Ewangeliczne rozeznanie

ks. Włodzimierz Lewandowski

publikacja 11.04.2014 00:18

Jak zachować proporcje między słuchaniem Pana i słuchaniem ludu?

Ewangeliczne rozeznanie Józef Wolny /GN "Kaznodzieja jest człowiekiem kontemplującym Słowo, a także kontemplującym lud. W ten sposób odkrywa on «pragnienia, bogactwa i ograniczenia, sposoby modlenia się, kochania, patrzenia na życie i świat – to wszystko, co wyróżnia daną społeczność ludzką», zwracając uwagę «na konkretny lud z jego znakami i symbolami, i odpowiadając na pytania, jakie stawia»."

Dlaczego nie chcesz uczestniczyć w rekolekcjach parafialnych? Bo nie mam ochoty słuchania po raz kolejny o drewnianej łyżce, schowanej na okoliczność starzenia się matki. Ten krótki dialog nie jest wyssany z palca. Zapisał się w mojej pamięci po jednej z rozmów na temat zawarty w pytaniu, zamieszczonym na wstępie. Dość dobrze obrazuje z jednej strony pewną ciągle obecną w homiliach tendencję, z drugiej nie tylko oczekiwania wiernych, ale ich specyficzny odbiór kaznodziejów, przychodzących z tak zwanymi gotowcami, powielanymi w wielu seriach rekolekcji. Te oczekiwania kapitalnie wpisują się w kolejne punkty rozważań papieskiej adhortacji.

Zatem jak zachować proporcje między słuchaniem Pana i słuchaniem ludu? (p. 154) Jedna z propozycji została już przedstawiona gdy omawialiśmy krąg biblijny i liturgiczny (Oczywiste wskazania). Trzeba jednak zauważyć, że jest ona możliwa do zrealizowania, gdy głoszący nie tylko rozważa Słowo i kontempluje, ale również uczestniczy w życiu konkretnej wspólnoty. W jednym ze spotkań duszpasterzy młodzieży kapitalnie zobrazował tę zasadę pewien ksiądz z Czech. Pytany o to jak pracować z młodymi odpowiedział krótko: spać z nimi na jednej podłodze. To oczywiście nie musi oznaczać, że kapłan wyprowadza się z plebanii i wybiera koczowniczy tryb życia. Bardziej chodzi o umiejętne wykorzystanie tych wszystkich okazji, gdy dzielenie życia jest możliwe. A jest ich wiele. Pielgrzymki, rekolekcje, spotkania modlitewne w małych grupach, ruchy, organizacje charytatywne czy zwykłe spotkania w kancelarii. Te ostatnie przecież nie muszą ograniczać się do załatwienia formalności. Są dobrą okazją do luźnej, otwierającej serce rozmowy, w której w sposób niejako naturalny wypłyną troski, nadzieje i oczekiwania – ten „budulec” homilii, mającej być „tym, co Pan pragnie powiedzieć w określonych okolicznościach”.

Na jedno wskazanie koniecznie trzeba zwrócić uwagę. „nie trzeba nigdy odpowiadać na pytania, których nikt sobie nie stawia; podobnie nie jest rzeczą stosowną przedstawiać kronikę aktualności, by wzbudzić zainteresowanie” (p. 155). Oczywiście wyodrębnienie takiego katalogu pytań nie jest możliwe i zasada wymaga doprecyzowania. Wydaje się, że papieżowi chodziło o pytania, których w danym momencie nikt ze słuchaczy sobie nie stawia. Co nie znaczy, że nie pojawią się one w bliższej czy dalszej przyszłości. Trudno na przykład mówić w homilii ślubnej o sensie umierania czy na chrześcijańskim pogrzebie o sakramentach inicjacji chrześcijańskiej. Przejaskrawienie zostało wprowadzone celowo, by pokazać jak ważnym jest umiejętne odczytywanie Słowa w kontekście tego, czym żyje zgromadzona wokół ołtarza wspólnota.

Jeszcze jeden zapisany w pamięci obraz. Po zakończeniu pewnej uroczystości usłyszałem na placu przed świątynią komentarz: ale im dołożył. W tamtym przypadku skończyło się na lapidarnym stwierdzeniu. Ale bywało, że po takim kazaniu wierni przychodzili do zakrystii z pytaniem dlaczego ksiądz mówił do nieobecnych, zapominając o uczestnikach liturgii. Jak widać „pewne osoby z przyjemnością słuchają komentarzy na temat rzeczywistości, ale kwestionują je w odniesieniu do nich samych” (p. 155). Jednak większość słuchaczy oczekuje, że ich, a nie nieobecnych, doświadczenie zostanie oświecone światłem Bożego Słowa.