Jan Paweł II nie narzucał ekscentrycznych poglądów Kościołowi powszechnemu. Czego zresztą nie powinien robić żaden papież.
W 2001 r. przeprowadzałem wywiady z biskupami zebranymi na synodzie. Uderzyła mnie zgodność opinii biskupów z Ameryki Łacińskiej. Gdy prosiłem o nazwanie największego wyzwania, przed którym stoi ich Kościół lokalny w kwestii społecznej, każdy z nich odpowiadał: „korupcja”.
Zaskoczyło mnie to, ponieważ rozwijanie kultury uczciwości i zaufania należy do programu Kościoła, a ten jest obecny w Ameryce od 500 lat. Jednak biskupi mówili zgodnie, że największym wyzwaniem, przed którym stoją, jest korupcja indywidualna i systemowa. Ta odpowiedź pomogła mi zrozumieć np. upadek polityczno-gospodarczy Argentyny. Kraju, który w 1900 r. należał do 10 najbogatszych w świecie. Albo niezdolność Brazylii do wykorzystania ogromnego gospodarczego potencjału. Jest w tym poważna porażka katolicyzmu, co uczciwie przyznali biskupi.
Przypomniałem sobie te rozmowy, czytając w „Ameryce” esej Roberta McElroya, biskupa San Diego: „Papież Franciszek przynosi nowe spojrzenie na kwestie ubóstwa, pokoju i ochrony planety”. Biskup pisze: „To nowe spojrzenie odzwierciedla w sposób fundamentalny doświadczenie Kościoła w Ameryce Łacińskiej. Krytycy papieża Franciszka uważają, że to ograniczenie lub uprzedzenie, które uniemożliwia papieżowi dostrzeżenie kluczowych zagadnień ekonomicznej sprawiedliwości, wojny i pokoju oraz środowiska w kontekście Kościoła powszechnego. Ale św. Jan Paweł II wzbogacił kluczowe aspekty katolickiej nauki społecznej z perspektywy doświadczenia Kościoła wschodnioeuropejskiego w czasach komunizmu. Obecni krytycy papieża Franciszka nie wyrażali sprzeciwu wobec tej regionalnej i historycznej perspektywy”.
Nie wiem, kim są ci „krytycy”, ale proponuję kilka uwag. Po pierwsze, Karol Wojtyła był przesiąknięty klasyczną tradycją doktryny społecznej Leona XIII i Piusa XI. Wykładał ją w seminarium i stała się ona zapleczem dla magisterium społecznego, które rozwinął jako papież. Po drugie, prawdą jest, że największy wkład Jana Pawła II w XXI-wieczną dyskusję o wolnym i szlachetnie żyjącym społeczeństwie wyrażał doświadczenie Polski, która przeżyła zabory dzięki kulturze. Ale prawdą jest również to, że temat „najpierw kultura” został wbudowany w klasyczną doktrynę społeczną, poczynając od Leona XIII. Po trzecie, rozumienie przez Jana Pawła II mechanizmów światowej ekonomii po zakończeniu zimnej wojny nie wynikało z jego polskich doświadczeń. Nigdy nie miał książeczki czekowej i żył w dużej mierze „poza” ekonomią. Ta wiedza płynęła z rozmów z zachodnimi specjalistami, którzy wiedzieli, jak działa (lub nie) gospodarka. Był jednak wystarczająco inteligentny i pokorny, by się od nich uczyć. I wreszcie doktryna społeczna Jana Pawła próbowała wyciągnąć wnioski z porażki Republiki Weimarskiej, gdzie sprawny system polityczno-gospodarczy stworzył totalitarny reżim.
Wydaje mi się więc, że osobiste doświadczenie Jana Pawła II udoskonaliło i poszerzyło klasyczną tradycję społecznej doktryny. Jan Paweł nie narzucał ekscentrycznych poglądów Kościołowi powszechnemu. Czego zresztą nie powinien robić żaden papież, ponieważ biskup Rzymu jest strażnikiem uniwersalnej tradycji, a nie wolnym intelektualistą.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.