Kilkadziesiąt stron sporządzonych w przeszłości przez wywiad PRL w sprawie ks. Stanisława Wielgusa zdecydowało o jego życiu i dramatycznych wydarzeniach, których byliśmy ostatnio wszyscy świadkami.
Zasadniczy trzon akt nie zachował się w postaci papierowej, lecz jako mikrofilm, co jest dość typowe w przypadku akt wywiadu. Jest to „jacket”, czyli tzw. karta kieszeniowa nr 7207. Zachowana dokumentacja z całą pewnością jest wiarygodna i nie nosi znamion fałszowania, natomiast nie wiadomo, czy jest kompletna. Wynika z niej, że ks. Stanisław Wielgus był świadomym współpracownikiem cywilnego wywiadu, czyli I Departamentu MSW. W tej współpracy używał pseudonimu „Grey”. W ten sposób podpisywał najważniejsze dokumenty – umowę o współpracy, a także instrukcje wyjazdowe, w których ustalany był dokładny system utrzymywania łączności oraz najważniejsze zadania, jakie miał wypełniać...
Okres lubelski
Współpraca ks. Stanisława Wielgusa z organami bezpieczeństwa PRL ma dwa etapy – jeden dotyczy jego kontaktów z oficerami IV Departamentu SB, a właściwie jego terenowego odpowiednika, a więc IV Wydziału SB w Lublinie. Drugi związany jest z jego działalnością w kontakcie ze służbami wywiadu PRL i dotyczy aktywności poza krajem, głównie na terenie RFN. Krajowy okres kontaktów ks. Wielgusa z SB rozpocząć się miał w 1967 r. i trwał do 1978 r., kiedy wywiad PRL zrezygnował z jego usług i przekazał go do dyspozycji lubelskiego IV Wydziału. W tamtym czasie w Biurze „C” MSW, czyli archiwum SB, znajdowała się teczka personalna i teczka pracy ks. Wielgusa, zarejestrowana pod numerem 6377.
Według materiałów wywiadu, z ks. Wielgusem początkowo był prowadzony „dialog obliczony na złagodzenie oporów kandydata, polaryzację jego poglądów, zmniejszenie wpływów środowiska oraz rozbudzenie patriotyzmu. W miarę odbywanych spotkań wzrastało zaufanie do Służby Bezpieczeństwa i zrozumienie jego funkcji. Coraz swobodniej dzielił się z pracownikami SB własnymi poglądami i opiniami odbiegającymi od głoszonych w środowisku, z którego się wywodził”. Później miał być bardziej użyteczny dla SB.
Jako TW „Adam” w okresie 1967–1973 miał odbyć ok. 50 spotkań, w trakcie których przekazywał materiały ze środowisk kościelnych oraz naukowych KUL. Od razu należy powiedzieć, że nie ma żadnych oryginalnych dokumentów z tego okresu (1967–1973), gdyż nasza wiedza pochodzi wyłącznie z dokumentacji analityczno-odtworzeniowej, sporządzonej przez oficera wywiadu ppłk. Leopolda Mroczka w 1973 r. na potrzeby centrali wywiadu MSW. (Notatka z 20 grudnia 1973 r. sporządzona na podstawie raportów z rozmów prowadzonych na etapie pozyskiwania i przygotowania t.w. do realizacji naszych zadań za granicą). Co więcej, powołana przez metropolitę lubelskiego abpa Józefa Życińskiego komisja historyczna, pracująca pod przewodnictwem prof. Wrony, nie znalazła w Lublinie żadnych dokumentów.
Czy to oznacza, że opis tego etapu domniemanej współpracy ks. Wielgusa z SB nie jest wiarygodny? Sądzę, że takiej tezy stawiać nie można, gdyż oznaczałoby to, że oficerowie wywiadu, dokonując na potrzeby własnej pracy operacyjnej analizy akt Wielgusa, świadomie konfabulowali albo fałszowali w raportach dla swych przełożonych dokumentację. Oczywiście nie znaczy to także, że należy wierzyć każdemu zdaniu z tych raportów, a są one dla ks. Wielgusa najbardziej obciążające. Dowodzą bowiem, że informacje przekazywane przez tajnego współpracownika SB o pseudonimie „Adam” lub „Adam Wysocki” dotyczyły duchowieństwa, sytuacji na KUL-u, miał także przekazywać oficerom SB oryginalne dokumenty kościelne.
Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej opublikowało komunikat po tym spotkaniu.
„Nie bójmy się prosić, zwłaszcza gdy wydaje nam się, że na to nie zasługujemy".
Została podarowana w 1963 r. Pawłowi VI przez ówczesnego ambasadora Brazylii.
„Abyśmy zrozumieli wzajemną zależność wszystkich istot stworzonych".
Wraz z nim świętymi zostanie uznanych sześcioro innych błogosławionych.