Watykański sekretarz stanu potępił oblężenie przez „chavistów” jednej z parafii w stolicy Wenezueli Caracas.
Do incydentu doszło w niedzielę 16 lipca przy kościele Matki Bożej Szkaplerznej w ubogiej dzielnicy Catia, gdzie trwał odpust parafialny. Tego samego dnia odbywało się referendum ogłoszone przez Zgromadzenia Narodowe wbrew lewicowemu rządowi prezydenta Maduro na temat zaproponowanej przez niego zmiany Konstytucji. Jak wiadomo, 98 proc. uczestników konsultacji opowiedziało się przeciw planowanemu na koniec miesiąca zwołaniu w tym celu Konstytuanty. Prorządowi bojówkarze zaatakowali lokal wyborczy koło wspomnianego kościoła, zabijając jedną kobietę i raniąc wiele osób. Metropolita Caracas kard. Jorge Urosa był tam w tym czasie na uroczystościach odpustowych. Chaviści przez godzinę oblegali świątynię.
W liście do arcybiskupa stolicy Wenezueli kard. Pietro Parolin wyraża mu swą bliskość i poparcie, stanowczo potępiając napad chavistów na stołeczną parafię. Wzywa też władze tego kraju, aby „wysłuchały wołania ludu, który prosi o wolność, pojednanie, pokój oraz materialną i duchową pomyślność dla wszystkich, przede wszystkim dla najuboższych i spychanych na margines”. „Modliłem się – pisze sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej – aby Matka Boża Szkaplerzna, tak miłowana i czczona w Wenezueli, uprosiła dla tego kraju u swojego Boskiego Syna rozwiązanie pokojowe i demokratyczne”. Kard. Parolin dobrze zna to połodniowoamerykańskie państwo. Zanim objął w 2013 r. zajmowane obecnie stanowisko w Watykanie, najwyższe po Papieżu, był przez 4 lata nuncjuszem apostolskim w Caracas.
Zaraz po otrzymaniu wiadomości o liście z Watykanu do stołecznego arcybiskupa ostro zareagował nań prezydent Wenezueli Nicolás Maduro. Zarzucił Zgromadzeniu Narodowemu, w którym większość ma opozycja, że chce „poddać kraj i rząd dyktatowi kard. Parolina”.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.