Polak katolik słyszy głos papieży Jana Pawła II i Benedykta XVI, którzy jednoznacznie potępili karę śmierci. Ale jako konserwatysta ze skłonnościami autorytarnymi woli argumenty braci Kaczyńskich i Zbigniewa Ziobry - jawnych zwolenników kary śmierci - napisał w Gazecie Wyborczej socjolog Sergiusz Kowalski.
Polak katolik, czyli rodzima odmiana chrześcijańsko-narodowo-konserwatywnego populisty, ma realny dylemat - stawia diagnozę publicysta. Odbiera dwa sprzeczne komunikaty, bo uczestniczy w dwóch różnych porządkach komunikacyjnych. Jako katolik słyszy głos papieży Jana Pawła II i Benedykta XVI, którzy jednoznacznie potępili karę śmierci. Ale jako konserwatysta ze skłonnościami autorytarnymi woli argumenty braci Kaczyńskich i Zbigniewa Ziobry - jawnych zwolenników kary śmierci, straszących zagrożeniem na wszelkich frontach i proponujących prostą receptę: nadzorować i karać! Kara odstrasza, kara chroni, kara oczyszcza, kara jest pokutą, cierpieniem i zbawieniem. Łagodność jest niemoralna, poprawnościowo-polityczna, liberalna. A kto mówi inaczej, ten chroni układ.
Sprzeczność między nauką Kościoła a autorytarną pokusą niweluje się na różne sposoby. Poseł PiS Marek Suski tłumaczy, że listy papieskie nie są dogmatami, a kara śmierci pozostaje najskuteczniejszym środkiem zapobiegawczym.
"Jesteśmy zgodni z władzami RP i chcemy, aby był dzień przeciwko zabijaniu ludzi nienarodzonych i ludzi starych" - odpowiedział organizatorom wiecu przeciwko stanowisku rządu Instytut Studiów nad Rodziną Uniwersytetu Katolickiego im. Kard. Stefana Wyszyńskiego. I wyjaśnił, że kara śmierci jest sprawiedliwa, a "państwo nie powinno pozbawiać się żadnego narzędzia wymierzania sprawiedliwości".
Badania opinii publicznej traktuje się jak naukową prawdę objawioną. Nikt nie wyjaśnia, że rezultaty zależą w ogromnym stopniu od sposobu formułowania pytań i interpretowania danych. I że sondaże bywają mniej lub bardziej wiarygodne.
Mało zrozumiałe są np. wyniki niedawnego badania CBOS ("Opinie o karze śmierci", marzec 2007), według którego za karą śmierci opowiadają się najczęściej wyborcy LiD (70 proc.), a najrzadziej Samoobrony (53 proc.). W komentarzu do tych wyników możemy przeczytać, że "dane dotyczące zwolenników tej partii [Samoobrony] należy traktować ostrożnie ze względu na stosunkowo niewielką ich liczebność w badanej próbie". Najwyraźniej kwestionariusz okazał się narzędziem zbyt topornym, niewychwytującym niuansów - elektorat LiD nie musi być w całości kulturową lewicą, a przeżywający wahania konserwatywny katolik raz odpowie "papieżem", a raz "Ziobrą".
Więcej dostrzeżemy, przysłuchując się publicznym wypowiedziom i sporom. Okaże się, że pochwała kary śmierci i zakaz aborcji mieszczą się w tym samym, bardzo wyrazistym, konserwatywno-autorytarnym syndromie nadzorowania i karania. Syndrom ten reklamuje się jako głos "cywilizacji życia", co z zewnętrznego punktu widzenia odbierane jest jako rażąca niekonsekwencja. Jak - powtórzmy narzucające się pytanie - zwolennicy życia mogą domagać się karania śmiercią?
Aby zrozumieć ów paradoks, trzeba przyjrzeć się uważniej ideologii pro life. Podejrzewam (to hipoteza do przebadania), że antyaborcyjnym bojownikom chodzi nie tyle o obronę „życia nienarodzonych”, ile - dużo bardziej - o surowe karanie występnych kobiet i ginekologów. A już najbardziej - w to inwestują najwięcej emocji i retorycznej pasji - o uderzenie w znienawidzonych liberałów i libertynów, w obóz nazwany dla symetrii „cywilizacją śmierci”. Nadzorowanie i karanie, „policja moralności” wietrząca wszędzie pornografię i zboczenia, represjonowanie seksu jako takiego i sprowadzenie go do prokreacyjnego obowiązku patriotycznego - oto bardzo spójna, niesprzeczna wewnętrznie ideologia, która niewiele ma wspólnego z obroną życia.
Jak zauważył Vaclav Havel, "lud z jakichś względów bardzo lubi karę śmierci". W Iranie i Teksasie ma nadal to spektakularne widowisko, którego w Europie został pozbawiony przez elity. Kaczyńscy są mądrzejsi od socjologów. Znają siłę mrocznych pokładów autorytaryzmu skrytych pod cienką powłoką cywilizacji. I chętnie na niej żerują.
Papież kontynuuje tradycję zapoczątkowaną przez swoich poprzedników.
Papież rozmawiał wieczorem w Castel Gandolfo z dziennikarzami.
Ojciec Święty wyraził uznanie wobec tych, którzy podejmują tę posługę.
Aby przywódcy narodów byli wolni od pokusy wykorzystywania bogactwa przeciw człowiekowi.
„Jakość życia ludzkiego nie zależy od osiągnięć. Jakość naszego życia zależy od miłości”.
Znajduje się ona w Pałacu Apostolskim, w miejscu dawnej Auli Synodalnej.