Teoretycznie Joseph Ratzinger nie powinien być wybrany na papieża - stwierdził na Łamach Życia Warszawy Luigi Accattoli, watykanista Correre delle Sera.
Po pierwsze, był człowiekiem dosyć starym – w momencie wyboru miał siedemdziesiąt osiem lat. Po drugie, był teologiem, a papieże teologowie nie są lubiani, gdyż mają zwyczaj stać na uboczu kościelnego życia. Po trzecie, jest Niemcem, w dodatku wcześniej pracował w Kurii Rzymskiej, co mogło wzbudzać opór kardynałów spoza Watykanu - uzasadnia włoski watykanista i dodaje:
Mimo tych przeszkód, kardynałowie wskazali właśnie jego, w dodatku podczas wyjątkowo krótkiego konklawe. Dlaczego?
Jego wybór podyktowany był pragnieniem zachowania ciagłości po Janie Pawle II. Ratzinger bardzo długo pracował z poprzednim papieżem, w dodatku przez większość jego pontyfikatu pełnił kluczowy urząd strażnika doktryny katolickiej. Jednak już pierwszy rok pontyfikatu pokazuje, że Benedykt XVI nie jest jedynie naśladowcą wielkiego poprzednika.
Przede wszystkim zachowuje znacznie większą ostrożność w słowach niż Karol Wojtyła. W nieporównywalnie mniejszym stopniu posługuje się gestem. Jest mniej skłonny do innowacji, tych nieustannych niespodzianek, do których przyzwyczaił nas Jan Paweł II. Wiadomo zresztą, że śmiałość i odwaga Wojtyły w odchodzeniu od języka i tradycji poprzednich papieży zawsze wzbudzała niepokój Josepha Ratzingera.
Tyle że teraz, czerpiąc z tradycji, Benedykt XVI musi uwzględniać także styl poprzednika. Dlatego to właśnie Jan Paweł II jest jego głównym inspiratorem. Przejawia się to m.in. uczestnictwem w Światowych Dniach Młodzieży w Kolonii czy planowaną na maj podróżą do Polski „śladami Jana Pawła II”.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.