Jan Paweł II opowiadał się za wolnością polityczną, gospodarczą, religijną, za
prawami człowieka. Przyczynił się do przełomu 1989 roku. Uczył, że wolność
łączy się z szukaniem prawdy, że jej celem jest miłość.
Polski egzamin z wolności
Po 1989 roku Papież zmienia nieco akcenty. Tam, gdzie po upadku systemów totalitarnych społeczeństwa poczuły się wolne, pojawia się problem korzystania z wolności. Problem, który w „starych” demokracjach, nabrzmiewa od dawna. Kiedy Jan Paweł II odwiedza Polskę po raz pierwszy po wolnościowym przełomie, proponuje rodakom katechezę o dziesięciu przykazaniach. Polacy chcieli raczej świętować odzyskanie wolności, stąd pielgrzymka w roku 1991 przyjęta jest chłodno. Jan Paweł II patrzy dalej w przyszłość, widzi więcej. Jako naród zdaliśmy egzamin z walki o wolność, „egzamin z naszej wolności jest przed nami” – przypomina. „Wolności nie można tylko posiadać. Trzeba ją stale, stale, stale zdobywać” – woła w Warszawie w 1991 roku. „Zdobywa się ją, czyniąc z niej dobry użytek – czyniąc użytek w prawdzie, bo tylko »prawda czyni wolnymi« (J 8,32) ludzi i ludzkie wspólnoty, społeczeństwa i narody”.
Jan Paweł II uczy, że wolność nie może być rozumiana jako niezależność od moralnych norm, a respektowanie Dekalogu to nieodzowny warunek trwania wolnego społeczeństwa i demokracji. Pielgrzymka z roku 1991 okazuje się trudną lekcją dla Polaków i chyba również gorzką pigułką dla samego Papieża. Wielu zachodnich komentatorów zaczyna przedstawiać Jana Pawła jako zagniewanego starego człowieka, który nie rozumie wolności i demokracji, o którą sam wcześniej walczył.
Wolność gospodarcza
Żaden inny papież w historii nie opowiadał się za wolnością gospodarczą tak jednoznacznie jak Jan Paweł II. W „Centesimus annus” uznaje rolę wolnego rynku, własności prywatnej, wolnej inicjatywy gospodarczej. Co nie znaczy, że jego podejście do kapitalizmu jest bezkrytyczne. Papież przestrzega przed absolutyzowaniem gospodarki. Produkcja oraz konsumpcja towarów nie mogą stać się centrum życia społecznego. Zasady wolnego rynku w ekonomii potrzebują dopełnienia w systemie społeczno-kulturalnym. Papieska diagnoza stanu zachodniej kultury jest krytyczna. Choroba tej kultury polega na tym, że wywindowała do niespotykanych rozmiarów znaczenie „mieć” kosztem ludzkiego „być”. Taka kultura, której podstawowym motorem napędowym stało się jedynie produkowanie i konsumowanie dóbr, obraca się ostatecznie nie tylko przeciwko człowiekowi i społeczeństwu, ale także przeciwko wolnemu rynkowi. W kontekście trwającego dziś ogólnoświatowego kryzysu można śmiało powiedzieć, że analizy Papieża okazały się prorocze. Jedną z przyczyn kryzysu była nieodpowiedzialność banków pożyczających pieniądze i tych, którzy je pożyczali. Jednym i drugim pragnienie posiadania i korzystania z życia przesłoniło zdrowy rozsądek. Wpływ na to niewątpliwie miały i wciąż mają media lansujące taki styl życia, w którym bogactwo i przyjemności stają się podstawowym „prawem” człowieka kosztem takich cnót, jak oszczędność, pracowitość czy solidarność. Wolność gospodarcza bez kultury opartej na wartościach traci grunt pod nogami.