Patriarcha Konstantynopola, Bartłomiej I

Przed przyjęciem święceń diakońskich nazywał się Dymitrios Archondonis. Urodził się 29 lutego 1940 roku w Turcji, na wyspie Imbros, wówczas w większości zamieszkanej przez Greków prawosławnych.

Odwołując się wciąż do przemówienia wygłoszonego z okazji intronizacji, przytoczymy słowa Bartłomieja: „Zjednoczeni we wspólnej wierze, wokół jednego kielicha i w miłości ożywiającej wiarę zwracamy się do naszych czcigodnych braci pasterzy Kościoła i podejmujemy się wspólnej z nimi odpowiedzialności, by dać świadectwo w sercu podzielonego świata, który pragnie jedności i pojednania tak, jak może jeszcze nigdy przedtem w historii ich nie pragnął".

Promieniowanie komunii nie ma ograniczeń. Patriarcha winien być „stróżem ekumenicznym", który, nie zniechęcając się, modli się i pracuje dla jedności chrześcijan. Poza tym daje świadectwo pokoju między ludźmi i walczy o pokój między ludźmi wszystkich kultur i wszystkich religii. Należymy przecież do jednej ludzkiej rodziny, która ma tego samego Ojca niebieskiego, mówi Patriarcha. Ponieważ Chrystus nosi w sobie całą ludzkość. Przypomnijmy sobie przypowieść o Sądzie Ostatecznym z Ewangelii świętego Mateusza. „Błogosławieni Ojca" wezwani są przez „Króla" symbolicznie, gdyż „byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie". A ponieważ oni nie znają Go, dziwią się, więc im tłumaczy: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili" (Mt 25, 34-40).

Patriarchat znajduje się w Turcji. Bartłomiej potwierdza, że jest lojalnym obywatelem tego kraju, który, jak mówi, jest jego krajem i jest mu drogi. To naród nowożytny i laicki, w którym współegzystują żydzi i chrześcijanie wszystkich wyznań oraz muzułmanie, których jest najwięcej. Mniejszość grecko-prawosławna składa się z obywateli w pełni zintegrowanych z demokratycznym państwem tureckim. Zresztą gościnność turecka tradycyjnie już jest wspaniałomyślna i hojna. W siedzibie patriarchatu znajduje się mozaika przedstawiająca Mahometa II Zdobywcę, zawierającego z patriarchą Genadiuszem Scholaresem przymierze, które miało zachować prawa religijne prawosławnych. Patriarchat jest instytucją o charakterze czysto duchowym. W samej Turcji jego użyteczność pozostaje niezaprzeczalna, jako instytucji promującej wartości duchowe i moralne wspólne dla chrześcijan i muzułmanów. Patriarchat nigdy nie miesza się do spraw polityki. Co oczywiście nie przeszkadza mu, a wręcz przeciwnie, pomaga uczestniczyć w cierpieniach osób i ludów, które stały się ofiarami historii.

Sam patriarchat zresztą jest ofiarą historii. Ponosi konsekwencje złych stosunków między państwami, między Grecją a Turcją. Dwa państwa, które przecież skazane są na wspólne życie. Dwa państwa, których ludy są do siebie podobne, będąc naznaczonymi znamieniem tej samej wschodniej śródziemnomorskości. Niektóre słowa greckie przeszły do języka tureckiego i odwrotnie. Kopuły wieńczące wielkie meczety Istambułu są naśladownictwem kopuł kościoła Hagia Sophia. W muzyce obu narodów często występują te same melizmaty. Nie mówiąc już o podobieństwach kulinarnych! Wspólność tę w dużej mierze zniszczył kryzys cypryjski. Prawosławni posłużyli wówczas jako zakładnicy. Teraz zaś zagraża jej dramat bośniacki i spory dotyczące Morza Egejskiego. W ten sposób grecko-prawosławna wspólnota Istambułu w straszliwy sposób wykrwawiła się. Przed pięćdziesięciu laty liczyła ona ponad 100 000 osób, obecnie zaś nie przekracza 5000. A szkoła teologiczna wyspy Halki w dalszym ciągu pozostaje zamknięta. Kto utrzyma patriarchat przy życiu? Wzrost napięć związanych z islamizacją niepokoi wszystkich demokratów tego kraju. W 1993 roku cmentarz prawosławny w Neochorion - podobnie jak inne cmentarze - został sprofanowany. Szczyt ironii: prasa turecka przypisuje patriarsze sympatie progreckie, prasa grecka zaś - sympatie protureckie. A przecież główną jego troską są właśnie pojednanie i pokój... Wyjechać stąd? To wykluczone, mówi Patriarcha. Patriarchat nigdy nie opuścił tego miasta z wyjątkiem siedemdziesięciu siedmiu lat w XIII wieku, kiedy zostało ono zajęte przez katolików i patriarchat schronił się wówczas do Nicei. Dziś przeniesienie się do Salonik lub na Patmos oznaczałoby identyfikację z Grecją, a przecież patriarchat znajduje się ponad ograniczeniami narodowymi. Wychodząc z tego założenia, Bartłomiej I twierdzi, że mieć siedzibę w kraju o świeckiej konstytucji i z przewagą ludności muzułmańskiej jest błogosławieństwem dla patriarchatu. Istambuł znajduje się na skrzyżowaniu szlaków świata, stanowi punkt styczności między Europą i Azją, Zachodem i Wschodem, chrześcijaństwem i islamem. A sam patriarchat traktuje go nawet jako punkt styczności między ludami, odrzuca pojęcie murów, które dzielą.
Oczywiście patriarchat nie chce ukrywać swoistej niezaprzeczalnej niepewności. Wydaje mu się, że zgadza się ona z duchem Ewangelii. Błędem byłoby mniemać, że świadectwo duchowe potrzebuje bogactwa i mocy. Spójrzcie na mnichów, mówi Patriarcha, im są biedniejsi, im częściej poszczą, nie tylko zachowując wstrzemięźliwość od pokarmów, lecz także od naszych złudzeń i szaleństw, tym więcej miejsca w ich życiu zajmują siła Ducha i promieniowanie w tym, co niewidzialne, a także w tym, co widzialne, poprzez ukryte oblicze historii.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg