Pielgrzymka Benedykta XVI do Ziemi Świętej wskazuje drogę do korzeni wiary

"Benedykt XVI podobnie jak jego poprzednicy stara się pokazać, że pielgrzymki papieży do Ziemi Świętej będą wskazywały drogę do korzeni" - mówi w wywiadzie dla KAI ks. dr Romuald Weksler-Waszkinel.

Jaki jest sens teologiczny istnienia państwa Izrael?

- Obok polityczno-prawnego zawsze należy również pamiętać o sensie religijnym istnienia tego państwa. Konkordat między Stolicą Apostolską i Izraelem z 1994 r. ma również wymiar religijny, a nie tylko polityczny. Problemem są natomiast granice tego państwa. Można powiedzieć „to wszystko jest nasze” i zabronić innym bycia obok siebie. Można też powiedzieć, że każdy przybysz jest moim bratem. Tora i całe Pismo święte nakazuje szanować przybysza, innego, przypominając, ze lud Izraela był też przybyszem. Wolę więc mówić o Izraelu jako korzeniu wiary, prosząc Boga o pokój dla tej świętej Ziemi. Jezus jest Żydem i jest nim na zawsze. Jeżeli odrywamy Jego nauczanie od źródła – od Prawa Mojżeszowego, Proroków i Pism – to deformujemy Jego nauczanie. Judaizm to jest więź Przymierza, a Przymierze niesie obietnicę ziemi, uczenie się Przymierza to również społeczność państwowa. To są znaki Bożej opatrzności. Uczymy się je szanować rozmawiając i szanując innych. Uczmy się prowadząc dialog. Tu nie ma mistrzów, wszyscy jesteśmy uczniami.

Co my, chrześcijanie, możemy zrobić, by złagodzić skutki tego wciąż trwającego w Ziemi Świętej konfliktu? W jaki sposób możemy przybliżyć jego rozwiązanie?

- Mądry kard. Carlo Maria Martini, który był przez lata takim cadykiem mieszkającym w Jerozolimie, powiedział, że trzeba stanąć po obu stronach – żydowskiej i arabskiej. Myślę, że jeżeli wyłączymy z tamtej ziemi wielką politykę i fundamentalizm religijny, to pokój będzie rzeczą możliwą. Nie wiem kiedy, ale to piękne marzenia, które warto pielęgnować.

Przypomnę w tym kontekście słowa piosenki, śpiewanej przez Enrico Maciasa, urodzonego w rodzinie żydowskiej w Algierii, znanego piosenkarza francuskiego: „Noël à Jérusalem”. W słowach wymienionej piosenki kryje się poniekąd odpowiedź na postawione przez Pana pytanie. Opowiada ona o spotkaniu człowieka z Bogiem w Jerozolimie. I tak modlą się Żydzi pod Ścianą Zachodnia (Kotel) i modlą się Arabowie na wzgórzu świątynnym; do Betlejem zdążają – prowadzeni przez gwiazdę – pielgrzymi, by oddać cześć narodzonemu tam Dziecięciu. Wszyscy chrześcijanie z całego świata pragnęliby bez przeszkód przemierzać odległość pomiędzy Betlejem a Jerozolimą, a jednak nie mogą. Jest ona, niestety, przedzielona murem. Ale powróćmy do słów piosenki: jedna ze zwrotek wyraża tęsknotę i marzenia, iż wystarczyłoby pewnego dnia ujrzeć wznoszące się w modlitwie serce trzech osób zatraconych w miłości, by zmienić oblicze ziemi. Jedno serce trzech osób? To niemożliwe, ale czyż niemożliwe jest, by trzy osoby zjednoczyły swoje modlitwy do jedynego Boga, by przemienić świat. Marzenia? Poniekąd tak, ale i wiara, bo przecież „u Boga nie ma nic niemożliwego”.

W czasie pielgrzymki Benedykta XVI będę się modlił, aby te marzenia chociaż troszeczkę stały się realnością.

W najtrudniejszej sytuacji w Ziemi Świętej są arabscy chrześcijanie, którzy nie czują się dobrze, ani wśród innych Arabów – muzułmanów, ani wśród Izraelczyków.

- Pamiętam, jak pierwszy razem znalazłem się w Nazarecie, było to w roku 1992. Przyjechałem akurat w porze sjesty. Wszystko było zamknięte, nie mogłem nawet wejść do Bazyliki Zwiastowania Pańskiego. Usiadłem smętnie i zacząłem jeść kanapkę. Podjechał samochód i wysiadł z niego jakiś Arab. Dogadaliśmy się po francusku. Powiedział: „Chodź do mnie na kawę, bo jesz suchą bułkę”. Odpowiedziałem: „Tak, pójdę do ciebie na kawę, a ty mnie zarżniesz”. Spojrzał na mnie zdziwiony. „Dlaczego miałbym to zrobić?” – zapytał. „Bo ja jestem Żydem i w dodatku księdzem katolickim, a ty jesteś Arabem” – odparłem. Wtedy okazało się, że on jest chrześcijaninem. Poszliśmy do jego domu i długo rozmawialiśmy. Powiedział mi, że jego sąsiad jest Żydem. Żyją w pokoju, bo konflikt jest problemem wielkiej polityki, a nie zwykłych ludzi.

Dlatego uważam, że rola Kościoła jest nie do przecenienia. Chodzi o to, by deklaracja „Nostra Aetate” przeniknęła również do serc naszych braci chrześcijan Arabów. Rzeczywiście, znajdują się oni w bardzo trudnym położeniu. Z jednej strony boją się Żydów, z drugiej zaś nie mają wielkiego wzmocnienia ze strony nauczania Kościoła. Uważam jednak, że jeżeli będzie więcej takich patriarchów Jerozolimy jak obecny abp Twal, to oblicze tej ziemi się zmieni. W wielu swoich wystąpieniach podkreślał, że Palestyńczyków przyjaźń z Izraelem wzmacnia, a nie osłabia. Moim zdaniem, tamtejszym chrześcijanom bardziej zagraża fundamentalizm islamski, aniżeli niechęć Żydów. Ten fundamentalizm był widoczny nawet podczas wizyty Jana Pawła II w Betlejem. Kiedy się tam modlił, rozległa się bardzo głośna modlitwa muezina wzywającego wiernych do modlitwy. Papież wtedy zamilkł. Przedstawiono to jako wielki akt ekumenizmu. Ale cóż biedny Ojciec Święty mógł zrobić? Miał przekrzyczeć muzułmanina? To właśnie był popis fundamentalizmu, bo wystarczyłoby – by przy tej historycznej okazji, jaką był przyjazd papieża – wyłączyć muezinowi głośniki. Fundamentalizmy – z każdej strony, czy to katolickiej, żydowskiej czy muzułmańskiej – są problemem podstawowym.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg