„Dlatego jest święty” - fragmenty

tłum. Beata Zajączkowska, dziennikarka Radia Watykańskiego

publikacja 09.02.2010 10:01

Książka „Dlatego jest święty” to opowieść ks. Sławomira Odera o życiu Jana Pawła II. We Włoszech w ciągu kilku dni stała się bestsellerem. W Polsce ukaże się w październiku. Już dziś publikujemy jej fragmenty.

„Dlatego jest święty” - fragmenty Henryk Przondziono/Agencja GN Jan Paweł II w Krakowie w 2002 roku

Z rozdziału: W Kościele nie ma miejsca dla Papieża emeryta

Wraz z wiekiem Papież Wojtyła zaczął zastanawiać się nad możliwością złożenia dymisji, gdyby pojawiła się niemożność wypełniania swej posługi. Kiedy zbliżał się do 75 lat (które ukończyłby 18 maja 1995 r.), rozpoczął nieformalną konsultację z osobami odpowiedzialnymi w Sekretariacie Stanu i ze swymi najbliższymi przyjaciółmi, i współpracownikami o ewentualnej możliwości zaaplikowania do siebie normy Prawa Kanonicznego, która przewiduje rezygnację z funkcji przez biskupów, gdy ukończą  75 lat. Pogarszający się stan zdrowia skłaniał go do poważnego wzięcia pod uwagę takiej możliwości. Był jednocześnie świadom problemów, jakie obecność Papieża emeryta mogłaby zrodzić.

Kazał więc przestudiować ten temat z punktu widzenia historycznego i teologicznego, konsultując się szczególnie z ówczesnym kard. Ratzingerem, prefektem Kongregacji Nauki Wiary, ale ostatecznie poddał się woli Bożej. W istocie, potwierdził tylko to, co sam w 1994 r. powiedział do chirurga Gianfranco Fineschiego, który właśnie zoperował go po złamaniu szyjki kości udowej: „Profesorze, zarówno pan, jak i ja mamy tylko jedno wyjście. Pan mnie musi leczyć. A ja muszę wyzdrowieć. Dlatego że w Kościele nie ma miejsca dla Papieża emeryta”. Decyzja o niepozostawieniu katedry Piotra znajduje korzenie w duchowości oddania Bogu i wierze w Bożą Opatrzność i pełną ufności opiekę Maryi. Streszczenie podstawowych etapów refleksji mogłoby brzmieć w następujący sposób: Ja nigdy nie myślałem, że zostanę papieżem. Przywiodła mnie tutaj Boża Opatrzność. Teraz ja sam nie chcę być tym, który położy kres temu zadaniu. Pan mnie tutaj przyprowadził; Jemu zostawiam osąd, kiedy ta moja posługa ma się zakończyć. Jeśli zrezygnowałbym, wówczas ja bym decydował, lecz ja chcę do końca wypełnić wolę Bożą: pozostawiam Jemu decyzję.

Tak pisał Ojciec Święty w tekście z 1994 r., przeznaczonym najprawdopodobniej do publicznego odczytania (przed kolegium kardynalskim?), biorąc pod uwagę widoczne w nim akcenty mające ułatwić wymowę: „Przed Bogiem długo rozmyślałem o tym, co powinien uczynić Papież w chwili gdy osiągnie 75. rok życia. W tej kwestii, wyznam wam, że dwa lata temu, kiedy pojawiła się hipoteza, że rak, z powodu którego miałem być operowany, może być złośliwy, pomyślałem, że Ojciec, który jest w niebie, sam z wyprzedzeniem pomyślał już o rozwiązaniu tego problemu. Stało się inaczej.

Po długiej modlitwie i refleksji na temat mej odpowiedzialności przed Bogiem, uważam za słuszne śledzić dyspozycje i przykład Pawła VI, który rozważając ten sam problem, osądził, że nie może zrezygnować z apostolskiego mandatu w innych okolicznościach, jak tylko w obliczu nieuleczalnej choroby lub takiej przeszkody, która uniemożliwiałaby wykonywanie funkcji Następcy św. Piotra. Dlatego też i ja, idąc za przykładem mego Poprzednika, pozostawiłem już na piśmie moją wolę zrezygnowania ze świętego i kanonicznego urzędu Następcy Piotra w przypadku choroby, która okazałaby się nieuleczalna i która uniemożliwiałaby wypełnianie [wystarczające] funkcji posługi Piotrowej. W każdym innym wypadku uznaję jako poważne zobowiązanie sumienia  obowiązek dalszego wypełniania zadania, do którego Chrystus Pan mnie powołał, aż do tej chwili, kiedy On w tajemniczych planach Opatrzności będzie tego chciał”.

