Fragment książki Ewy Czaczkowskiej "Papież, który uwierzył", Znak 2016.
Podczas tego pobytu Karola Wojtyły w Rzymie wydarzyło się jeszcze coś znaczącego, co nie mając bezpośredniego wpływu na bieg zdarzeń związanych z procesem beatyfikacji Siostry Faustyny, mogło umocnić metropolitę Krakowa w podejmowanych w tej sprawie działaniach. W niedzielę 25 października 1964 roku, w święto Chrystusa Króla, arcybiskup Wojtyła niespodziewanie wyjechał z Rzymu. Udał się do odległego o dwieście kilometrów od stolicy Włoch miasteczka Collevalenza, w górach Umbrii. Zajęty pracami nad projektem dokumentu o Kościele w świecie współczesnym, nie planował tego wyjazdu. Nie odnotowują go biografowie Karola Wojtyły. W Polsce bodaj pierwszy opisał tę wizytę w 2002 roku dziennikarz Zbigniew Żbikowski1.
O wyjazd do Collevalenzy poprosił arcybiskupa Wojtyłę kardynał Wyszyński. Prymas został tam zaproszony przez poznanego wcześniej ojca Alfreda di Pentę, przełożonego Zgromadzenia Synów Miłości Miłosiernej , jednak sam nie mógł pojechać, gdyż od kilku dni czuł się niezdrów, co odnotował w swoim dzienniku Pro memoria. „Pozostaję w domu i choruję” – pisał w piątek 23 października 1964 roku, dodając, że „uprosił” arcybiskupa Wojtyłę, aby pojechał na Monte Cassino, na wypadek gdyby „Ojciec św. chciał odwiedzić cmentarz polski” przy okazji konsekracji kościoła Benedyktynów. Papież na Monte Cassino nie pojechał z powodu burzy, która rozpętała się nad Rzymem, ale arcybiskup Wojtyła tam był. W sobotę Prymas też nie czuł się dobrze. Arcybiskup Wojtyła nie mógł odmówić jego kolejnej prośbie i nazajutrz wybrał się do Collevalenzy. Prymas zdążył uprzedzić ojca di Pentę, że zastąpi go „bardzo dzielny przyjaciel” arcybiskup Wojtyła.
Collevalenza jest dziś we Włoszech i poza ich granicami dobrze znana za sprawą sanktuarium Miłości Miłosiernej. Sława tego miasteczka rosła od 1951 roku, gdy osiadła tu Wspólnota Córek i Synów Miłości Miłosiernej założona przez pochodzącą z Hiszpanii mistyczkę Maríę Josefę Alhama Valerę, nazywaną matką Speranzą. Jej misją, którą otrzymała od Jezusa w objawieniach udzielanych jej od lat dwudziestych XX wieku, było głoszenie kultu Miłości Miłosiernej. Mówiła o Bogu Ojcu, który „nie rozpamiętuje, wybacza i zapomina”, o Ojcu, który nie jest surowym sędzią, ale „świętym, mądrym i pięknym Ojcem”, który czeka na syna marnotrawnego, aby go przytulić. Jakże wiele w tym podobieństwa do przesłania o Bożym Miłosierdziu głoszonego przez Siostrę Faustynę. Ale na tym analogie się nie kończą. Obie mistyczki miały trudności z przekazem otrzymanych objawień. Kult Bożego Miłosierdzia według objawień Siostry Faustyny był przez niemal dwadzieścia lat zakazany, matka Speranza kilka lat pozostawała pod obserwacją Świętego Oficjum i nie mogła być przełożoną założonego przez siebie Zgromadzenia Córek Miłości Miłosiernej.
W grudniu 1929 roku matka Speranza miała wizję „Chrystusa umierającego na krzyżu, który wznosi oczy ku niebu ze słowami: «Panie, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią»”. Na piersi Zbawiciela ujrzała „czerwone serce ze słowem «Charitas», a u Jego stóp królewską koronę otoczoną napisem «El Amor Misericordioso» (miłość miłosierna)”. Matka Speranza zanotowała, że w ten sposób dobry Jezus pozwolił jej zrozumieć, jak powinno wyglądać „wyobrażenie Jego Miłości Miłosiernej oraz dopełniających ją symboli”. Taką wizję Miłości Miłosiernej przedstawia krzyż czczony w Collevalenzy. Przy tym krzyżu 25 października 1964 roku, w święto Chrystusa Króla, modlił się Karol Wojtyła, który przyjechał tu z Rzymu w zastępstwie prymasa Wyszyńskiego.
Czyż to nie był Boży scenariusz? Czyż to nie on sprawił, że metropolita archidiecezji krakowskiej, w której zmarła Siostra Faustyna głosząca kult Bożego Miłosierdzia, zjawił się w Collevalenzy, gdzie żyła i głosiła Miłość Miłosierną matka Speranza?
