Nie dla nie

ks. Włodzimierz Lewandowski

publikacja 22.02.2014 07:20

Oburzali się krytycy, gdy Ksiądz Blachnicki mówił o pustyni. Jak można w katolickim kraju, przy pełnych kościołach...?

Nie dla nie Henryk Przondziono /GN Cóż po amforze bez wody? Cóż po oazie, skoro jej mieszkańcy odradzają dalszą wędrówkę?

Jedną z najpoważniejszych pokus tłumiących zapał i odwagę jest poczucie przegranej, przemieniające nas w niezadowolonych i rozczarowanych pesymistów o posępnej twarzy. Nikt nie może podjąć walki, jeśli nie wierzy w zwycięstwo. Kto zaczyna bez ufności, stracił wcześniej połowę bitwy i zakopuje własne talenty” (EG 85)

Nie chodzi o lansowanie upartego brzdąca, stawiającego opór dla zasady nie, bo nie. Nie chodzi także o konstrukcję logiczną, mającą ze słów zbudować mało komu przydatny twór. Chodzi o coś, co pozwala człowiekowi nie tylko trwać, ale przede wszystkim iść, stawiać na rozwój, umiejętnie pokonywać przeszkody. Przełóżmy to na język praktyki.

Po wypadku i przebytej operacji wylądowałem w jednej ze znanych miejscowości uzdrowiskowych na rehabilitacji. W gronie nowych znajomych dwóch było po urazach kręgosłupa szyjnego. Podobne urazy, zupełnie inne osobowości. Również inne nastawienie do leczenia. Zapał i rezygnacja. Zapał kogoś, komu powiedziano, że do końca życia nie podniesie się z łóżka i rezygnacja mimo szans na realną poprawę. Do końca życia nie zapomnę morderczego wysiłku Tomka i tego przeszywającego sanatorium okrzyku radości, gdy po kilku miesiącach stawiał w aparatach pierwsze kroki. Niemożliwe stało się możliwym. Wiara w Boga, w siebie? Owszem, ale i godziny ćwiczeń, walka z bólem, umiejętność cieszenia się nawet w niewielkiego sukcesu. A wystarczyło tylko raz powiedzieć nie dam rady…

Michałek. To był jeden ze zwariowanych pomysłów. Zabrać na oazę dzieci niepełnosprawne w czasach, gdy nikt jeszcze nie mówił o integracji. W dodatku zabrać na piętnaście dni dziecko autystyczne. Umówiliśmy się z rodzicami, że zrobimy wszystko, by wyjazd nie był dla niego kolejną traumą. Dlatego pojechał pod opieką siostry, a w przypadku kłopotów z aklimatyzacją w nowym środowisku miał wrócić do domu. Pewnie by do tego doszło, gdyby nie zaprzężony w konia wóz, który pojawił się przed domem. Michałek zmienił się w mgnieniu oka, niemalże dostał zadyszki i przybiegł pytając. Mogę? Również w mgnieniu oka zorientowaliśmy się, że to jedyna i niepowtarzalna szansa. Oczywiście możesz…

Mogę. Niepełnosprawność nie siedzi w rękach, nogach, siedzi w głowie – powtarza często Jasiek Mela. Nie muszę, mogę – powtarza często narciarz filozof, czyli Maciek Kot.

Oaza. Oburzali się krytycy, gdy Ksiądz Blachnicki mówił o pustyni. Jak można w katolickim kraju, przy pełnych kościołach, mając tyle powołań, mówić o pustyni duchowej. Prorok, jak to zwykle bywa, wyprzedził swój czas. Pan dał mu zdolność widzenia tego, co dla innych było zakryte. Oaza to miejsce, gdzie wędrowiec może odpocząć w cieniu palm, napić się wody i nabrać sił przed następnym etapem wędrówki przez pustynię. Papież Franciszek mówi o osobach-amforach, dającym pić innym. Cóż po amforze bez wody? Cóż po oazie, skoro jej mieszkańcy odradzają dalszą wędrówkę?

Nie dla nie. Nie dla "niezadowolonych i rozczarowanych pesymistów o posępnej twarzy". Tak dla mogę. Tak dla dam radę. Chociaż boli. Chociaż nie ma natychmiastowych efektów. Chociaż miesiącami i latami trzeba czekać na owoce. Pamiętając, że sukces nie jest żadnym z imion Boga (Martin Buber).