Z rozdziału: W służbie Bogu i Kościołowi

Święcenia kapłańskie były dla Karola Wojtyły centralnym momentem życia. Podkreślał to, mówiąc: „Nic nie ma dla mnie większego znaczenia, czy też daje mi większą radość niż codzienne sprawowanie Mszy św. i służba ludowi Bożemu w Kościele. Tak się dzieje od dnia mych święceń kapłańskich. Nic tego później nie zmieniło, nawet fakt, że zostałem Papieżem”.

Znaczącym w tej kwestii jest świadectwo pewnego prałata. Rozpoznał on w jednym z kloszardów, który zatrzymywał się zwykle przy via Transpontina niedaleko Placu św. Piotra, księdza, który porzucił swą posługę. Udało mu się zaprosić go na audiencję w Sali Klementyńskiej i uprzedzić Papieża o jego obecności. Po zakończeniu spotkania Papież Wojtyła zawołał go do sali obok. Byli sami. Wychodząc, ksiądz-kloszard płakał rzewnymi łzami. Ojciec Święty wyznał, że poprosił, by go wyspowiadał i po spowiedzi powiedział do niego: „Widzisz jak wielkie jest kapłaństwo? Nie brukaj go”.

Z rozdziału: Przepowiednia Ojca Pio

Kiedy w 1947 r. młody ks. Wojtyła przyjechał do San Giovanni Rotondo, by się z nim spotkać, Ojciec Pio zachował się w stosunku do niego w niecodzienny sposób: kiedy po spowiedzi wracał do swej celi, odwrócił się i puścił oko do seminarzysty - swego syna duchowego i ruchem głowy wskazał mu tego zagranicznego księdza. Jakiś czas potem, mówiąc o przyszłości Kościoła, temu samemu seminarzyście opisał Papieża Polaka, który stanie się „wielkim rybakiem ludzi”, po którym przyjdzie Papież, „który niezwykle wzmocni braci” (i którego należy rozpoznać w Benedykcie XVI).

Niezwykłe wydarzenie zostało opowiedziane przez jednego ze świadków, który spotkał się z Janem Pawłem II po tym, jak uczestniczył w sprawowanej przez niego Mszy św. w prywatnej kaplicy. W pewnym momencie rozmowy wydało mu się, że twarz Ojca Świętego jakby znika, a na jej miejsce pojawia się dobrotliwe oblicze Ojca Pio. Kiedy wyjawił swe doświadczenie Papieżowi, usłyszał prostą odpowiedź: „Ja też go widuję”.

Z rozdziału: Jeśli nie byłbym Papieżem, już byłbym w Medjugorie, by spowiadać

Nawet jeśli nigdy nie zajął oficjalnego stanowiska w sprawie objawień, prywatnie Papież Wojtyła nie ukrywał swoich przekonań. Abp. Maurilo Sebastião Ramosa Kriegera,  metropolitę Florianópolis  (Brazylia), który po raz czwarty udawał się z pielgrzymką do sanktuarium Królowej Pokoju, zapewnił: „Medjugorie jest światowym centrum duchowości!”. W 1987 r., w czasie krótkiej rozmowy, Karol Wojtyła powiedział do jednej z widzących - Mirjany Dragicevic: „Gdybym nie był Papieżem, już byłbym w Medjugorie, by spowiadać”. To pragnienie znajduje potwierdzenie w słowach kard. Frantiska Tomaska, emerytowanego arcybiskupa Pragi, który usłyszał, że gdyby nie był Papieżem, chciałby pojechać do Medjugorie, by zaoferować swą pomoc w opiece nad pielgrzymami.

Jeszcze bardziej wymowne w tym względzie są słowa napisane przez biskupa San Angelo (Stany Zjednoczone), Michaela Davida Pfeifera, w liście pasterskim do diecezji z 5 sierpnia 1988 r.: „W czasie mojej wizyty ad limina wraz z biskupami Teksasu, podczas prywatnej rozmowy z Papieżem zapytałem go, co myśli na temat Medjugorie. Papież wypowiedział się bardzo przychylnie i stwierdził: «Mówienie, że w Medjugorie nie dzieje się nic ważnego, oznacza negowanie żywego i modlitewnego świadectwa tysięcy ludzi którzy tam byli»”. 

26 marca 1984 r. miało natomiast miejsce wydarzenie przywołane przez ks. Pawła Hnilicę, bliskiego Papieżowi prałata. Udając się na obiad do Jana Pawła II, by go poinformować o sekretnej misji w Moskwie – odprawieniu w tajemnicy Mszy św. na Kremlu -  Hnilica usłyszał pytanie: „Paweł, a potem pojechałeś do Medjugorie?”. Gdy dał negatywną odpowiedź, motywowaną dezaprobatą niektórych watykańskich urzędników, usłyszał: „Jedź tam zachęcam cię i wróć, by mi opowiedzieć, co widziałeś”. Następnie wziął go do prywatnej biblioteki i pokazał książkę ojca René Laurentina  zawierającą niektóre przesłania Królowej Pokoju, komentując: „Medjugorie jest kontynuacją Fatimy, jest realizacją Fatimy”.