W ekumenizmie najważniejsza jest wspólna modlitwa chrześcijan - powiedział Benedykt XVI podczas audiencji generalnej w Watykanie.
Drodzy bracia i siostry,
jutro zakończy się Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan, którego tematem w tym roku są słowa z Ewangelii Marka: "Głuchym słuch przywraca i niemym mowę" (por. Mk 7,31-37). My także moglibyśmy powtórzyć te słowa, które wyrażają podziw ludzi w obliczu dokonanego przez Jezusa uzdrowienia głuchoniemego, widząc wspaniały rozkwit zaangażowania na rzecz przywrócenia jedności chrześcijan. Przyglądając się drodze przebytej w ciągu ostatnich czterdziestu lat, zaskoczeni jesteśmy tym, jak Pan zbudził nas z odrętwienia samowystarczalności i zobojętnienia; jak czyni nas coraz bardziej zdolnymi do "wysłuchiwania", a nie tylko do "słuchania"; jak rozwiązał nasze języki, tak by modlitwa, którą do Niego zanosimy, miała dla świata większą moc przekonywania. Tak, to prawda, Pan obdarzył nas wieloma łaskami, a światło Jego Ducha rozświetliło wielu świadków. Pokazali oni, że wszystko można osiągnąć modlitwą, kiedy z ufnością i pokorą potrafimy okazać posłuszeństwo Boskiemu przykazaniu miłości i przylgnąć do pragnienia Chrystusa, aby Jego uczniowie stanowili jedno.
"Odnowienie jedności powinno być przedmiotem troski całego Kościoła, zarówno wiernych, jak i pasterzy, każdego wedle jego własnych sił, tak w codziennym życiu chrześcijańskim, jak w badaniach teologicznych i historycznych" (Unitatis redintegratio, 5). Pierwszym wspólnym obowiązkiem jest modlitwa. Modląc się, i to modląc się razem, chrześcijanie stają się coraz bardziej świadomi, że są braćmi, chociaż jeszcze podzielonymi; modląc się uczymy się też lepiej słuchać Pana, gdyż tylko słuchając Pana i idąc za Jego głosem możemy odnaleźć drogę jedności.
Bezsprzecznie ekumenizm jest procesem powolnym, czasem nawet zniechęcającym, gdy ulega się pokusie "słyszenia", a nie "słuchania", mówienia półgłosem, zamiast odważnego przepowiadania. Nie jest łatwo porzucić "wygodną głuchotę", jak gdyby niezmienna Ewangelia nie miała zdolności rozkwitania na nowo, okazując się dla każdego z nas ponownie opatrznościowym zaczynem nawrócenia i duchowej odnowy. Ekumenizm, jak powiedziałem, to proces powolny, droga żmudna i pod górę, jak każda droga pokuty. Jest to jednak droga, która po początkowych trudnościach i właśnie dzięki nim zawiera w sobie także rozległe przestrzenie radości, odświeżającego postoju i pozwala od czasu do czasu pełnymi płucami oddychać najczystszym powietrzem pełnej jedności.
Doświadczenie ostatnich dziesięcioleci, począwszy od Soboru Watykańskiego II, dowodzi, że szukanie jedności chrześcijan dokonuje się na rozmaitych szczeblach i w niezliczonych okolicznościach: w parafiach, szpitalach, w kontaktach między ludźmi, we współpracy miejscowych wspólnot we wszystkich częściach świata, a zwłaszcza w regionach, gdzie gest dobrej woli uczyniony wobec brata wymaga wielkiego wysiłku, a nawet oczyszczenia pamięci. W tym kontekście nadziei, usianym konkretnymi krokami ku pełnej jedności chrześcijan, mieszczą się też spotkania i wydarzenia, które naznaczają stale moją posługę, posługę Biskupa Rzymu, Pasterza Kościoła powszechnego. Chciałbym teraz przypomnieć najbardziej znaczące wydarzenia, odnotowane w 2006 roku, które są powodem do radości i wdzięczności wobec Pana.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.