Arcybiskup Wojtyła tamtej niedzieli 1964 roku mówił – co opisano w czasopiśmie sanktuarium – o swoim podejściu do „teologii miłości miłosiernej, łącząc ją z godnością osoby ludzkiej (…), następnie powiedział coś o sobie i swojej diecezji oraz o własnym kraju, w którym «Miłosierdzie Boże jest zagadnieniem dobrze znanym»”. Z relacji złożonej Zbigniewowi Żbikowskiemu przez ojca Ennia Fierrę, który był świadkiem wizyty polskiego arcybiskupa w Collevalenzy, wynika, że Wojtyła długo rozmawiał z matką Speranzą. Mówili o Siostrze Faustynie i trudnościach z jej procesem beatyfikacyjnym7. Matka Speranza poradziła metropolicie Krakowa, aby „poszukać oryginalnych pism s. Faustyny”. Zapewne chodziło o nowy, dokładny odpis oryginału Dzienniczka i jego przetłumaczenie, gdyż w istniejących były błędy. To samo matka Speranza miała poradzić księdzu Andrzejowi Marii Deskurowi już pięć lat wcześniej, w 1959 roku (wtedy Jan XXIII nadał świątyni w Collevalenzy tytuł sanktuarium). Tę zaskakującą wiadomość podaje Aldo Maria Valli, autor książki Matka Speranza, świadek Miłości Miłosiernej. Rozmowę z matką Speranzą potwierdził, nie podając daty spotkania, Andrzej Deskur. W 1981 roku w przedmowie do pierwszego oficjalnego wydania Dzienniczka siostry Faustyny Kowalskiej napisał między innymi: „Zapytałem s. Speranzę, czy zna pisma s. Faustyny i co o nich myśli. Odpowiedziała mi ona z prostotą: Pisma zawierają cudowną naukę, ale czytając je, należy pamiętać, że Bóg przemawia do filozofów językiem filozofów, a do dusz prostych językiem prostaczków i tym ostatnim tylko objawia prawdy zakryte przed mądrymi i roztropnymi tego świata”.
– Deskur był matką Speranzą bardzo zainteresowany – komentuje kardynał Stanisław Dziwisz. – We Włoszech wiele mówiono o tej niezwykłej postaci i niezwykłym miejscu, w którym nigdy nie brakuje mąki.
Warto dopowiedzieć, że bynajmniej nie z powodu regularnych dostaw, ale cudu rozmnożenia…
Jest raczej pewne, że ksiądz Deskur o odbytej w 1959 roku rozmowie z matką Speranzą i jej radach mówił biskupowi Wojtyle, jeśli nie tuż po tym wydarzeniu, to przed nagłym wyjazdem Karola Wojtyły w 1964 roku do Collevalenzy.
To było pierwsze spotkanie Karola Wojtyły z matką Speranzą, ale nie ostatnie. Rok później mistyczka zapisała w dzienniku: „Zostało mi powiedziane, że pewnego dnia Wikariusz Chrystusa odwiedzi to Jego Sanktuarium”.
Obietnica ta – wybiegnijmy w przyszłość – spełniła się w niedzielę 22 listopada 1981 roku. Był to pierwszy od zamachu na życie Jana Pawła II 13 maja tamtego roku wyjazd Papieża poza Rzym. Dobrze pamięta tę podróż kardynał Stanisław Dziwisz.
– Papież nie jechał specjalnie do Collevalenzy, do matki Speranzy, ale na konferencję episkopatu Włoch do pobliskiego Todi – wspomina.
W sanktuarium Miłości Miłosiernej Jan Paweł II zatrzymał się na sześć godzin. Niemało. „(…) przybył śmigłowcem około godziny dziewiątej rano i pozostał w Collevalenzy do godziny piętnastej, kiedy to udał się samochodem do Todi. Było to tylko sześć godzin, ale można sobie wyobrazić, ile one znaczyły dla matki Speranzy, jej sióstr i kapłanów” – pisał Aldo Maria Valli. Jan Paweł II odprawił mszę świętą na placu przed kościołem, odmówił modlitwę na Anioł Pański, przemówił do chorych, rozmawiał ze wspólnotą zakonną. Modlił się przed krzyżem, tym samym, przed którym klęczał jako metropolita Krakowa w 1964 roku.
Nazwał sanktuarium „wybranym centrum duchowości i pobożności”, które „przypomina i ogłasza wszystkim wielką i pocieszającą prawdę o ojcowskim miłosierdziu Pana. Stanowi znak oraz zaproszenie do kontemplacji i przyjęcia odwiecznego orędzia chrześcijańskiego zbawienia”.
I znów rozmawiał z matką Speranzą. Tym razem nie była to długa rozmowa. Matkę przywieziono do Papieża na wózku inwalidzkim. Na zdjęciu, które zrobiono w momencie spotkania, widać drobną zakonnicę w okularach o grubych szkłach. Papież, pochylony, całuje ją w czoło.
– To ciekawe, że spotykają się w świecie postaci charyzmatyczne, które otrzymują od Pana Boga misję do spełnienia – zauważa kardynał Dziwisz15.
Matka Speranza zmarła 8 lutego 1983 roku. 31 maja 2014 roku papież Franciszek ogłosił ją błogosławioną.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
"Dar każdego życia, każdego dziecka", jest znakiem Bożej miłości i bliskości.
To już dziewiąty wyjazd Jałmużnika Papieskiego w imieniu Papieża Franciszka z pomocą na Ukrainę.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
„Organizujemy konferencje i spotkania pokojowe, ale kontynuujemy produkowanie broni by zabijać”.