Służyć czy zarabiać na bezdzietnych? Naprotechnologia jest, owszem, metodą, która daje w pewnym stopniu nadzieję na potomstwo. Irytuje mnie jednak fakt, że tworzy się wokół niej taką atmosferę, jakby to była właśnie bezitneresowna służba. Tymczasem naprotechnologia - jakkolwiek sama w sobie jest dobra, zgodna z nauką Kościoła itd - to jednak jest także w pewnym sensie odpowiedzią na rynkową niszę (nie chcę absolutnie powiedzieć, że narodziła się z motywacji finansowych) i sposobem zarabiania pieniędzy. Przecież sławny dr Wasilewski nie leczy za "Bóg zapłać". Za "Bóg zapłać" też niewiele się załatwi w katowickim szpitalu bonifratrów, gdzie prowadzone są kursy napro (lub podobne do napro). Ciekawe, jak to będzie wyglądało w Częstochowie. Bardzo ciekawe...
+Więc pozostawmy rodziny bezdzietne same sobie. Niech cierpią: bo w którą stronę nie pójdą, ktoś będzie chciał na nich zarobić, tak? Lepiej polecić właściwe rozwiązanie, leczenie, czyli Napro, niż omijanie problemu, które dodatkowo niszczy zdrowie kobiety, obciąża zdrowie dziecka i podkopuje relacje między małżonkami - czyli in-vitro. Ja ludzi nie będę robił w balona: rozwiązanie na razie jest jedno - NaProTechnologia.
Rozwiązanie? Proszę mi zatem powiedzieć, jakie rozwiązania proponuje naprotechnologia przy męskiej niepłodności? Tu na nic się zda nawet najdokładniejsza obserwacja cyklu. Naprotechnologia, o ile dobrze rozumiem, jest bardziej diagnostyką niż leczeniem
Kościół uczepił się naprotechnologii, bo ona nie ingeruje w biologię człowieka, w/g niego - boską. I Kościół jedynie w swoim imieniu orzeka, co Bóg chciałby, i podpiera się Bogiem. Wolne żarty, podobnie było kiedyś - sekcje zwłok czy szczepienia. A dziś co? Już Kościół nie krzyczy, że sekcje i szczepienia są wbrew prawu boskiemu. Dobrze, że nie gardłuje w sprawach przeszczepów. Zgadzam się z Crew i Ludź'em, że naprotechnologia jest diagnostyką, bardzo szczegółową, jej skutek jest zaledwie kilkuprocentowy, i to w przypadku kobiet. A co z mężczyznami? Powstanie poradni naprotechnologii jest odpowiedzią na uchwalenie przez radnych Częstochowy, że budżetu miasta będą przeznaczane środki na in vitro, ot i cała tajemnica. Sktki w przypadku zapłodnienia pozaustrojowego są w granicach 40%, więc jak na tę najnowszą technologię to na prawdę imponujący wynik, a przecież nadal trwają prace na udoskonaleniem tej metody. Oczywiście in vitro nie leczy, kobieta jest zawsze bezpłodna. Sprawa kosztów jest oczywista, w naprotechnologii są koszty, a efekty marne, w in vitro też są koszty, ale efekty duże. Nic nie jest za darmo. Dopóki zapłodnienie pozaustrojowe nie stanie się powszechne, nie będzie ono tanie, i państwa troską jest pomaganie materialne aby kobieta mogła tą metodą urodzić upragnione dziecko. Kiedyś usuwanie wyrostka robaczkowego czy zmniejszanie prostaty było poważną operacją, dziś jest szybkim zabiegiem. To samo będzie z in vitro, i żadne krzyki o "mordowaniu człowieka" nie wstrzymają najnowszych technik w biologii.
Przecież sławny dr Wasilewski nie leczy za "Bóg zapłać". Za "Bóg zapłać" też niewiele się załatwi w katowickim szpitalu bonifratrów, gdzie prowadzone są kursy napro (lub podobne do napro). Ciekawe, jak to będzie wyglądało w Częstochowie. Bardzo ciekawe...
Lepiej polecić właściwe rozwiązanie, leczenie, czyli Napro, niż omijanie problemu, które dodatkowo niszczy zdrowie kobiety, obciąża zdrowie dziecka i podkopuje relacje między małżonkami - czyli in-vitro.
Ja ludzi nie będę robił w balona: rozwiązanie na razie jest jedno - NaProTechnologia.
Wolne żarty, podobnie było kiedyś - sekcje zwłok czy szczepienia. A dziś co? Już Kościół nie krzyczy, że sekcje i szczepienia są wbrew prawu boskiemu. Dobrze, że nie gardłuje w sprawach przeszczepów.
Zgadzam się z Crew i Ludź'em, że naprotechnologia jest diagnostyką, bardzo szczegółową, jej skutek jest zaledwie kilkuprocentowy, i to w przypadku kobiet. A co z mężczyznami?
Powstanie poradni naprotechnologii jest odpowiedzią na uchwalenie przez radnych Częstochowy, że budżetu miasta będą przeznaczane środki na in vitro, ot i cała tajemnica. Sktki w przypadku zapłodnienia pozaustrojowego są w granicach 40%, więc jak na tę najnowszą technologię to na prawdę imponujący wynik, a przecież nadal trwają prace na udoskonaleniem tej metody. Oczywiście in vitro nie leczy, kobieta jest zawsze bezpłodna.
Sprawa kosztów jest oczywista, w naprotechnologii są koszty, a efekty marne, w in vitro też są koszty, ale efekty duże. Nic nie jest za darmo. Dopóki zapłodnienie pozaustrojowe nie stanie się powszechne, nie będzie ono tanie, i państwa troską jest pomaganie materialne aby kobieta mogła tą metodą urodzić upragnione dziecko.
Kiedyś usuwanie wyrostka robaczkowego czy zmniejszanie prostaty było poważną operacją, dziś jest szybkim zabiegiem. To samo będzie z in vitro, i żadne krzyki o "mordowaniu człowieka" nie wstrzymają najnowszych technik w biologii.