Cicernakaberd – pomnik ormiańskiego dramatu
„Jaskółcza twierdza” – „Cicernakaberd” – to nazwa miejsca, które stanowi centralny punkt pamięci Ormian w stopniu tak wielkim, że można je porównać jedynie z Instytutem Yad Vashem dla pamięci narodu żydowskiego Roman Koszowski /Foto Gość

Cicernakaberd – pomnik ormiańskiego dramatu

Brak komentarzy: 0
RADIO WATYKAŃSKIE

publikacja 25.06.2016 20:49

Wyjątkową wymową historyczną i emocjonalną kompleksu pomnikowo-muzealnego Cicernakaberd dzielił się z Radiem Watykańskim red. Andrzej Grajewski z Gościa Niedzielnego.

„Jaskółcza twierdza” – „Cicernakaberd” – to nazwa miejsca, które stanowi centralny punkt pamięci Ormian w stopniu tak wielkim, że można je porównać jedynie z Instytutem Yad Vashem dla pamięci narodu żydowskiego. To wzgórze dominujące nad centrum Erywania. Stąd rozciąga się wspaniały widok na miasto oraz górę Ararat. Główną częścią kompleksu pomnikowo-muzealnego jest wieczny ogień, płonący w otoczeniu dwunastu pochylonych pylonów oraz bijącej w niebo iglicy. Częścią pomnika jest ściana pamięci, na której wypisane są nazwy miejscowości i osad, z których pochodziły ofiary ludobójstwa. Aby odwiedzić muzeum ludobójstwa, należy zejść niżej, gdyż budowla została umieszczona w zboczu wzgórza, na którym wznosi się pomnik. Zamysł ekspozycji jest czytelny. Schodzimy coraz niżej, poznając kolejne kręgi piekielnego planu tureckiej zbrodni na Ormianach, która rozpoczęła się w kwietniu 1915 r. i trwała aż do lat dwudziestych.

Ta opowieść zaczyna się u progu I wojny światowej, kiedy Ormianie, choć wcześniej doświadczyli już okrucieństw i prześladowań, żyli jednak w Imperium Osmańskim bez obawy, że koniec ich świata jest tak blisko. Ze starych zdjęć patrzą na nas twarze ludzi uśmiechniętych, spokojnych, zamożnych. Nie ma w nich lęku, który sparaliżuje tę społeczność już za kilka miesięcy. Kolejne fragmenty wystawy poświęcone są okolicznościom podjętej przez władze tureckie wiosną 1915 r. decyzji o zagładzie całego narodu. Schodzimy jeszcze niżej i ekspozycja robi się coraz bardziej mroczna, także dosłownie, gdyż w tych częściach panuje półmrok. Opowieści towarzyszą zdjęcia długich kolumn cywilów objętych rozkazem deportacji z miejsca wysiedlenia na pustynię. Karawany śmierci, jak nazywa  się je współcześnie, były etapami zagłady. Kolejne zdjęcia przypominają te, które znamy z ekspozycji o niemieckich nazistowskich obozach koncentracyjnych. Stosy trupów, przerażone wychudzone twarze jeszcze żyjących. Tylko żarzące się oczy wyrażają grozę sytuacji i wołają o pomoc, która nie nadeszła.

Świat wiedział o tym, co się dzieje, jak świadczy korespondencja dyplomatyczna i podejmowane próby interwencji w obronie zabijanych. Papież Franciszek nie zobaczył tej ekspozycji. Przeszedł do memoriału, gdzie modlił się za wszystkie ofiary zbrodni, która, nierozliczona i zapomniana, stała się inspiracją do kolejnego ludobójstwa. Nie przypadkowo wychodząc z muzeum możemy przeczytać słowa Adolfa Hitlera, wypowiedziane u progu nowej wojny światowej: «Kto dziś pamięta o rzezi Ormian?”. Zawiera się w tym szersze przesłanie, że pamięć ma strzec nie tylko tych, którzy zginęli, ale także ocalić nas przed powtórzeniem się tragicznej historii.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona

Reklama

Reklama