Jakie owoce przynieść może pokorny, ale zdecydowany styl wypowiedzi Benedykta XVI podczas jego ostatniej podróży do USA? Po jej zakończeniu Radio Watykańskie zapytało o to dyrektora rozgłośni, o. Federico Lombardiego SI.
F. Lombardi SI: Wydaje mi się, że w Ameryce Papież zastosował swój znamienny sposób podejścia do problemów. Polega on na ogromnej lojalności, nie uciekaniu przed trudnościami, ale patrzeniu na nie bardzo przenikliwie, uczciwie i z wyraźną świadomością. Tak Ojciec Święty potraktował problem skandali związanych z pedofilią, do których Kościół w Stanach Zjednoczonych podszedł lojalnie, uznając też winy, ale jednocześnie podejmując wysiłek leczenia ran i pamiętając o odpowiedzialności na przyszłość, koniecznej, by takie bolesne fakty nigdy więcej się nie powtórzyły. Temat ten w przemówieniach Benedykta XVI do amerykańskiego Kościoła znalazł się jednak w o wiele szerszym kontekście. W ten sposób Papież wskazał na konieczność całościowego przedstawiania orędzia Chrystusa w dzisiejszym społeczeństwie: odkrywania piękna i wielkości powołania wychowawczego Kościoła. Benedykt XVI wygłosił wielkie przemówienie na uniwersytecie katolickim. To, czego amerykańscy katolicy dokonali na polu edukacji i kultury, jest wprost nadzwyczajne. Musimy o tym dobrze pamiętać, bo prawdopodobnie nie ma drugiego takiego kraju, w którym by Kościół tyle zrobił dla kultury narodu, i to nie tylko dla katolików, ale dla wszystkich. Papież to dostrzegł i podkreślił, okazując wielkie zaufanie co do przyszłości. Przypomniał też zasługi amerykańskich katolików, gdy chodzi o solidarność z ubogimi, z innymi narodami, ze wszystkimi potrzebującymi. To niewątpliwie zachęciło do rozwinięcia pozytywnej wizji Kościoła, którą w homilii w katedrze św. Patryka wyraził bardzo pięknym obrazem kościelnych witraży. Ten, kto przeżywa od środka doświadczenie Kościoła, rozumie jego piękno i wielkość, dziękując Bogu, że go do Kościoła powołał. Również w przemówieniach do młodzieży Ojciec Święty umiał wzbudzić wielki entuzjazm i pozytywnie zaprezentować piękno powołania chrześcijańskiego. Wydaje mi się zatem, że naprawdę pomógł amerykańskiemu Kościołowi zamknąć rozdział – nazwijmy to wprost – wstydu, bo tego słowa użył sam Papież, oraz cierpienia. Zostały one spowodowane w przeszłości winami i poważną odpowiedzialnością, choć trzeba przyznać, że ciążą one na niewielu tylko spośród bardzo licznych księży amerykańskiego Kościoła katolickiego. Po tym ciężkim okresie dzięki miłosierdziu, uzdrawianiu ran przeszłości – zarówno, gdy chodzi o ofiary, jak o odpowiedzialność i szkody poniesione przez Kościół – może on teraz patrzeć z wielką ufnością w przyszłość. Wie, że istnieje przebaczenie, pojednanie, możliwość dalszego życia powołaniem chrześcijańskim w sposób bardzo pozytywny.
- W pamięci wszystkich utrwalił się przekazany przez media obraz Benedykta XVI w Nowym Jorku na klęczkach w miejscu zamachu sprzed siedmiu lat. Jakie jest głębsze znaczenie tego momentu papieskiej podróży?
F. Lombardi SI: Papież udał się na miejsce tragedii, by się modlić. Na Ground Zero nie wygłaszał jakiegoś przemówienia. Medytował, zachęcając nas w ten sposób do dalszej refleksji nad tą tajemnicą, jaką jest wydarzenie z 11 września 2001 r. Jest to tajemnica zła, które objawia się z niezrozumiałą agresywnością i przemocą w historii naszych dni. To mordercze zło zabija tysiące niewinnych ludzi. Nie dba o to, że burzy i niszczy nasze życie, ale właśnie w pewnym sensie wprost do tego dąży. Trzeba o tym pamiętać, ale także pamiętać, że zamach na World Trade Center stał się okazją, by ujawnić to, co najlepsze, najpiękniejsze w solidarności z cierpiącymi. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę i bardzo mnie to uderzyło, że z prawie trzech tysięcy ofiar śmiertelnych ponad 400 osób to ratownicy. Zginęło wówczas ponad 340 strażaków. Do śmierci niewinnych dołączyło się poświęcenie tych, którzy oddawali własne życie, śpiesząc im z pomocą. Nie możemy tego zapominać. Jest to element nadziei obecny w tym dramatycznym wydarzeniu. Pozwala on nam spoglądać w przyszłość, mówiąc: «Istnieje nie tylko zło, ale także dobro!». W takiej postawie musimy patrzeć naprzód i nie ulegać lękowi. Mamy budować lepsze społeczeństwo w oparciu o zasady, które Papież przypomniał w Organizacji Narodów Zjednoczonych. Są to: godność osoby, uznanie Boga Stwórcy i wszystkich zasad, które ukazuje nam Chrystus, nasza nadzieja. Również zatem medytacja nad tym wydarzeniem dramatycznym, ale bardzo znamiennym dla historii naszych czasów, łączy się w tej papieskiej podróży z tematem nadziei. Chodzi o to, by realistycznie dostrzegać obecność zła, ale mieć nadzieję, wiedząc, że nie do niego należy ostatnie słowo. Istnieje miłość, która pozwala nam podjąć odbudowę.
Rozm. A. Gisotti
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.