Błogosławiony kardynał John Henry Newman zasłużył na to, aby zająć miejsce na długiej liście angielskich świętych i uczonych – podkreślił Benedykt XVI w homilii wygłoszonej podczas Mszy beatyfikacyjnej w Birmingham, sprawowanej w obecności 60 tysięcy wiernych.
Stanowczo przeciwstawiając się podejściu ograniczającemu bądź utylitarnemu dążył on do osiągnięcia takiego środowiska edukacyjnego, w którym ćwiczenie umysłu, dyscyplina moralna i zaangażowanie religijne stanowiłyby całość. Projekt założenia Uniwersytetu Katolickiego w Irlandii stał się dlań okazją do rozwinięcia swych myśli na ten temat i do zebrania przemówień, które ogłosił jako „Idea Uniwersytetu” i w której wspierał pewien ideał, od którego wszyscy zaangażowani w formację akademicką nadal mogą się uczyć.
I rzeczywiście, jaki lepszy cel mogliby wymyślić nauczyciele religii niż słynny apel błogosławionego Johna Henry'ego o inteligentny, dobrze wykształcony laikat: „Chcę świeckich, nie aroganckich, nie nierozważnych w mowie, nie dyskutujących, ale ludzi, znających swą religię, wchodzących w nią, wiedzących dokładnie, gdzie się znajdują, wiedzących, czego się trzymać, a czego nie, znających swe credo tak dobrze, że mogą zdawać z niego rachunek, znających tak dobrze historię, że mogą jej bronić” (The Present Position of Catholics in England”, IX, 390). W tym dniu, gdy autor tych słów zostaje wyniesiony na ołtarze, modlę się, aby za jego wstawiennictwem i przez jego przykład wszyscy, którzy są zaangażowani w dzieło nauczania i katechizacji, czerpali natchnienie do jeszcze większego wysiłku z wizji, jaką on tak jasno nam przedstawił.
Jakkolwiek intelektualne dziedzictwo Johna Henry'ego Newmana budziło, co zrozumiałe, najwięcej uwagi w rozległej literaturze, poświęconej jego życiu i dziełu, ja osobiście wolę przy tej okazji zakończyć krótką refleksją na temat jego życia jako kapłana, duszpasterza. Ciepło i humanizm, leżące u podstaw oceny jego posługi duszpasterskiej, znajdują piękny wyraz w jego innym słynnym kazaniu: „Bracia, Aniołowie, gdyby to oni byli waszymi kapłanami, nie mogliby wam współczuć, nie byliby dla was wyrozumiali, jak my jesteśmy, nie mogliby stanowić dla was przykładu ani być waszymi przewodnikami, nie mogliby was przeprowadzić od starego do nowego życia, jak to czynią ci, którzy są spośród was” („Ludzie, nie aniołowie, kapłanami Ewangelii”; Mowy skierowane do Połączonych Kongregacji, 3).
Żył on tą głęboko humanistyczną wizją posługi kapłańskiej w swej pobożnej trosce o ludzi Birmingham w ciągu lat spędzonych w założonym przez siebie Oratorium, odwiedzając chorych i biednych, pocieszając zasmuconych, opiekując się więźniami. Nic więc dziwnego, że w chwili jego śmierci tysiące ludzi wypełniły miejscowe ulice, gdy jego ciało niesiono na miejsce pochówku niespełna pól mili stąd. Sto dwadzieścia lat później wielka rzesza zgromadziła się jeszcze raz, aby cieszyć się z uroczystego uznania przez Kościół wybitnej świętości tego umiłowanego ojca dusz. Jaki może być lepszy sposób wyrażenia radości tej chwili niż zwrócenie się do naszego niebieskiego Ojca z serdecznym dziękczynieniem, modląc się słowami, które błogosławiony John Henry Newman włożył w usta chórów anielskich w niebie:
Chwalcie Najświętszego na wysokościach
I w głębokościach niech będzie wysławiany;
Najwspanialszy we wszystkich swych słowach,
Najpewniejszy na wszystkich swych drogach!
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.