niewierzący - oczekują od nas, że tę perspektywę potrafimy im zawsze ukazać, że będziemy jej autentycznymi świadkami, że będziemy szafarzami łaski, że będziemy sługami Słowa Bożego. Że będziemy mężami modlitwy.
Są i tacy wśród nas, którzy przede wszystkim związali swoje powołanie kapłańskie z intensywnym życiem modlitwy i pokuty w klauzurach zakonnych. Niech pamiętają, że ich służba kapłańska w tej formie jest również - i to szczególnie - „przyporządkowana” jednej wielkiej trosce Dobrego Pasterza, która jest troską o zbawienie każdego człowieka.
O tym musimy pamiętać wszyscy. Nikomu z nas nie wolno zasłużyć na nazwę „najemnika” - tego, „którego owce nie są własnością”, tego, który „opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza”. Najemnik zaś ucieka, bo „jest najemnikiem i nie troszczy się o owce”[29]. Troską zaś dobrego pasterza jest, aby „miały życie i miały je w obfitości”[30], aby nikt z nich nie zginął[31], ale miał żywot wieczny. Trzeba, ażeby ta troska głęboko przenikała nasze dusze. Ażebyśmy nią żyli. Aby ona nadawała szczególny kształt naszej osobowości. Aby była podstawą naszej tożsamości kapłańskiej.
ZNACZENIE CELIBATU
8.Pozwólcie, że dotknę w tym miejscu sprawy celibatu kapłańskiego. Dotykam jej zwięźle, ponieważ została ona już głęboko i wszechstronnie rozważona w czasie Soboru, następnie w Encyklice Sacerdotalis caelibatus, a także podczas zwyczajnej sesji Synodu Biskupów w 1971 r. Refleksja ta okazała się potrzebna, ażeby sprawę ująć jeszcze dojrzalej, aby jeszcze głębiej uzasadnić sens tej decyzji, którą Kościół nasz podjął od tylu stuleci, której starał się być wierny i nadal tej wierności pragnie dochować. Doniosłość zaś sprawy jest tak wielka, jej związek z wymową samej Ewangelii tak ścisły, że nie możemy tutaj myśleć innymi kategoriami, niż tymi, którymi myślał Sobór i Synod Biskupów - tymi, w których wypowiedział się wielki Papież Paweł VI. Możemy tylko starać się coraz głębiej ją rozumieć i coraz dojrzalej wprowadzać w życie, uwalniając się zarówno od różnych pomówień, pod obstrzałem których znajdował się zawsze i dzisiaj również się znajduje celibat kapłański, jak też od różnych interpretacji, które odwołują się do kryteriów obcych Ewangelii, Tradycji i Nauczaniu Kościoła. Dodajmy, że ścisłość i adekwatność „antropologiczna” owych kryteriów też bywa bardzo wątpliwa i względna.
Nie możemy zresztą tak bardzo się dziwić tym wszystkim zastrzeżeniom czy też pomówieniom, które w okresie posoborowym przybrały na sile, choć dziś zdają się tu i ówdzie przycichać. Czyż Pan Jezus, kiedy przedstawił swoim uczniom sprawę „bezżenności dla królestwa niebieskiego”, nie dodał owych znamiennych słów: „kto może pojąć, niech pojmuje”?[32] Kościół łaciński chciał i nadal chce, ażeby owa bezżenność dla królestwa niebieskiego była udziałem tych wszystkich, którzy przyjmują Sakrament Kapłaństwa, nawiązując w tym do wzoru samego Chrystusa Pana, do nauczania Apostołów i całej sobie właściwej tradycji. Tradycja ta łączy się z poszanowaniem odmiennej tradycji innych Kościołów. Jest ona natomiast przymiotem, właściwością i dziedzictwem Kościoła katolickiego łacińskiego, której on wiele zawdzięcza i w której jest zdecydowany trwać nadal mimo wszystkich trudności, na jakie ta wierność może być narażona. Również mimo różnych przejawów słabości i załamań poszczególnych kapłanów. Wszyscy jesteśmy świadomi tego, że przechowujemy ten skarb w naczyniach glinianych[33], równocześnie jednak doskonale wiemy, że to jest „skarb”.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.