publikacja 25.07.2016 18:55
Byli jedną z najbardziej rozpoznawalnych francuskich grup, które spędzały Dni w Diecezji w Bielsku-Białej. Prawie 90 młodych z Rambouillet wraz ze swoimi opiekunami pożegnało parafię Trójcy Przenajświętszej w stolicy Podbeskidzia.
Czerwone wełniane berety na głowach, nieodłączna orkiestra (z księdzem Markiem Olivierem grającym na trąbce!), a do tego żywiołowe śpiewy i tańce - młodych Francuzów z Rambouillet nietrudno było zauważyć na ulicach Bielska-Białej. Stacjonowali u rodzin i w szkole parafii Trójcy Przenajświętszej.
Nowych "synów" zyskały parafianki z Bielska
Urszula Rogólska /Foto Gość
W poniedziałek rano, o 8.00, Francuzi spotkali się na Mszy św. Towarzyszyła im grupa bielskich parafian oraz księża - proboszcz ks. Józef Oleszko i wikary ks. Wojciech Jamroziński. Na zakończenie ks. Oleszko podarował młodym Tryptyk Miłosierdzia, który od Niedzieli Miłosierdzia peregrynował w rodzinach parafii.
- Mamy trzy takie tryptyki. Peregrynacja w rodzinach powoli się kończy. Myślałem, że taki prezent może być nieco kłopotliwy w transporcie dla naszych gości, ale kiedy dziś rano ks. Mark zobaczył tryptyk, zapatrzył się i naprawdę wzruszony powiedział: "Magnifique!", wiedziałem, że pojedzie do Francji - mówi ks. Oleszko, dodając, że św. Jan Paweł II i św. Faustyna w ten sposób powędrowali do Francji, zaś w bielskim kościele pozostanie święta z kraju gości - Teresa z Lisieux, której portret zdobi jedną ze ścian kościoła.
Tryptyk Miłosierdzia, który peregrynował w parafii Trójcy Przenajświętszej, pojedzie do Francji
Urszula Rogólska /Foto Gość
Po udzieleniu wszystkim błogosławieństwa relikwiami św. Jana Pawła II wzruszającym pożegnaniom nie było końca. Młodzi wymieniali adresy, telefony, robili ostatnie zdjęcia ze swoimi gospodarzami przed wyjazdem do Krakowa, ale nie mówili: "Żegnajcie". - Do zobaczenia! Bardzo chcemy wrócić do was, do Bielska - mówili, ocierając łzy.
- Nie spodziewałam się, że to będą tak wspaniali ludzie - mówi Krystyna Kruk, która gościła trzech chłopców. - Mówiono nam, że nie wszystko mogą jeść, żeby zadbać o bagietki. A oni jedli wszystko, co się im podało i wcinali nie tylko bagietki! Bardzo grzeczni, kulturalni. Kiedy powiedzieli, że chcą zobaczyć miasto i będą o 24.00, to byli 5 minut wcześniej.
Bielszczanie żegnali francuską młodzież jak własne dzieci
Urszula Rogólska /Foto Gość
Parafianki mówią, że w swoich rodzinach zyskały nowe dzieci. - Mam dwóch synów. A teraz mam jeszcze trzy córki - mówiła jedna z nich. Inna pani dodaje: - Jednemu trzeba było zacerować spodnie, drugiemu przyszyć guzik - czułam się, jakbym znowu miała w domu moich małych synów!
- Wprowadzili dużo radości i entuzjazmu do parafii, która jest nazywana parafią seniorską - mówi ks. Oleszko. - Wnieśli też swoją głęboką wiarę. Kiedy wchodzili do kościoła na wieczorną modlitwę o 21.00, wychodzili o 23.00 - wyciszeni, rozmodleni. To piękne świadectwo. Dla mnie osobiście wspaniałym świadectwem jest również postawa ks. Oliviera, ich duszpasterza. By zdobyć młodzież, trzeba z nią być. On był stale z nimi - bawił się, tańczył, śpiewał, ale wiedzieli, kiedy trzeba zamilknąć i słuchali go jak ojca. Ich opiekunami było także małżeństwo, które ma dziesiątkę dzieci - to też dla nich wszystkich wspaniały wzór rodziny. Jestem pewien, że możemy się od nich bardzo wiele uczyć - szczególnie duszpasterstwa młodzieży.
Grupa z Rambouillet w bielskim kościele Trójcy Przenajświętszej
Urszula Rogólska /Foto Gość