Jakże konieczna jest humanizacja medycyny i ile korzyści może ona przynieść tam, gdzie uda się nią żyć, wszystkim chorym i ich rodzinom! Papieskie przemówienie podczas spotkania z chorymi w bazylice pw. Jezusa (del Gesù Nuovo) w Neapolu, 21 marca 2015 r.
Drodzy bracia i siostry!
Cieszę się, że w tym moim dniu neapolitańskim mogę być chwilę również z wami. Dziękuję za waszą obecność i za waszą serdeczność!
Osoby, które w większym stopniu przeżywają jakąś słabość są pierwszymi adresatami Dobrej Nowiny o Królestwie Bożym: jest to oczywiste, kiedy czytamy Ewangelię i powinno być też oczywiste w życiu Kościoła. To prawda, Pan Jezus w każdym okresie dziejów jest nieustannie blisko chorych poprzez wielu swoich uczniów.
Tu, w tej bazylice, spoczywa jeden z nich, który przykładnie żył tym powołaniem, bardzo wam drogi święty lekarz: Józef Moscati. Zawsze pamiętał on o słowach Jezusa, który mówi: „Byłem chory, a odwiedziliście Mnie” (Mt 25,36). Potrafił dostrzec samego Chrystusa w chorych, którzy do niego się zwracali. Potrafił w stojącej przed nim osobie widzieć nie tylko ciało potrzebujące opieki, ale przede wszystkim osobę pragnącą pomocy i pociechy.
Wy, tu obecni dobrze wiecie, jak bardzo ważne jest aby lekarze mieli tę wrażliwość, o jakiej zaświadczył św. Józef Moscati w kontaktach z chorymi i cierpiącymi! Jakże konieczna jest humanizacja medycyny i ile korzyści może ona przynieść tam, gdzie uda się nią żyć, wszystkim chorym i ich rodzinom!
Znam zaangażowanie Kościoła tutaj w Neapolu, który podobnie jak święty doktor Moscati, idzie na ulice, wśród zaułków, między ludzi cierpiących, aby uświadomić, że Jezus jest blisko, że pochyla się nad ranami, opatruje je i leczy jak „Miłosierny Samarytanin”, stawiając na nogi.
Zachęcam was do kontynuowania tej pracy, będącej dziełem miłosierdzia. Miłosierdzie zaczyna się od serca i wyraża się w postawach bliskości i gestach konkretnej pomocy, jak zawsze uczy przypowieść o miłosiernym Samarytaninie (por. Łk 10,25-37). Jeśli jest w nas trochę tego współczucia, jakie odczuwał Jezus, to także i my możemy również stawać się bliźnimi naszych braci i leczyć ich rany, fizyczne i duchowe.
Także osoba chora, dotknięta łaską Pana Jezusa Miłosiernego Samarytanina, nie zamyka się w sobie, ale udaje się jej z kolei stać się bliską, pomóc innej osobie, której jest może trudniej, znajdującej się w bardziej beznadziejnej sytuacji. Także w chorobie, dzięki miłosierdziu Jezusa wobec nas przeżywamy: jedni drugich brzemiona noście. On sprawia, że jesteśmy zdolni żyć miłością Boga i bliźniego, także w smutku, w chorobie i cierpieniu. Miłość może wszystko przemienić. A jakże jest ważna, jak bardzo konieczna dla ludu Bożego jest modlitwa chorych! Ma ona wielką moc. Módlcie się za potrzeby ludzi, módlcie się o pokój, módlcie się za Kościół…
Teraz, drodzy przyjaciele, pragnę chwilę pomodlić się z wami; odmówić Zdrowaś Maryjo za wszystkich chorych, zwłaszcza najpoważniej i za najbardziej opuszczonych. Za wstawiennictwem naszej Matki zanieśmy Bogu nasze cierpienia w intencji pokoju i pojednania w świecie. [„Zdrowaś Maryjo...”]
Nie zapomnijcie modlić się za mnie! Serdecznie wam błogosławię. E ca ‘a Maronna v’accumpagne! [Niech was w tyn wspiera Matka Boża].
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.