Ciągle działają ideolodzy, którzy są odpowiedzialni za morderstwa księży i do dzisiaj próbują być władcami dusz – podkreśla abp Józef Michalik polemizując z teza o upolitycznieniu części Kościoła w naszym kraju. W rozmowie z KAI ubolewa, że czołowe polskie media często stają się centrami rozsiewania relatywizmu religijnego, moralnego, społecznego, narodowego.
KAI: W najbliższym czasie sejm podejmie zapewne szereg debat związanych z fundamentalnymi wyborami moralnymi, jak zapłodnienie in vitro, legalizacja związków partnerskich, ustawa aborcyjna a być może także eutanazja. Czy Ksiądz Arcybiskup nie obawia się, że dowie się czegoś o klasie politycznej, czego nie chciałby się dowiedzieć?
– Dowiemy się i to już niebawem, że istotnymi problemami są bieda i kryzys gospodarczy. Wspomniane wyżej tematy lansują pseudo-politycy, którzy nie mają za poczucia odpowiedzialności za ludzi i za dobro wspólne. Chcą się w polityce zabawić, myślą o niej pod kątem swojego zaistnienia w telewizji tak, by jego partner czy jej partnerka byli zachwyceni ich sławą. Ale dojdą do tego, że wstydzić ich się będą własny ojciec i matka, a także naród. Znikną, ale pogrążą w tym czasie także to, co jest zadaniem do wykonania.
Rząd, który będzie pełnił władzę przez najbliższą kadencję ma dobre rozeznanie sytuacji, lepsze aniżeli owi nieodpowiedzialni ludzie i musi niepokoić się tym, że przez takich „polityków” będzie miał mniejszy potencjał sprawczy. A przecież nie uciekniemy jako społeczeństwo przed koniecznością zaciśnięcia pasa, rezygnacji z pewnych wygód, podjęcia skutecznej walki z inflacją, długiem zagranicznym z korupcją i nadużyciami. Bo to właśnie nas pożera, pożre nas FOZ, a takich FOZ-ów jest u nas więcej. Przecież w dziedzinie służby zdrowia poniesiono klęskę! Nie udawajmy, że nie widzimy problemów. Szpitale w moim regionie otrzymują znacznie mniej pieniędzy niż placówki w województwach mazowieckim czy śląskim. Uważają, że tam lud jest cierpliwy i to zniesie.
Do nikąd prowadzi też obecny system szkolnictwa, przyzwalający na wychowanie bezideowe, bez wartości.
Wierzę, że w obliczu wyzwań przed jakimi stajemy rząd będzie musiał powrócić do źródeł, do wierności zasadom, do nie składania pustych obietnic. Ostatnio zresztą było ich już mniej niż cztery lata temu. Czekam na to, aż wszystkie partie zjednoczą się w wysiłku rozwiązywania najistotniejszych problemów.
KAI: A gdyby siedział tutaj premier Donald Tusk, to co by mu Ksiądz Arcybiskup powiedział w związku z przedstawioną przed chwilą diagnozą?
– Powiedziałbym, że mu współczuję, bo ma naprawdę trudną sytuację, ale zarazem wielką szansę, której w okresie minionych 22 lat nie otrzymał żaden rząd. Zachęciłbym go, aby miał odwagę realizowania prawdziwych zadań i przeciwstawiał się realizacji pseudo problemów. Niech odradza wiarę w uczciwość polityków mówiąc i wymagając, aby pewne zasady, świętości i zdrowej hierarchii, wartości były nienaruszalne. A ma ku temu niezbędne środki – większość parlamentarną. Ma szanse zrealizować wielkie dzieło dla Polski. Zachęciłbym, aby nie lękał się być uczciwym, zatroskanym o dobro innych, a nie tylko swojej partii, gdyż zyska ona na tym wtedy, gdy sprawy kraju toczyć się będą we właściwym kierunku.
KAI: Kilka dni temu powiedział Ksiądz Arcybiskup, że „żyjemy w czasie, kiedy bardzo mocno działa anty-Kościół, antyklerykalizm, ruch antyeklezjalny i ogólnie jest dużo tego ‘anty’ nastawienia”. Czy uważa Ksiądz Arcybiskup, że jakąś część odpowiedzialności za ten stan rzeczy ponoszą też sami chrześcijanie, w tym sensie, że ich świadectwo nie jest klarowne dla innych lub też mają wypaczony obraz Boga (na co wskazywał niedawno Benedykt XVI)?
– Sądzę, że powinniśmy stawiać sobie takie pytania, gdyż to jest droga postępu. Jednocześnie przypomina mi się piękne i mądre przemówienie jakie wygłosił niedawno prezydent Czech, Václav Klaus, który podkreślił, że Kościół powinien mówić odważniej, więcej, bardziej doniośle.
Nowa ewangelizacja jest też zadaniem dla nas. Nie trzeba się bać, że jesteśmy po przegranej stronie. Jesteśmy po stronie trudu, dobra i piękna, a więc po stronie zwycięskiej także w perspektywie nadprzyrodzonej. Nasze aspiracje, ale również nasze błędy są zupełnie inne, niż sądzą wrogowie Kościoła. Mamy być miastem położonym na górze i wszystko w naszym życiu ma być czytelne. Nie mamy powodów, żeby coś ukrywać. Warto realizować dobre dzieła, bo dobro jest trwalsze, niż zło. Zło jest krzykliwe, lecz dobro jest trwalsze. Trzeba pozytywnie patrzeć na wartość ofiary, dobrego słowa, ofiarowanego cierpienia i dobrego programu, wypracowywanego we wspólnocie. Świat potrzebuje dziś czytelnego, zorganizowanego świadectwa wiary, dwóch albo trzech, wiedząc, że naszą siłą jest Boże wsparcie.
Abp Welby postrzega jedność jako jedno z największych duchowych wyzwań chrześcijaństwa.
Pomniejszają nas i uniemożliwiają rozwój człowieka - uważa Franciszek.