Kaznodzieja rezygnujący z wielkiej teologii prędzej czy później stanie się – może nawet błyskotliwym – ale tylko ideologiem, moralizatorem a nawet politykierem.
„Troska o sposoby przepowiadania stanowi również postawę głęboko duchową. Oznacza odpowiedzieć na miłość Boga, poświęcając się ze wszystkimi naszymi zdolnościami i naszą kreatywnością powierzonej nam przez Niego misji” (EG 155).
Po seminarium kapłan powinien być dobrym kaznodzieją. Teoretycznie. Kilka lat wykładów i ćwiczeń. Nie tylko z homiletyki, czyli teorii przepowiadania. Także z Pisma świętego, teologii dogmatycznej i moralnej, filozofii, psychologii i kilku innych przedmiotów. Czyli zapoznaje się z narzędziami i uczy się ich poprawnego używania. Co zatem sprawia, że już na pierwszym kazaniu po święceniach jego słuchacze ziewają, a doświadczony obserwator bez trudu zauważa brak kontaktu?
Jednym z powodów jest środowisko, w jakim odbywają się ćwiczenia. Z reguły są to seminaryjni wychowawcy i koledzy. Środowisko doskonale rozumiejące język teologiczny, mające spore doświadczenie duchowe i żyjące nieco innymi problemami niż przyszli słuchacze kleryków. To, co dla nich jest zrozumiałe nie musi być takim dla Kowalskiego z małego miasteczka, czy nawet kogoś mocno zaangażowanego w życie Kościoła.
Oczywiście nie musi to oznaczać odejścia od teologii. Więcej, kaznodzieja rezygnujący z wielkiej teologii prędzej czy później stanie się – może nawet błyskotliwym – ale tylko ideologiem, moralizatorem a nawet politykierem. Żeby nim nie zostać trzeba podjąć trud przełożenia pojęć na język powszechnie zrozumiały. Zarówno przez dorosłych jak i przez dzieci. Zadanie nie do wykonania dla kogoś, kto posługuje się małym zasobem słów, nie sięga po literaturę piękną, poezję, nie czytał bajek i nie śledzi przemian, jakie zachodzą w kulturze współczesnej.
Warto również korzystać z doświadczeń psychologii. Nie po to wszelako, by głoszenie Dobrej Nowiny zamienić w kościelną psychoterapię. Od tego są specjaliści. Dla piszącego odkryciem była wydawana przed laty mała książeczka p.t. „Drogocenna perła. Zbiór przypowieści Środkowego Wschodu stosowanych w psychoterapii”. Nie chodziło bynajmniej o same opowieści, co o wstęp, w którym został omówiony cały szereg terapeutycznych funkcji przypowieści. Autor opracowania wymienił między innymi tak zwane oddziaływanie wielopoziomowe. „Zawarte w przypowieściach sugestie, przekazy, wzorce, zwykle odnoszą się do wielu poziomów rzeczywistości: do świata emocji, fantazji, relacji interpersonalnych, zasad etycznych, wartości, filozofii, duchowości. Tym samym oddziaływanie przypowieści ma charakter kompleksowy, przy czy adresat czerpie najwięcej z tego poziomu przekazu, na którym jest ‘umiejscowiony’ jego najbardziej palący problem. Ponieważ jednak człowiek jest całościowym systemem, więc zmiana na jednym poziomie zwykle uruchamia tez zmiany w innych wymiarach jego wewnętrznego życia” (s. 16).
Z sugestii zawartych we wstępie książki narodził się Wojtek, czyli bohater kilkuletniej serii homilii dla dzieci. Pojawił się po kilku wpadkach ze źle dobranymi pytaniami i dialogami. Choć od początku do końca był wymyślony, miał wszystkie cechy realnego dziecka. Więcej – mógł być kolegą i przyjacielem większości moich małych słuchaczy. Żeby uprawdopodobnić tę postać trzeba było zapoznać się z topografią miasta, rozkładem jazdy autobusów i pociągów, planem lekcji, programem klasy piątej (nie tylko z religii) i całą masą innych szczegółów. Jedną z tych opowieści znajdziemy w serwisie Liturgia.
Wojtka nie można oczywiście traktować jako postaci wzorcowej. Jest tylko próbą szukania języka, potrafiącego nie tylko nawiązać kontakt, ale i przekazać treści zawarte w Słowie Bożym i liturgii Kościoła. Skoro tylko próbą to trzeba ją ponawiać, szukać nowych sposobów, nie zapominając że „jest to także wyborne ćwiczenie w miłości bliźniego, ponieważ nie chcemy ofiarować innym czegoś o niewielkiej wartości” (EG 155).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Każe płacić nieszczęśliwym ubogim, którzy nie mają niczego, rachunek za brak równowagi”.
Czy za drugim razem będzie lepiej?- zastanawia się korespondent niemieckiej agencji katolickiej KNA.
Papież Franciszek po raz kolejny podkreślił znaczenie jedności chrześcijan.
Papież przyjmujął na audiencji kierownictwo Fundacji Papieskiej Gwardii Szwajcarskiej.
Nie szukamy pierwszych czy najwygodniejszych miejsc, bo są to ślepe zaułki.